Rozdział dwudziesty siódmy. Oczepiny i mała zemsta.

3.8K 209 36
                                    


Patryk.

Nie mogłem się na nią napatrzeć. Biło od niej tak majestatyczne piękno, że zapierało dech w piersi. Ciągle się uśmiechała, wyglądała wtedy tak uroczo. Była moją żoną, należała do mnie. Miałem to już na papierze. Uśmiechnąłem się pod nosem. Siedziałem przed salą weselną. Musiałem trochę odsapnąć. Powinienem już przywyknąć do bycia w centrum uwagi, jednak chyba tak się nie stało. Każdy chciał ze mną rozmawiać, co chwilę ktoś poklepywał mnie po plecach, musiałem zatańczyć chyba z sześcioma ciotkami Amelki. Ze środka dochodziła wesoła muzyka. Spojrzałem w niebo.

- Mam nadzieję, że patrzysz na mnie teraz tato i widzisz jak szczęśliwy jestem. - szepnąłem w pustkę. - Chciałbym być takim ojcem, jakim ty byłeś.

Westchnąłem i zamknąłem oczy. Przypomniałem sobie te spokojne, leniwe wieczory które spędzałem z tatą w pałacu. Jego ciepłe spojrzenie i krzywy uśmiech. Taki sam jak mój.

- Pan młody powinien chyba świętować z resztą rodziny, a nie smucić się na zewnątrz. Jeśli już znudziła ci się żona, zaopiekuje się nią - zażartował Emil.

Tak bardzo się zamyśliłem,że go nie usłyszałem. Cholera. Powinienem zachowywać więcej czujności. Brak jakichkolwiek walk od kilku miesięcy chyba za bardzo mnie rozleniwił.

- Nie będzie takiej potrzeby. - mruknąłem.

- Nadal jesteś na mnie zły? Jeśli ponownie chcesz strzelić mnie w pysk, proszę bardzo. Wesele bez zadymy to nie wesele.

- Nie zrobię tego Amelce. Chcę by zapamiętała ten wieczór jak najlepiej.

- Zapamięta. Nawet ślepiec zauważy jaka jest szczęśliwa.

- Zrobię wszystko, by tak było już zawsze. - zapewniłem gorliwie.

- Wiem o tym. Wszyscy wiemy. Uwierz mi, ona również. Stary, wybaczyć mi tamtą akcję. Musisz wiedzieć, że nigdy nie chciałem ci jej odebrać. Podoba mi się to fakt. Nie tylko mnie. Jest piękna. Musisz pogodzić się z tym, że mężczyźni się za nią oglądają.

- Wiem...

Emil usiadł obok i położył mi dłoń na ramieniu. Uśmiechnąłem się do niego. W końcu się pogodziliśmy, to dobrze. Emil do skończony kretyn, ale przyjaciel.

- Słyszysz to? - spytał.

W naszą stronę biegły Aleksa, Ania i Natalia. Wszystkie chichotały jak małe hieny na środku pustyni. Wyskoczyły przez drzwi. Kiedy mnie zobaczyły pisnęły cicho i podbiegły. Aleska złapała mnie za jedną rękę, Ania za drugą. Natalia ściągnęła moje buty, potem wszystkie trzy uciekły.

- Co... Co to było? - wydukałem.

- Za pól godziny oczepiny mój kolego. Idę ukraść pantofelka twojej żony - zaśmiał się.

Weszliśmy do środka. Na środku sali ustawiono cztery krzesła. Poczułem dziwny skurcz w brzuchu. Facet, który prowadził zabawą złapał mnie i wręcz brutalnie zaprowadził do krzeseł. Po chwili obok pojawili się Kuba, Ola oraz oczywiście Amelka. Kiedy złapała mnie za rękę poczułem się lepiej. Usiedliśmy.

- Panie i panowie. W tym momencie powinny zacząć się oczepiny, jednak zanim tak się stanie pan młody musi zrobić coś bardzo ważnego. Panna młoda ma na sobie jeszcze podwiązkę To karygodne. Patryku, mógłbyś ją ściągnąć?

