Rozdział 71. Minęło troszkę czasu.

2.8K 212 30
                                    


Już czułem ten mrok i chłód
Ale nigdy nie będę tańczył tak jak mi zagrasz
I nawet jak los to wróg
I niedaleko pada tutaj berło od błazna
Musiałem dać krok na przód
A teraz bracie życie piękne mam jak Islandia  



Amelia


Z niecierpliwością czekałam na nowiny od Korneliusza, przyjaciel mnie nie zawiódł i już następnego dnia wpadł do nas na kawę. Z wrażenia zapomniał ponarzekać na jej jakość, z daleka emanował szczęściem. 

- Zabrałem go na spacer po lesie, z początku był taki nieśmiały wręcz gburowaty. Ja za to gadałem jak najęty, znacie mnie. W końcu temat zszedł na Patryka, obaj zachwycaliśmy się jego tyłkiem, opowiedziałem mu również o tych boskich bokserkach...

- Słucham? - Warknął mój mąż podnosząc głowę znad telefonu. 

- Spokojnie Ptysiu - Kornel machnął ręką - Potem stało się coś niesamowitego. Fabian powiedział, że mam bardzo ładne oczy. Rozumiecie... Oczy! Kto w tych czasach patrzy na takie rzeczy?!

- Ja - Mruknął Patryk. 

- Sam nie wiem co mnie napadło, ale złapałem go za rękę... A on jej nie puścił. Umówiliśmy się też na jutro. 

- To wspaniale  - Uśmiechnęłam się. 

Patryk mruknął coś tylko z cieniem bladego uśmiechu. No tak. Godzinę wcześniej dowiedział się, że całe stado młodych zaginęło w okolicach jaskiń. Zamieszkało tam coś nowego, Emil określił te bestie jako dziwne patyczkowate wampirzyska. 

- Będę się zbierał, obiecałem porozmawiać ze starzyzną. - Podniósł się, cmoknął mnie w policzek i wyszedł. 

- A on co? Zazdrosny? - Zdziwił się Korneliusz. 

Opowiedziałam więc mu na szybko o nowym zagrożeniu w lesie. 

- Fabian mnie obroni  - Machnął lekceważąco ręką - Wracam, muszę spytać się Natalki czy pożyczy mi swoją odżywkę. 

Kiedy zostałam sama poczułam się źle. Już tak długo panował względy spokój, czyżby miało się to zmienić? 



DWA LATA PÓŹNIEJ.


Patryk. 


Byłem wyczerpany. Całą noc patrolowałem okolice jaskiń, bałem się tam wysyłać jakiekolwiek stado. Bestie spod ziemi wychodziły rzadko, ale zawsze niosły za sobą cień śmierci. Starsze wilki nazywały je Weksonami. Wiedziałem tylko tyle, że jeśli wampir wypił krew z innego wampira zamieniał się właśnie w coś takiego. Weksony poruszały się na czterech powyginanych kończynach, były łyse, a cała ich gęba to tylko wielkie kły. Niebezpieczne skurwysyny. Wiedziałem, że będę kiedyś zmuszony ustanowić nowe patrole, bo sam nie dam rady. Całą noc łaziłem po lesie, potem kilka godzin w biurze, no i w domu zabawa z dzieciakami. Nie chciałem ich zaniedbywać. Teraz też już na mnie czekały. Przed wejściem do domu wyprostowałem się i nakleiłem na twarz wesoły uśmiech. Kiedy tylko otworzyłem drzwi podbiegła do mnie Madzia piszcząc wesoło.

- Tata, tata, tata! - Rzuciła mi się w ramiona.

Moja kochana, mała księżniczka. I jak miałbym teraz się położyć do łóżka? 

- Namalowałam ci laulke! - Powiedziała z powagą - Pochwal. - Wręcz zażądała. 

Złapałem kartkę, którą machała mi przed twarzą. Tym razem uśmiechnąłem się całkowicie szczerze. Cztery patyczaki przedstawiające naszą rodzinę. 

- Przepiękna - Cmoknąłem ją delikatnie w czółko.

Laurkę złożyłem na pół i schowałem ją do portfela, by móc zawsze na nią spojrzeć. 

- Gdzie mamusia? 

- Na góze, z Michalem. Choly - Wzruszyła ramionkami. 

Chory? Czemu Amelia mi o niczym nie powiedziała? Wbiegłem do pokoju syna i dopiero tam odstawiłem Madzię na ziemię. Michaś leżał w łóżeczku, był jakiś blady. Tuż obok niego wiernie trwała Amelka. Miała cienie pod oczami i rozczochrane włosy. Zerknęła na mnie, potem na Magdę. 

- Ona była na dole? - Spytała sennie. 

Kiwnąłem głową i podszedłem do łóżka. Michał spał, przyłożyłem dłoń do jego czoła. Gorące, cholera. 

- Myślałam, że bawi się u siebie. Boże, co ze mnie za matka. Mogła spaść ze schodów - Przygryzła wargę. 

- Aniele, spokojnie - Odparłem miękko. - Co mu jest? 

- Lekarz mówił, że jest po prostu przeziębiony, ale mały tak się męczy. Nie spałam całą noc. 

A ja cały tydzień. Nie powiedziałem jej tego jednak by się nie martwiła. Myślała pewnie, że drzemię chociażby w pracy. Chciałbym. 

- Och, póki pamiętam. Na dole leży zaproszenie na ślub Jacka i Natalii. 

- W końcu co? - Zachichotałem. 

- Korneliusz i Fabian pomagają przygotowywać wesele. 

- Dobrana z nich para, prawda? 

Amelka skinęła głową i zmrużyła oczy. Czyżby moje wyczerpanie było aż tak widoczne? Szlag. 

- Powinieneś odpocząć. 

- Nie martw się o mnie, jestem nie do zajechania. Wiesz o tym Poza tym jutro wyznaczę patrole stadom z długim stażem. Weksony od pewnego czasu już nie wychodzą. 

Amelka nie musiała wiedzieć, że wręcz zasypiałem na stojąco a każdy mięsień bolał mnie jak przeklęty nawet przy małym ruchu. 

- Wziąłeś leki, prawda? 

- Jasne, od dwóch lat nie zapomniałem nawet raz - przekręciłem oczami. 

Westchnąłem.Jeszcze jedna noc i naprawdę odpocznę. Kręciło mi się w głowie. Chociaż... Może mógłbym się przespać nawet teraz? 

- Tata, tata chodź, zlobilam podwieczolek dla lalek. Chodź.  - Madzia złapała mnie za rękę. 

Cóż, to tyle jeśli chodzi o sen. 



Przepraszam Was bardzo za tak króciutki rozdział, ale pisałam go zbierając się do kina. Jutro dodam kolejny ;) 

Należysz do mnie 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz