Rozdział dwudziesty-pierwszy. Wizja. Popełnię samobójstwo?

4K 240 8
                                    


Patryk.

Niosłem Amelię do sypialni, kiedy odezwał się mój służbowy telefon. Cholera jasna! Musiałem go odebrać. Dzwonili na niego tylko w wyjątkowych wypadkach. Westchnąłem i odstawiłem narzeczoną na ziemię. Spojrzała na mnie rozbawiona. Posłałem jej blady uśmiech i przyłożyłem telefon do ucha.

- Mów.

- Babka Janina miała wizję... - odezwał się Szymon, dowódca straży.

- Wizję? Ostatnio doznała jej, gdy byłem jeszcze mały. Niestety nie wiedziałem o czym opowiadała, ale czemu zawracasz mi dupę jakimiś bredniami?

- Obawiam się, że to nie są brednie Władco. Jej ostatnia wizja dotyczyła rychłej śmierci twojego ojca, jednak zbagatelizował ją. Tak jak ty teraz. Tydzień później był martwy...

- Rozumiem.

- Babka Janina ma wizję, tylko w wypadku bliskiej śmierci Wielkiego Alfy.

- Ile już razy omal nie umarłem?

- Z tego co mi już zdążyła powiedzieć, wtedy śmierć po prostu nie była ci pisana.

- Czego dotyczyła ta wizja?

- Oznajmiła, że powie tylko tobie i pani Amelii. To nie zajmie dużo czasu. Przyjedźcie na chwilę do jej domu, jeśli mogę prosić

- Dobrze. Zaraz będziemy.

Amelka spojrzała na mnie zdziwiona. Zabawnie wtedy wyglądała. Jak mopsik.

- Zawieziesz nas gdzieś?

- Hę? Gdzie?

- Babka Janina miała wizję mojej śmierci - wyznałem.

- Kim ona jest?

- To chyba najstarsza wilczyca w całej osadzie. Ponoć długowieczność zawdzięcza temu, że miała kiedyś w rodzinie wiedźmę. Dzięki temu raz na jakiś czas miewa wizję. Ponoć trafne.

Amelia skinęła głową. Wcisnęliśmy gościom kit, że jedziemy po kolejne piwa oraz żarełko i zapakowaliśmy się do auta. Poprowadziłem dziewczynę drogą w las.


Dom babki Janiny stał na samym końcu Osady, otoczony zewsząd starymi, potężnymi dębami. Sama chatka prezentowała się za to dość marnie. Ot, mały, drewniany klocek z podniszczonym dachem. Wielokrotnie proponowałem jej remont domu, jednak za każdym razem odmawiała. Mówiła, że kocha swój domek taki jaki jest. No dobra... O ile lubi się zapuszczone rudery... Zapukałem pewnie w drzwi.

- Wejdź Władco.

Weszliśmy do małej izdebki. Tak jak myślałem. Babcia posiadała tylko jeden pokój. Miała w nim wszystko. Kuchenkę, małą lodóweczkę, łóżko, dwa fotele oraz wielki regał na książki. Babka Janina stała przy oknie. Wyglądała jakby miała zaraz umrzeć... Cała pomarszczona, zgarbiona. Aż się trzęsła, jednakże w jej oczach wciąż lśnił młodzieńczy blask.

- Życzyłaś sobie nas widzieć.

- Z początku chciałabym poznać pana wybrankę, jeśli można.

Amelka podskoczyła, jakby ktoś wbił jej igłę w tyłek i podeszła szybko do staruszki. Wyciągnęła ku niej rękę i uśmiechnęła się.

- Nazywam się Amelia. Bardzo mi miło.

- Mnie również, drogie dziecko. Usiądźcie proszę.

Opadliśmy na fotele, babcia usiadła na przeciw nas na łóżku. Zacisnęła dłonie w pięści. Była bardzo zdenerwowana. Czułem to.

- Jak już pan wie, miałam wizję.