Wzruszyłem ramionami i zanurkowałem dłonią pod sukienkę żony.

- Och nie, nie, nie. Bez rączek proszę.

Na sali wybuchł śmiech. Kiedy zrozumiałem w jaki sposób mam pozbawić Amelkę tej całej podwiązki, aż się uśmiechnąłem. Te całe oczepiny zaczynały mi się podobać. Bez zbędnych ceregieli upadłem na jedno kolano i zanurzyłem głowę pod suknię. Złapałem zębami podwiązkę i szybko zsunąłem ją z nogi Amelki. Kiedy się wyprostowałem, trzymałem swoją zdobycz dumnie w zębach.

- Skoro panna młoda jest już lżejsza, powinna zadecydować, która z naszych uroczych panien będzie następna. Wszystkie panienki są proszone do nas - zaprosił wodzirej.

Na środek wyszła Lidka, która zdążyła posłać Paulinowi znaczące spojrzenie, tuż za nią Amanda z mordem w oczach, Ania, Natalia, Aleksa i kilka innych dziewczyn. Stanęliśmy z Amelką w środku koła, dziewczyny złapały się za ręce.

- Aniele, błagał. Wiem, że nie będziesz nic widziała ale nie celuj w Lidkę, bo Paulin umrze dzisiejszej nocy w męczarniach - szepnąłem żonie do ucha.

- Postaram się.

Bukiet złapała Amanda. Pomińmy fakt, że zdzieliła przy tym jakąś laskę łokciem. Miała to. Swoje trofeum. Swój bilet do lepszego życia. Patrzyła na niego jak Sméagol na swój pierścień. Brakowało, by upadła na kolana i zaczęła powtarzać : mój własny, mój ssskarb.... Pokręciłem głową. Dziewczyna była zdrowo stuknięta.

Następny byłem ja. Musiałem rzucić krawatem. Jako, że słuch mam przecież wyśmienity postanowiłem trochę zemścić się na Amandzie. Jednym z kawalerów, był syn naszego bliskiego sąsiada. Około trzydziestoletni już lekko łysy mężczyzna, ze sporą nadwagą. Amanda go nie znosiła. Jako, iż typek ważył jakieś sto -dwadzieścia kilo, doskonale słyszałem gdzie aktualnie się znajduje. I to właśnie w jego stronę rzuciłem krawatem. Śmiałem się do łez, kiedy się okazało że Amanda i Olaf mają razem zatańczyć. Klaskałem najgłośniej. Po tańcu ,, nowej młodej pary '' Amanda podeszła do mnie i szepnęła :

- Dorwę cię ty pojebańcu.

Kiedy nasze buty wróciły na miejsce, oraz gdy zakończyły się wszystkie zabawy mogliśmy pokroić tort. Był bardzo ładny. I cholernie duży. Nie omieszkałem ubabrać Amelce nosa bitą śmietaną. Potem na szczęście usiedliśmy, by na spokojnie zjeść. Po chwili podeszły do nas Natalia i Aleksa. Zdziwiło mnie, że zgubiły gdzieś po drodze Anię.

- Chciałybyśmy jeszcze raz złożyć wam życzenia - uśmiechnęła się Natalia.

- Miała przyjść z nami Anka, ale jest zbyt zajęta Natanem - pożaliła się Aleksa.

- Dokładnie. Siedzą przed salą i się całują.

- Jak mogą?! - udawałem oburzonego..

- W sumie jej się udało. Cały wieczór szukam Jacka, ale chyba mnie unika - Westchnęła Natalia.

- Nie unika cię, on nie lubi takich imprez. Stoi pewnie przy jakiejś ścianie. - uśmiechnąłem się.

- Och... To.. Ehem... Ja...

- No idź - zaśmiała się Amelka.

Natalia odwróciła się na pięcie i odeszła w głąb sali. Objąłem Amelie ramieniem i pocałowałem ją w policzek. 

 

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Należysz do mnie 2.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz