Next po 60 ☆
Wiadomość o ucieczce Dracona Malfoy'a, jego rodziców - Narcyzy i Lucjusza - oraz całym tabunie skrzatów jako pierwszy otrzymał Harry Potter. Przez swoją przeklętą bliznę oczywiście.
Wściekłość Voldemorta była tak wielka, że przez przypadek wciągnął chłopaka do swojego umysłu.-Crucio!!! - wysyczał wskazując na pierwszego lepszego Śmierciożercę, który zaczął drżeć na całym ciele starając się utrzymać w poziomie, ale już po chwili z krzykiem opadł na kolana. Zdawałoby się, że to tylko jeszcze bardziej rozwścieczyło Czarnego Pana, bo spotęgował zaklęcie.
Po około siedemdziesięciu sekundach oprócz krzyku w pomieszczeniu zaczął unosić się nieprzyjemny zapach świeżego moczu.
Wybraniec gdyby tylko mógł, skrzywiłby się ze wstrętu.
-Więc, Ssseverusssie! - wysyczał gniewnie Voldemort. - Na pewno nie wiesssz, gdzie się podziali ci zdrajcy?
Dotąd nieznany z imienia czarodziej, poddźwignął się na nogi, a gdy już stał, niepewnie powiedział lekko drżącym głosem, ale nadal z pewną dumą.
-Nie mam pojęcia, panie. - powiedział ,,pokornie" patrząc Tomowi w oczy.
Po chwili ciszy dało się słyszeć cichy śmiech.
-Dobrze. Udowodniłeś swą lojalność. A teraz dwie kolejki dla wszystkich. - powiedział łaskawie.
Snape przymknął oczy, widząc lecące zaklęcie.
-Szlag by to trafił! - zaklnął nastolatek zmuszony ratować kolejną znienawidzoną przez siebie osobę. -Syriuszu! Remusie! - wrzasnął całą piersią, jednocześnie sięgając po różdżkę.
-Harry, coś ci jest? - zapytał Lupin wbiegając z wyciagniętą różdżką.
Kilka sekund po nim zjawił się Łapa.-Mi nic, ale Snape ma kłopoty. - wyznał szybko. - Trzeba przenieść się do jego domu i naszykować różne eliksiry. - wydał rozporządzenie.
Mężczyźni nie komentując, choć Black wyraźnie chciał rzucić jakąś zgryźliwą uwagę i pewnie udałoby mu się to, gdyby nie oberwał po głowie od Lunia, zabrali się za pakowanie najważniejszych rzeczy, by po kilku chwilach być gotowym.
-Dobra, Szczeniaczku, przenieś się siecią Fiuu do dyrektora, a my z Luńkiem skoczymy do Smarkeusa.
-Co? Ja też chcę pomóc! - wykrzyknął oburzony traktowaniem go jak dziecko.
-Pomożesz zostając tu, synu. - powiedział szybko wilkołak, a następnie złapał partnera i aportował się z nim do Snape Manor.
-Kurwaaa! - zawył wściekle pozostawiony sobie dziedzic Black'ów.
Po czym wściekły ruszył do kominka, by mimo wszystko wypełnić wolę ojców.
###
-Harry, mój chłopcze! Co ty tutaj robisz? - spytał stary mężczyzna, ssąc cytrynowego dropsa.
Nastolatek westchnął w myślach.
-Snape ma kłopoty. Voldemort wyżywa się na nim za ucieczkę Malfoy'ów. Jest bardzo wkurzony. - powiedział, siadając na drugim fotelu.
-Voldemort czy Severus? - zachichotał jakby pozornie nie martwiąc się o Mistrza Eliksirów.
-Jestem prawie pewny, że oni obydwoje. - odparł.
Staruszek pokiwał głową.
Po trzech minutach spokoju otworzył szafkę i wyciągnął z niej gazetę.
Podał ją Wybrańcowi, by ten przeczytał.
CZYTASZ
Dices ad tempus jus /Harry Potter/
Fanfiction/fragment opowiadania/ -Wiesz, Harry, ja z Remusem bardzo chcieliśmy mieć dzieci, a że obydwoje jesteśmy mężczyznami nie mieliśmy takiej możliwości. Lecz Lily, piękna i słodka Lily, zaproponowała nam, iż może pomóc. Ona, ona zgodziła się nosić nasze...