- Tak, mojej śmierci - oznajmiłem prawie ziewając.

- Radziłabym się panu tym bardziej zainteresować. - mruknęła.

- Proszę opowiedzieć.

- Dokładnie za dwa dni, o tej samej porze pani Amelia wybierze się na spacer po lesie. Weźmie swojego psa i uda się w stronę jeziora. Będzie chciała odpocząć od domu, gdzie panuje wrzawa od momentu przyjęcia gości. Tego też dnia jedno ze stad nie spełni swego obowiązku i pozwoli jednemu z nielicznych już wampirów uciec z jaskini. Będzie głodny i oszalały, bo odkąd Hubert zabrał większość sług do siebie w jaskiniach panuje głód, jaki nie panował nigdy. Biegnąc przez las rozpozna zapach pani Amelii. Nasiąknęła także twoim zapachem Panie. Wampir ten nienawidzi cię z całego serca. Poczuje coś gorszego niż pragnienie. Chęć zemsty. Znajdzie panią Amelię, którą najpierw dotkliwie pobije a dopiero potem wypije jej krew. Następnie porzuci jej zmaltretowane ciało pod osadę...

Zerwałem się z miejsca. Serce biło mi tak szybko, że aż słyszałem ogłuszający szum w uszach. Wkurwiłem się. Po prostu się wkurwiłem. Inaczej tego nie nazwę. Spojrzałem na moją ukochaną. Była blada ze strachu. Mój kochany anioł...

- Jeden ze strażników odnajdzie ją - kontynuowała babka, nie zważając na moje dzikie zachowanie - Zaniesie ją do pałacu, i położy na łożu w jednej z komnat. Potem zawiadomi ciebie. Udasz się do niej. Spojrzysz na nią i po prostu wyjdziesz z pokoju. Ze stoickim spokojem wrócisz do biura i staniesz przy oknie. Po chwili z szuflady biurka wyciągniesz swój stary pistolet, przyłożysz go do głowy i...

- Przestań! - wrzasnęła Amelia wysokim głosem.

Była roztrzęsiona. Przyłożyła dłonie do uszu i pochyliła się. Jej ciałem wstrząsnął szloch. Uklęknąłem przed nią.

- Spokojnie malutka, przecież nic się nie stanie - szepnąłem. - Znajdę i zabije tego skurwysyna.

- Wystarczy, że tego dnia pani Amelia nie wyjdzie z domu. - zapewniła babka Janina.

Mimo wszystko, czułem się okropnie. Gdyby nie ta cała wizja, za dwa dni straciłbym wszystko co mam. Nic dziwnego, że postanowiłem się zabić. To logiczne. Nie zniósłbym tego cierpienia. Jeśli nie byłoby jej.... Nie byłoby nic. Walić przyjaciół... Jebać osadę i każdego wilka w niej. Liczyła się tylko ona. Już dawno sobie zaplanowałem, że jeśli ona umrze to ja zaraz po niej.

Amelia wstała z i wręcz wybiegła z chatki. Podziękowałem babce Janinie i wyszedłem za nią. Czekała na mnie przy samochodzie.

- Naprawdę jesteś idiotą - warknęła - Jak mogło ci wpaść coś takiego do łba?

- Gdybyś umarła, nie mógłbym żyć bez ciebie - wzruszyłem ramionami.

- Mówisz to z takim spokojem....

- Nie mam się o co denerwować. Chodź, wracajmy do reszty. Pewnie się zastanawiają gdzie jesteśmy.

- Myślisz, że mam teraz ochotę na jakieś ogniska? Mam chłopak okazał się psychopatą ze skłonnością do uwielbienia pistoletów.

- Nic sobie przecież nie zrobię póki żyjesz...

- A jeśli bym kiedyś odeszła od ciebie ?!

- Czekałbym. Póki żyjesz, ja istnieje.

- Rozumiem. - westchnęła. 

- No już. 

Przytuliłem ją i pocałowałem delikatnie. 

Należysz do mnie 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz