CAPUT QUINDECIM

2.6K 233 12
                                    

Jak myślicie, pod rozdziałem do czwartego będzie 90 ☆? Najwięcej w tej książce to 97 (chyba). Jeżeli tak, to wtedy w jeden dzień będą dwa rozdziały.

*Lucky Töpfer*

/.../ - myśli

-Lucky! Do cholery gdzieś tu się podziewał? - zawołała młoda kobieta o czerwonych włosach.

Westchąłem w duchu. Wiedziałem, że będę miał przerąbane. Przez ten spacer Ashley nie da mi spokoju przez najbliższy miesiąc.

-Jestem!

-Wiem do cholery. Pytam się, gdzie byłeś jak cię nie było.

Zignorowałem ją i skierowałem się do mojego pokoju. W oddali słyszałem jeszcze jej burczenie pod nosem.

/Jezu, więcej z nią nie wytrzymam. Mieszkam tu dopiero trzy tygodnie, a ta zachowuje się jak moja matka. Lub co gorsze żona./

Z westchnieniem podeszłem do komody stającej w rogu pomieszczenia. Chwyciłem telefon leżący na niej i odblokowałem.
Puściłem pierwszą lepszą piosenkę, która nawinęła mi się pod palec i opadłem na łóżko myśląc.

Jeszcze trzy tygodnie temu nie pamiętałem kim jestem, co robiłem w życiu. Nie wiedziałem nic.

Na szczęście powoli, z czasem wszystko wracało, aż dowiedziałem się więcej, niż wiedziałem wcześniej. Wszystko spokojnie ułożyło mi się w głowie. Wiedza, którą posiadłem przez piętnaście lat życia, a także zrozumienie innych.
A co najważniejsze zrozumienie mojej magii i celu życia.

Już wcześniej oczywiście
wiedziałem, że muszę zabić Voldemorta, by pomścić rodziców i wszystkich zmarłych w zarówno pierwszej jak i w drugiej wojnie, lecz teraz zrozumiałem coś, co wcześniej wypierałem ze świadomości.
To, że będę musiał umrzeć, by zabić Riddle'a. I byłem gotów to zrobić, lecz najpierw zdecydowałem się pożyć.

I dlatego codziennie przez ostatni tydzień chodziłem do najróżniejszych klubów,  by zasmakować życia.

Jednak dzisiaj dotarło do mnie, że muszę wrócić do nauki magii, by mieć jakiekolwiek szanse na wygraną. I zdecydowałem. Nie chciałem wrócić do Hogwartu, bo pewnie każdy, w całym zamku i okolicach, nienawidził mnie za ucieczkę.

-Eh. Gdzie tu się wybrać???

Od razu do głowy mi wpadła nazwa szkoły. Gdy myśl rozbłysnęła, wiedziałem, że znajdę tam informacje. O jednym z trzech.

- Dumstrang jest najlepszym, jeżeli chcę się nauczyć czarnej magii. A muszę to zrobić.

Przez chwilę siedziałem w ciszy.

-Tylko cholera jak to zrobić?! Szlag!

###

Panie Potter,
Instytut Magii Dumstrang z chęcią przyjmie pana pod swe skrzydła. Umowa zostanie aktywowana dnia jutrzejszego, kiedy to Pan przybędzie do zamku.
Cieszymy się z takiego obrotu spraw, gdyż staramy się uczynić Dumstrang przyjemniejszą szkołą z nowymi tradycjami.

Dyrektor,
Bell Gregorowicz.

###

-Albusie! Dowiedzieliśmy się niej rzeczy o Harry'm! - oznajmiła Minerwa bez owijania w bawełnę.

Rozejrzała się ze spokojem po pokoju nauczycielskim, patrząc na Oriona i Johna.

Mężczyźni poderwali się ze swoich miejsc. Szybko podeszli do kobiety.

-Co? Gdzie jest Szczeniak? Nie trzymaj nas w niepewności Minny. - odezwał się Remus.

-Harry, on załatwił sobie nietykalność w Dumstrangu. Dogadał się z nowym dyrektorem, którym okazał się wnuk Gregorowicza. Zaproponował mu warunki, które były temu na rękę. - mówiła, patrząc na swojego przełożonego. - A ten je przyjął.

Albus pogładził się po brodzie w zamyśleniu. Zdawać by się mogło, że zasnął, gdyby nie błekitne tęczówki, które błądziły.

-Musimy pojechać tam. Musimy się dowiedzieć, co stało się z Harry'm i gdzie był.

-Musimy go sprowadzić! - warknął Syriusz, zrywając się na równe nogi. - Skoro mówiłeś, że stracił pamięć, teraz najwyraźniej musiała mu wrócić. Chcę mojego syna z powrotem!

-Nie tak szybko. - ostudziła jego zapał McGonagall. - Według informatorów, Harry kazał założyć tarcze, które nie przepuszczają dorosłych, a także osoby, które go nienawidzą.

Słowa wydobywające się z gardła nauczycielki, szybko ostudziły entuzjazm reszty.

Cała czwórka pogrążyła się w ciszy, starając się znaleźć jakiś sposób, by dotrzeć do Pottera.

-Hermiona i Ron. - zaproponował w końcu Remus. - Są dziećmi i kochają Harry'ego. Jeżeli ktoś ma go sprowadzić, to tylko oni.

-Tak. Będą musieli. Jednakże niech wezmą Dracona. Sądzę, że zaprzyjaźnili się wystarczająco, kiedy Harry odszedł, by sobie poradzić doskonale.

-Jak my byśmy nie dali rady, to oni też!  - zaperzył się Back.

Albus wpatrywał się w niego w milczeniu. Po chwili powiedział:

-Oni są z nim dłużej.

-Są tylko przyjaciółmi, my jesteśmy jego rodziną! - krzyknął.
Wilkołak wiedział o co chodzi dyrektorowi. Ze smutnym uśmiechem mruknął :

-Czy dla nas James był tylko przyjacielem?

Dices ad tempus jus /Harry Potter/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz