Pozbieranie swoich rzeczy zajęło czarodziejom trzy dni.
W sumie to tylko Harry'emu. Pozostała trójka jeszcze nie zdążyła się do końca rozpakować, więc u nich wystarczyło machnąć różdżką i wszystko się ułożyło.Potter swoje ubrania, książki, a także inne prywatne przedmioty miał poroznoszone po całym uniwersytecie.
Gdy rudzielec poradził mu użyć magii, ten go ofuknął i wymamrotał coś o tym, że są to za ważne rzeczy, żeby chociażby maleńka rysa powstała na nich i nie dał sobie przemówić do rozumu, że tak będzie lepiej i szybciej, co zaś poskutkuje szybszym odjazdem do Hogwartu.
I tu pojawiło się kolejne pytanie. Przynajmniej dla Rona, Hermiony i Draco.
Jak oni dostaną się do Hogwartu. Bo przecież do szkół pociąg kursuje cztery razy do roku, a żeby dostać świstoklik musieliby czekać coś koło sześciu dni. Przy dobrych wiatrach oczywiście. Gdy Ministerstwo jest szczególnie zajęte, wszystkie procedury mogą trwać nawet do dwóch tygodni.
Oni sami, aby się dostać do Drumstrangu czekali cztery i to przy przyspieszeniu sprawy przez Albusa, a teraz nie mogli nawet do niego napisać w tej sprawie, bo sowy nie kursowały w kierunku Szkocji.
W końcu zirytowany Harry przerwał im ich zagwozdki , mówiąc, że dostaną się tą samą drogą co on. I pomimo wielu próśb o wyjawienie czym odjadą, ten nie chciał odpowiedzieć.
*****
W końcu nastał ten jakże długo wyczekiwany dzień powrotu do zamku.
Nie był on szczególnie szczęśliwy, bo bohaterowie wiedzieli, że po napaści Śmierciożerców na pewno zostały jakiejś ślady. W postaci wyrwanej wierzby bijącej czy ubytków murów.
Harry czekał już na pozostałą trójkę na dolnym hallu w otoczeniu kilku uczniów i dyrektora.
-Jesteś pewien, że chcesz już odejść? Wiesz, że w naszej szkole masz jeszcze zapewnioną pełną dyskrecje i swój pokój.
-Muszę. Nauczyłem się wszystkiego co chciałem, a nawet odrobinę więcej. Znalazłem wszystko co było mi potrzebne, dzięki uczniom tej placówki, za co gorąco dziękuję, ale będę niestety zmuszony zmienić odrobinę ich pamięć, bo nic z tego co się dowiedzieli, nie może ujrzeć światła dziennego. - mruknął chłopak.
-Rozumiem. Mam jednak jedno pytanie. Czy nasza umowa dalej będzie obowiązywać, gdy wyjdziesz ze szkoły?
-Tak. - powiedział, po czym odwrócił się do zebranych uczniów po czym szepnął. - Obliviate.
Akurat skończył, gdy zeszła reszta hogwartczyków.
-Jesteście gotowi?
Na ich skinienie podszedł, biorąc uprzednio swoje torby w rękę. Drugą wyciągnął doń, a ci złapali go, choć nie wiedzieli po co.
-Trzymajcie się! - wykrzyknął, a zaraz po tym porwał ich wir aportacji.
Gdy wylądowali, Potter zauważył, że tylko on i Draco utrzymali się na nogach.
Rzucił nastolatkowi pytające spojrzenie, a ten się odwdzięczył tym samym.
- Ty pierwszy.
- Ojciec teleportował się ze mną kilka razy, abym mógł się nauczyć nie wywracać, ani nie wymiotować. - wyjaśnił, rozglądając się jednocześnie dookoła.
Wybraniec poszedł jego przykładem.
Nie było ani śladu, po odbytej napaści na zamek.
Mury stały pewne, stare i nieugięte, wierzba bijąca ponownie okupowała teren należący do niej, choć wprawne oko mogło dostrzec, że drzewo jest widocznie młodsze niż to poprzednie, a młody Black mógł się założyć, że tunel do Wrzeszczącej Chaty został odpowiednio przez Dumbledore'a ukryty i zabezpieczony.
-To jak się zdołałeś aportować? - spytał Malfoy, gdy Gryfoni stanęli już na nogi.
-Bez różdżki! - wykrzyknęła podekscytowana Hermiona.
-I w tym wieku. - mruknął zazdrośnie Ron.
-Moja magia zrobiła to sama. Po wypadku na OPCMie i mojej amnezji wyraźnie wzrosła i jestem w stanie używać każdego rodzaju bez ograniczeń. - wyjaśnił w końcu, żeby dali mu spokój.
-TO JEST NIESAMOWITE!!! - zawołali.
Czarnowłosy wyminął ich i zaczął iść w stronę szkoły, aby zorientować się na czym stoi obecna sytuacja.
W tle słyszał, że jego towarzysze plotkowali o nim, nawet nie starając się rozmawiać przyciszonymi głosami.
Prychnął z rozdrażnieniem.
Wtedy drzwi szkoły otworzyły się.
CZYTASZ
Dices ad tempus jus /Harry Potter/
Hayran Kurgu/fragment opowiadania/ -Wiesz, Harry, ja z Remusem bardzo chcieliśmy mieć dzieci, a że obydwoje jesteśmy mężczyznami nie mieliśmy takiej możliwości. Lecz Lily, piękna i słodka Lily, zaproponowała nam, iż może pomóc. Ona, ona zgodziła się nosić nasze...