Kiedy wszyscy byli już w dojo,ich oczom ukazał wielki,zmutowany szczur w bordowym kimonie. Podszedł parę kroków w stronę Laroty i zaczął mówić.
-A więc to ty jesteś tą wojowniczką która ocaliła moich synów
-Ja zrobiłam tylko to co słuszne i naprade żądaną ze mnie mnie wojowniczka-oznajmiła czarnowłosa-Mam na imię Larota Le'qua
-Znam twoje imie-powiedział spokojnie Splinter-Mój syn„Raphael"wiele mi o tobie mówił
-Naprawde?-zdziwiła się dziewczyna,spoglądając kątem oka na zielonookiego
-To dziwne bo nam prawie nic nie mówiła-odezwał się Donatello
-Tak i zachwalał przy tym twoje umiejętności bitewne-odparł szczur
-A to się rzadko zdarza-odezwał się Majki
-J-ja mówiłem tylko prawde-wyjąkał zestresowany mutant,robiąc się cały czerwony na twarzy
-Coś ty taki spięty Raph?-zdziwił się najmłodszy
-Ja?...Spięty?!-dodał z wymuszonym uśmiechem-Ja czuje się świetnie,jestem wręcz naładowany energią do walki
-Skoro aż tak bardzo się dowiesz do walki,to wal śmiało-rzekł Leo
-Świetny pomysł-odpał Raph,przygotowując się do ciosu
-Ale ja tego nie mówiłem na poważnie,to inaczej miało zabrzmieć-prubował się wykręcić
-Za próźno-oznajmił zielonooki przymierzając się do walnięcia brata
-SPOKÓJ!!!-krzykną stanowczo Mistrz Splinter-Zachowujcie się się,mamy przecież gościa
-Hai,sensei!-żółwie powiedziały w tym samym momencie
-Mistrzu?...a może zrobimy mały pokaz naszych umiejętności,jakiś sparingi albo coś-zaproponował Raphael,puszczając oczko w stronę czarnowłosej
-Hmm...myślę że to dobry pomysł,o ile nasz szanowny gość nie ma nic przeciwko?-odparł mutant
-Nie widzę w tym nic złego-dodała Larota z poważną miną
-To my pójdziemy na bok-oznajmił Donatello i wszyscy z wyjątkiem Leo i Rapha odeszli na bezpieczną odległość
-Hagime!-powiedział Splinter i obaj bracia rozpoczęli między sobą zaciętą walkę.
Raphael atakował niebieskookiego że wszystkich sił,ale Leo odpierał każdy jego atak najlepiej jak tylko potrafił.
-Pssst-szepną Majkelangelo do siedzącej obok niego Lary-Kogo obstawiasz?
-Ja nikogo nie obstawiam-oznajmiła dziewczyna-Obaj wyglądają na godnych siebie przeciwników
-Jak chcesz-odparł mutant-Ej,Doni a ty na kogo stawiasz
-Hmm...myślę że Rapha-odpowiedział machonooki
-No nie,Ja go obstawiam!-powiedział na głos wesołek
-Cicho!-przerwała im April-Dajcie nam oglądać
-Dobrze wiem dlaczego stawiasz na niego-szepną do Doniego,Majki przewracając oczami w kierunku Lary
~Raphael~
Walka z Leo zaczynała się robić coraz bardziej nudna i żenująca.Ja cały czas atakowałem a Leo to odpierała albo unikał.
Kontem oka zerknołem na Larote siedzącą między Donem a Majkim.Nawt nie patrzyła się w moją stronę.Siedziała z miną jakby to ją wogle nie interesowało,bez uczuć i najmniejszych emocji,jak kamień gapiła się w przestrzeń z martwymi oczami,pozbawionymi życia.Nie wiem dlaczego,ale za wszelką cenę chciałem zwrócić na siebie jej uwagę.Do głowy wpadł mi pewien pomysł.
Wyrwałem obie katany z rąk Leo i założyłem mu swoje Sai między jego ręce,końcówkami przylegając do jego szyji,robiąc tym samym z niego żywą kukłę,tak jak kiedyś z Doniego.
-Ej,Majki! Leo chce się z tobą przywitać...„Hej Majki"-specjalnie zniżyłem sobie trochę głos i pomachałem ręką Leo w stronę Majkiego
-O część Leo!-odparł szczęśliwy wesołek.
Z ukrycia spojrzałem(już któryś tam raz z kolei😒) na Larote.Skierowała swój wzrok centralnie na mnie,a kiedy nasze spojrzenia się spotkały,poczułem się trochę nieswojo.Jej lodowate spojrzenie przeszło mnie na wskroś jednocześnie przyprawiając mnie o szybsze bicie serca.Patrzyła się tak na mnie i na Leo,aż w końcu westchnęła cicho podnosząc przy tym jedną brew mówiącą„Serio? nic bardziej głupiego nie mogło ci przyjść do głowy?(czuj sarkazm)" a następnie odwróciła swój wzrok na podłogę z przygnębioną miną.Pewnie teraz sobie myśli że jestem jakimś bezmózgim osiłkiem dla którego liczy się tylko dobra zabawa.
Nawet nie zauważyłem że mój brat „Leo" się już dawno uwolnił.
Nadepną mi mocno na noge a następnie kopną w brzuch.Upadłem na podłogę zwijając się z bólu.Ze wszystkich sił starałem się nie jęknąć.Nie chciałem aby ktokolwiek widział mnie w takim stanie a już zwłaszcza Larota.
Szybko wstałem na równe nogi i najmocniej jak tylko potrafiłę, przywaliłem Leo prawym sierpowym prosto w twarz,że aż ten upadł z hukiem na podłogę.
Wszyscy natychmiast do niego podlecieli,sprawdzając czy wszystko jest z nim ok.Nawet Lara wyglądała na przejętą.Podniosła delikatnie jego głowę,kładąc ją na swoich kolanach pytając czy wszystko z nim dobrze.To dziwne i NIESPRAWIEDLIWE! Ja też nieźle przydzwoniłem kiedy Leo kopną mnie w brzuch a nikt się tym nawet nie przeją,a zwłaszcza Ona.
-Nie mi nie jest...auć!-zaprzeczał jak małe dziecko z wybujałym Alter ego,ale widać było że nie jest z nim dobrze
-Jesteś pewien Leo?-odezwał się April-Nie wyglądasz za dobrze
-Ja się nim zajmę,a wy idźcie z tą i dajcie mu odpocząć-oznajmił Mistrz Splinter-A jeśli chodzi o ciebie Raphaelu-ton w którym wymawiał moje imię zapowiadał tylko jedno-Mam nadzieję że wyciągniesz poważne wnioski co do swojego zachowania,będziesz miał na to dużo czasu siedząc w kanałach przez cały tydzień
-Ale Sensei!-wyjąkałem żałośnie w desperacji
-Zaraz będą dwa tygodnie-wolałem się już bardziej nie narażać i zamknąłem swoją niwypażoną gembe.Wystarczył mi fakt iż Larota patrzyła się na mnie jakbym to jej brata pobił.
Teraz na pewno się więcej do mnie nie odezwie
No brawo ty Raph
♥♥♥♥♥♥
Mam nadzieję że rozdział się wam podobał
I tak drogie Panie i Panowie(jeśli jacyś to czytają)dobiliśmy dyszke😁😁😁
Na szczęście zdążyłam przed szkołą😰
Jeżeli chcielibyście więcej rozdziałów z perspektywy Rapha,albo kogoś innego np:Laroty😏
Piszcie w komentarzach czy byście to chcieli
I niezapomnijcie zostawić gwiazdki,bo bardzo mnie to motywuje 🌟🌟🌟
Tymczasem do nexta😋
CZYTASZ
|TMNT|2012 Ktoś taki jak Ja
Fiksi PenggemarNa świecie żyją miliardy ludzi,a każdy z nich jest wyjątkowy na swój sposób.Jednak raz na jakiś czas zdażają się osoby których serca biją jednym rytmem i nawet ktoś taki jak buntowniczy,żółw,ninja Raphael już niedługo odkryje że jego druga połówka j...