Nie miałam bladego pojęcia co napisać w epilogu...
...I właśnie w ten sposób powstało to coś xD~*~*~*~
-I właśnie w ten sposób przebiega historia miłosna Kazekage. - skończył swoją opowieść Twój poważany i kochany klon.
-Kiedy będę duża nauczę się techniki spadających z niebios gałęzi! - krzyknęło jedno z dzieci z podekscytowaniem.
-Ja nauczę się tej techniki pierwszy! - odkrzyknął ktoś.
Twój klon postanowił im nie tłumaczyć, że to w sumie nawet technika nie jest. A niech żyją w błędnych przekonaniach... W końcu warto mieć marzenia, nie?
-No to ja wracam do roboty. - oznajmiłaś, po czym się podniosłaś, gotowa odejść w stronę zachodzącego słońca. Aczkolwiek nim było Ci to dane musiałaś przetrwać dzieciarnię chcącą się z Tobą pożegnać.
Że też to zawsze klonowi przypadały takie dziwne zajęcia podczas gdy oryginał bawił się na jakichś super-mega-niebezpiecznych misjach... Lub po prostu był na randce. Życie to zaiste zabawna rzecz, czyż nie?
W tym czasie gdy Twój klon jak zwykle robił co chciał, ty towarzyszyłaś wielmożnemu Kazekage Wioski Bezbrw... Piasku w podróży do Konohy. Cóż za wspaniała misja, nieprawdaż? Znaczy się fakt, że Temari i Kankuro wam towarzyszyli, co chwila próbując wrobić was w jakąś romantyczną sytuację, ale to już była normalka. A jeśli przesadzali dostawali gałęzią po głowie i tyle.
Tak czy inaczej spotkaliście na swojej drodze kilku zbirów, ale spójrzmy prawdzie w oczy - byliście jak mała armia. Musielibyście natrafić na jakichś szczególnie utalentowanych gagatków, żeby się choć trochę wysilić.
-A pamiętasz ten moment gdy chciałeś mnie zabić? To były dobre czasy. - rozmawiałaś sobie z Gaarą.
-Nie sądzę, żeby próba zabicia cię zaliczała się do dobrych czasów. - wytknął chłopak.
-Nie no co ty, było zabawnie. Znaczy się byłoby lepiej gdybyś nie próbował mnie zamordować na śmierć, ale mimo wszystko nie ma to jak pojedynek o poranku.
-To było południe.
-Nie podważaj mojej wersji wydarzeń!
-Sprzeczka zakochanych? - wtrącił się Kankuro, najwidoczniej wyżywając na waszym związku swoje żale bycia samotnym.
-Nie, spadająca gałąź. - odrzekłaś, a marionetkowy ninja odruchowo się rozejrzał wokół. - Ha! Taki duży, a kawałka drewna się boi!
-To nie ty co chwila dostajesz czymś po twarzy! - zaoponował szatyn.
-Dostaję po oczach widokiem twojej malowniczej gęby. - zauważyłaś, a Temari wybuchnęła niezdrowym śmiechem.
-Dobre, muszę to sobie zapamiętać na przyszłość. - stwierdziła.
-Jesteś moją siostrą! Powinnaś być po mojej stronie! - odkrzyknął z obruszeniem Kankuro.
Podczas gdy dwójka wdała się w gorącą dyskusjo-kłótnię, ty złapałaś Gaarę za rękę, pozwalając by wasi towarzysze was wyminęli. Całe szczęście, że gdy toczyli swoje słowne bitwy, zapominali o świecie wokół.
-Miło mieć od nich chwilę spokoju. - stwierdziłaś, nawet na chwilę nie myśląc o wypuszczeniu dłoni Kazekage.
-Racja. Bywają nieco uciążliwi. - przyznał czerwonowłosy.
-Czasami mam wrażenie, że są nadruchliwymi dzieciakami, których to my musimy pilnować. - stwierdziłaś z westchnięciem.
Gaara uśmiechnął się lekko.
-Nie zapominaj, że bywasz gorsza od nich. - zauważył.
-Ej, nie odwracaj mi tu kota ogonem! Jestem oazą odpowiedzialności, opanowania i wszystkich innych wspaniałych cech! - odrzekłaś, ale zaraz potem dodałaś nieco ciszej. - ...Czasami.
-Nie sposób się nie zgodzić. - odrzekł Ci Twój bezbrwiowy ukochany i nie byłaś pewna czy popierał to że jesteś oazą wszystkiego czy też te "czasami".
-Tak w ogóle to po co idziemy do Konohy?
-Załatwić ważne sprawy osobiście. - odrzekł Ci Gaara, po czym dodał nieco ciszej. - A do tego odwiedzić przyjaciół i wyswatać Temari.
W Twoich oczach błysnęły złośliwe iskierki.
-I to ja rozumiem. - oznajmiłaś, po czym uśmiechnęłaś się diabelsko. - Biedna jeszcze nie wie co ją czeka... W sumie to co ją czeka?
-Nie wiem, muszę coś jeszcze wymyślić.
-A jakby tak zrobić podwójną randkę? - zastanawiałaś się na głos. - Albo zamknąć ich razem w szafie?
-Drugi pomysł jest nieco zbyt ekstremalnym. - odpowiedział Gaara. - Poza tym szkoda szafy. Temari ją rozwali.
-A o czym wy tu tak rozmawiacie, gołąbeczki? - zapytał Kankuro, pojawiając się przed wami znikąd.
Przyjrzałaś mu się zimno-analitycznym wzrokiem po czym nachyliłaś się nad Gaarą.
-Jego swatamy następnego. - szepnęłaś.
Gaara skinął głową i co prawda jego mina pozostała niewzruszona, aczkolwiek ty dostrzegłaś w jego oczach złośliwe iskierki.
Ludzie mogli myśleć, że jesteście swoimi całkowitymi przeciwieństwami, ale co do czego wasza współpraca była zaskakująco skuteczna. I Kankuro miał się o tym przekonać na własnej skórze... Nie żeby sobie na to nie zasłużył.
W sumie... A jakby go tak z kotem wyswatać?
CZYTASZ
Gaara x reader - Podróże w czasie
FanfictionWszystko zaczęło się niepozornie - ot, Kankuro dostał spadającą z niebios gałęzią, a ty zainteresowałaś się tym, że jakiś krzak w pobliżu jęczy z bólu. Potem po poznaniu lalkarza poszłaś za nim - mimo jego licznych sprzeciwów - bo w końcu czemu by n...