CAPUT VICESIMDUM + koniec

2.3K 154 13
                                    

Smutny koniec. To ostatni rozdział.

Czanowłosy posuwał się naprzód, co chwilę ściągając jakiegoś Śmierciożercę ze swojej drogi. Mimo wszystko starał się ich nie zabijać tylko unieruchomiać, bądź poważnie poturbować.

Jedynie jednego z piesków Voldemorta musiał zabić, gdyż ten chciał jakąś dziewczynkę ze Slytherinu poćwiartować.

Nastolatek wiedział, że musi się pospieszyć, bo inaczej będzie ginąć jeszcze więcej niewinnych ludzi, a tak to zginie tylko jeszcze jeden człowiek. Reszta będzie bezpieczna.
Zamknął więc oczy, próbując wejść do umysłu Czarnego Pana. Przeszedł jak nóż przez roztopione masło.

-Nie dasssz rady, Dumbledore! Jesssteśś za ssstary i przegrassssz! Zabiję wtedy jessszcze tylko tego bachora i będzie sssspokój!

-Nie dasz rady Tom. Jesteś za słaby.

-Wielka Sala. No tak, mogłem się spodziewać, że ten Lord od siedmiu boleści będzie chciał być w epicentrum wydarzeń. - prychnął.

Szybko ruszył w tamtym kierunku. Wiedział, że starsi uczniowie obraniali tych młodszych o siebie nawzajem, ale nie mogli tak ciągnąc nonstop. W końcu się zmęczom i odpuszczą.

-Nie dopuszczę do tego! - obiecał sobie. - Choćby nie wiem co.

###

-Poddaj się w końcu Dumbledore! -krzyczał Marvolo, rzucając raz za razem zaklęcia.

Starzec nic nie odpowiadał, tylko zaatakował jeszcze zacieklej, czując, że traci już energię.

Niech Harry już przybędzie.

-Walcz ze mną, Riddle! - wykrzyknął męski głos.

Harry.

-Wybraniec w końcu raczył się zjawić i walczyć. Jakże... odważnie. Na początku pozwalać ginąć za siebie nic nie znaczącym pionkom, a później i tak zginąć.

-Zamilcz! - wrzasnął nastolatek.

-Ty mi rozkazujesz? Zwykły śmieć! - zachichotał.

-Sectusempra! - Harry momentalnie rzucił czar.

Czarny Pan odstąpił na bok, samemu włączając się do walki. Walki przeznaczonej im już od piętnastu lat.

-Remove sulum tab! - biały promień poleciał w stronę Wybrańca.

Ten szybko wzniósł tarczę i przeszedł do mocnego kontrataku.

-Secare!

-Avada Kedavra!

-Crucio!

-Adolebitque!

Zaklęcie delikatnie drasnęło Pottera.

Z jeszcze większą werwą zaczął rzucać zaklęciami, ale wiedział, że to nic nie da. Nieważne jak bardzo się zaweźmie, to i tak zginie.

Takie jest jego przeznaczenie.
Przeżyć piętnaście lat w smutku i cierpieniu, by umrzeć i zostawić po sobie płacących ludzi. I towarzysza, który jeszcze nie wie, że nigdy się nie połączy ze swoim wybrankiem.

Spojrzał szybko na Albusa, który walczył z trzema Śmierciożercami, by chronić innych walczących.
Jakby wiedząc, że Black na niego patrzy, rzucił mu spojrzenie spod tych niebieskich oczu.

Szok pojawił się na jego twarzy, lecz ze smutkiem skinął głową.

Zrozumiał i zaakceptował. Wiedział, że nie ma wyjścia.

-Żegnaj. - wymamrotał do swojego ,, dziadka".

Widząc, że Tom wypowiada te dwa kończące słowa wykrzyknął:

-Animus nostris reponere!

-Avada Kedavra!

Patrzył jak zielony promień dosięga chłopca. Na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, który zaraz zanikł.

Patrzył przerażony na swoje ciało stojące naprzeciwko niego i zaklęcie lecące w jego stronę. Następnie poczuł wszechogarniającą lekkość i spokój.

Czerwonooki pierwszy aż w życiu miał smutek wymalowany w oczach. Nie była to jego dusza, a ona wiedziała co musi zrobić. Wskazała różdżką na siebie i wymamrotała końcowe słowa.

-Avada Kedavra.

Dla niego był to koniec psot.
Zrobił to co musiał, teraz może odpocząć.

Kochani!
Druga część zmienia się w drugie opowiadanie co by było gdyby...
Motyw pozostanie.
Mam nadzieję, że wam nie przeszkadza?
Jak coś piszcie.
I jeszcze jedno.

Kto chętny na zrobienie okładki,  czy ma być w tej książce?

Dices ad tempus jus /Harry Potter/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz