Rozdział dwunasty. Szalony doktorek, czy kochający ojciec?

4.2K 237 16
                                    

  Poniżej jasnych

Lecz wyblakłych świateł

Rozpaliłeś ogień w moim sercu  


Gdzieś tydzień później Patryk musiał z samego rana jechać do pałacu. Stało się coś poważnego. Chciał bym jechała z nim ale miałam mdłości i powiedziałam mu, że nie ruszę się z tego łóżka choćby mnie wyciągał siłą. Zgodził się bym ten jeden raz została sama. Na dobre obudziłam się dopiero koło południa. Czułam się już dużo lepiej. Zrobiło się ciepło, więc postanowiłam iść na spacer. W końcu sama. Brakowało mi trochę takiej swobody. Uczesałam włosy w warkocz, wcisnęłam się w sukienkę i wyruszyłam. Nie chciałam iść nigdzie daleko. Po co niepotrzebnie denerwować Patryka? Nie wchodziłam nawet do lasu, szłam sobie spokojnie ulicą prowadzącą do większego miasta. Po obu stronach rozciągały się pola. Uwielbiałam ten widok.

Usłyszałam nadjeżdżający samochód, więc zeszłam na pobocze. Jednak duży czarny van zatrzymał się tuż obok mnie. Chcieli zapytać o drogę? Stanęłam. Z auta wysiadło dwóch mężczyzn, dość porządnie ubranych.

- To ona?

- Na to wygląda. Narzeczona władcy wilków we własnej osobie.

Cofnęłam się o krok. Skąd oni to wiedzieli? I kim byli?

- Pojedzie pani z nami - oznajmił jeden z nich.

- Przykro mi, ale muszę odmówić. Nie wiem o czym panowie mówią. Jakich wilków?

- Niestety to nie była prośba. - mruknął mężczyzna i złapał mnie za ramię. Próbowałam się wyrywać jednak bezskutecznie. W końcu wrzucili mnie na pakę mini- busa. Byłam przerażona. Na szczęście nie zabrali mi komórki. Napisałam do Patryka.

,, Pomocy! Porwali mnie. Czarny van. Chyba Suzuki. Nie wiem gdzie jadę. Nie wiem kim są. ''

Na odpowiedź nie czekałam długo.

,, Znajdę cię ''

Uśmiechnęłam się i schowałam telefon do stanika. Miałam nadzieje, że nię będę molestowana.

Nie jechaliśmy długo. Zatrzymaliśmy się już po dwudziestu minutach. Zostałam wręcz wywalona z samochodu, potem zaprowadzili mnie do jakiejś jaskini. Schodziliśmy dość głęboko w dół, jakby do kopalni. Wszędzie było ciemno, mokro i brudno. Do czasu... Kiedy otworzyły się przed nami wrota oślepił mnie blask jasnych żarówek. Weszliśmy do korytarza, który wyglądał jak wyjęty rodem z jakiegoś filmu o kosmitach. Metalowe ściany i podłoga. Po prostu jak statek kosmiczny. Weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia. Było urządzone dużo cieplej. Przypominało trochę gabinet u psychologa. Mężczyźni kazali mi usiąść na niewygodnym krześle. Potem wyszli. Chyba na kogoś czekałam. Bałam się wyjąć telefon, by zadzwonić do Patryka. Mogli mnie obserwować. Po chwili drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wszedł facet, gdzieś po sześćdziesiątce. Siwy, dość niski a może raczej lekko zgarbiony. Ubrany ładnie. Koszula, krawat. Uśmiechnął się do mnie i usiadł na przeciwko.

- Nazywam się Thomas Dennison. Jestem doktorem. Moją specjalizacją zawsze była genetyka. Pochodzę z Pheonix. - przedstawił się grzecznie. - Proszę mi wybaczysz, jeśli się przestraszyłaś, lub odczułaś niewygodę, jednakże mam swoje powody aby cię tu sprowadzać. Pragnę ci o nich opowiedzieć, zanim surowo mnie ocenisz.

Skinęłam niepewnie głową. Musiałam przyznać, że mężczyzna wzbudził moją ciekawość.

- Mam córkę, która ma obecnie dwadzieścia lat, nazywa się Ashley. Jest piękną kobietą. A raczej była. Otóż prawie cztery lata temu zachorowała na raka. Niewyleczalny guz mózgu. Przez pół roku szukałem sposobu aby ją wyleczyć. Wpadłem na niego przez przypadek. A raczej on wpadł na mnie. Młody wilk. A raczej człowiek, który potrafił się w wilka przemieniać. Schwytałem go. Okazało się, ze wilki są odporne na wszelakie choroby. Jedyne co może ich zabić, to jakaś fizyczna rana. Pobrałem jego DNA i wszczepiłem je mojej Ashley. Jej stan zaczął się poprawiać, jednak musiałem powtarzać proces przynajmniej raz na miesiąc. Sam nie wiem czemu, ale po tym okresie jej ciało jakby odrzucało DNA wilka. Cóż. Chłopak zmarł dwa lata później. Myślałem, iż wymagałem od niego zbyt dużo. Jednak potem dowiedziałem sie, że wilki mają swoich przywódców. Najsilniejszych ze wszystkich. Wiedziałem, że taki osobnik zapewniłby mojej kruszynce długie życie. Dowiedziałem się również o waszej osadzie. Wyciągnąłem to siłą od mojego znajomego, notabene Łowcy. Przyleciałem więc do Polski. Zbudowałem ten schron i obserwowałem was. Wiem wszystko. Również to, że ten młody władca sam przyjdzie tutaj po ciebie. Przykro mi, ale dla mojej córki zrobię wszystko.

Z początku zamarłam. Zaczęłam ciężko oddychać, złapałam się mocno oparcia od krzesła. On był szalony! Zamierzał więźić Patryka i robić na nim jakieś eskerymenty?! Po moim trupie!

- On nawet nie wie, gdzie jestem! - szczeknęłam.

- Spokojnie postaram się aby się dowiedział. - Uśmiechnął się łagodnie Thomas.

- Nie pozwolę ci...

- Uwierz, nie jest mi z tym łatwo. Ubolewam nad co robię, ale Ashley jest najważniejsza. Podejrzewam, że twój wilk zrobiłby to samo, gdyby chodziło o ciebie. A ty? Gdybyś mogła uratować mu życie, krzywdząc kogoś innego... Co byś zrobiła?

Zagryzłam wargi i spuściłam wzrok. Cholera. Dobre pytanie....

Należysz do mnie 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz