Od spotkania z dziewczyną upłynęło parę tygodni,które dłużyły się Rapha'elowi w nieskończoność.Za każdym i razem kiedy spoglądał na swoje bandaże,myślami wracał do Laroty W tym czasie jego obrażenia goiły się pod obserwacją mistrza i braci.
Kiedy nastał dzień zdjęcia opatrunków,zielonooki był bardzo podekscytowany bo wiedział że może wreszcie opuścić kryjówke.Miał cichą nadzieję że uda mu się znowu spotkać Larote,jednak ukrywał cały entuzjazm aby nie wzbudzić podejrzeń braci.Wystarczające były dla niego pierwsze dni z nimi,po ostatnim spotkaniu z czarnowłosą,w których ani na krok nie mógł się rozstać z docinkami z ich strony w stylu jakim często zwracał się do Doniego o jego uczuciu do April.
Wieczorem wszyscy byli już gotowi aby ruszać na patrol,jednak każdy z żółwi miał jakieś dziwne przeczucie że tej nocy coś się wydarzy.
Gdy dotarli do wyznaczonej dzielnicy,Raphael cały czas wypatrywał czarnowłosej i z każdym budynkiem na którym jej nie było,coraz bardziej tracił Wierę w to że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczy.
Do czasu aż z oddali dostrzegł wierzowiec w którym mieszka Lara.
Odruchowo wyrwał Leonardowi lunete,nie pytając go o zdanie
-Ej,co ty robisz?!-zdziwił się lider patrząc na skupionego brata z lunetą w rękach
-Na pewno podgląda jakieś fajne babeczki-szepną najmłodszy
-Raph ty zboczeńcu!-powiedział z odrazą w głosie Donatello,ale Raph ani trochę się tym nie przejął i nadal przypatrując się budynkowi i z dokładnością szukał jakiekolwiek postaci która mogłaby chociaż przypominać dziewczynę.
W całym budynku i jego okolicy nie było żadnego człowieka a tym bardziej Laroty
-Raph,wystarczy tego podglądania,robota czeka!-krzykną Leonardo w stronę zielonookiego
Zrezygnowany Raphael odwrócił się niechętnie w stronę swych braci
Kiedy to zrobił,zastał tam armię stopobotów,zwartych do walki na czele Razara,Rybiryja i TygrysiegoPazura
-Witajcie żółwie,dawno się nie widzieliśmy-zaczą Tygrys
-Przestań paplać tylko walczy!-parskną gniewnie Raph wyjmując swoje Sai
Między mutantami a stopobotami rozpoczęła się zacięta bitwa.Początkowo żółwie wygrywały ale z upływem czasu zaczęło im brakować sił do dalszej walki,a stopobotów jakby wogle nie ubywało.Dalsze działania były tylko odpychaniem ich ciosów aż do walki nie wtrącili się zmutowani,poplecznicy Shredera,przyciskając żółwi pod ścianę i odcinając im wszelkie drogi ucieczki.Bracia prubował stawiać opór,ale byli zbyt słabi aby walczyć z ich przeciwnikami.
-Ostatnie słowa?-dodał TygrysiPazur celując pistoletem w nastolatków
-Ok...to ja mam!-odezwał się Majki-Leo...to ja poplamiłem ci ten najnowszy komiks gwiezdnych herosów!
-CO?!!!-krzykną zszokowany
-Żegnajcie nendzne żółwie-oznajmił TygrysiPazur pociągając za spust
Nagle,usłyszeli huk,po którym pistolet mutanta wypadł mu z łap,spadając na ziemie.Wszyscy zaczęli nerwowo wypatrywać kogoś lub czegoś co strzeliło.
-Pokaż się tchórzu!-rozkazał szkieleto-pies
Nikt jednak się nie pokazał,ani nie zareagował,ale było wiadomo że nie są sami.Wszyscy czekali na dalszy rozwój wydarzeń.
Nagle z nikąd,pojawiły się dwa srebrne ostrza,które szybko,przecięły grupke żołnierzy stopy na pół.Tajemnicza postać w czerni,dzierżąca już dobrze widoczne kusarigamas,w dzieśęć sekund powaliła ¾ wszystkich robotów z klanu stopy.
Na ten widok mutanci Shredera rzucili się do walki,nieświadomie dając żółwiom szanse na ucieczke.W szamotaninie zielonooki żółw,zauważył że osoba dzięki której on i jego bracia wciąż żyją,przegrywa.
-Raph,no chodź!-popędzał go Doni
-Nie możemy tak po prostu odejść!..co będzie z nim?-odpowiedział zdenerwowany mutant wskazując na zamaskowaną osobę
-On sobie poradzi-odrzekł czerwonooki ciągnąć za skorupę brata-Na nas już czas!
-Może na was,ale nie na mnie!-warkną zielonooki ruszając do walki
-A dopiero co mu kości zrosły-westchną ciężko lider przyłączając się do walki razem z Donim i Majkim
Cała piątka rozprawiła się ze wszystkimi stopobotami,zostawiając na nogach tylko trójkę mutantów Shredera,całych wykończonych i ledwo trzymających się na nogach,podobnie jak żółwi.
Tajemnicza postać jednak nie odpuszczała i wyjęła z uchwytu na udzie jeden z pistoletów. Strzeliła dwa razy w podłoże,blisko stup mutantów.
-To jeszcze nie koniec!-dodał RybiRyj oddalając się ze swoimi towarzyszami
Kiedy zapanował spokój i cisza,Raphael podszedł bliżej postaci skrytej w cieniu.Delikatnie dotkną jej ramienia,a kiedy to zrobił,postać z wielką siłą odepchnęła go od siebie.
Ani on ani jego bracia nie zdążyli nic zrobić,kiedy nagle postać wyszła z cienia.Zobaczyli że ma ciemno-zielony kombinezon z kapturem w którym widać było jej kobiece kształty.
Byli kompletnie zdezorientowani gdy ją zobaczyli,a kiedy odsłoniła swoją twarz...
Tylko Raph wiedział kim ona jest...
♥♥♥♥♥♥♥
Sorki że tyle czekaliście no i że taki krótki(w porównaniu do poprzednich rozdziałów)
Ale teraz informuje że przyśpieszam i kolejny rozdział możecie się spodziewać w ciągu następnego dnia(mam nadzieję;-)
Dziękuję za uwagę😊
CZYTASZ
|TMNT|2012 Ktoś taki jak Ja
FanfictionNa świecie żyją miliardy ludzi,a każdy z nich jest wyjątkowy na swój sposób.Jednak raz na jakiś czas zdażają się osoby których serca biją jednym rytmem i nawet ktoś taki jak buntowniczy,żółw,ninja Raphael już niedługo odkryje że jego druga połówka j...