Rozdział 35

988 150 12
                                    

Wyrobiłam się! 
Znaczy się teoretycznie to nie, bo moim pierwotnym planem było wstawianie rozdziałów co sobotę, ale jako że co tydzień się spóźniam o dzień to i tak zaliczam do to tego, że się wyrobiłam!

                                                                                      ~*~*~*~

Prawdopodobnie wasza walka trwałaby znacznie dłużej, gdyby nie Kakuzu, który nagle znalazł się obok Hidana.

-Nie mamy na to czasu. Wycofujemy się. - powiedział.

-Co? Nie ma mowy! Zamorduję te bachory! - wrzasnął białowłosy w odpowiedzi, jednak w tym momencie obok jego twarzy przeleciał jakiś atak, tym samym skłaniając go do ponownego przemyślenia swoich decyzji.

-Idziesz albo zostawiam cię tu samego. - postawił warunki zielonooki, a Hidan prychnął.

-Jeszcze was dopadnę. - powiedział, po czym rzucił w ziemię bombą dymną.

Oczywiście potem zniknął wraz ze swoim towarzyszem.

-Pokazaliśmy im kto tu rządził! - oznajmił radośnie Naruto, mimo iż był nieźle pokiereszowany po tej walce.

-Dokładnie! - dołączył się do niego Lee, głośno wiwatując na waszą cześć.

-Czemu się nie cieszysz? - zapytał blondyn, w końcu zauważając Twoją ponurą minę.

-Ten idiota zabił starszą mnie. - odparłaś chłodnym tonem, pozwalając by Twoja broń rozpadła się w chakrę, która wróciła do Ciebie.

-Przecież to tylko klon. - zauważył młodszy grzybkowłosy.

-Nie rozumiesz! Gdyby nie on teraz byłaby tu teraz z nami! Moglibyśmy kontynuować przygodę razem! A teraz? Jest tylko częścią mojej podświadomości, która może kiedyś znowu tu wróci albo też zostanie uśpiony w najgłębszych częściach mojego umysłu do końca świata! - odpowiedziałaś, poirytowana jego ignoranctwem.

-Wybacz... - mruknął, z przepraszającym spojrzeniem wbitym w ziemię. Nawet jeśli nie do końca rozumiał Twoją stratę, czuł się źle z tym, że podchodził do tego tak lekko. W końcu jak widać dla Ciebie to było ważne.

-Nieważne. Trzeba się pozbierać i iść dalej. Chociaż z chęcią odcięłabym temu jashinowemu świństwu głowę. - burknęłaś, po czym nieco się rozchmurzyłaś. - W ogóle to gdzie są Temari i Kankuro?

-Właśnie... Powinni tu być i walczyć wraz z nami! - zauważył starszy grzybkowłosy.

-A ich nie ma. - kontynuowałaś.

Wtedy jak na zawołanie gdzieś w dali dało się usłyszeć głośne huknięcie i wszyscy, jednogłośnie ruszyliście w tamtą stronę.

Zauważyliście, że piaskowa dwójka walczyła z gigantycznym wężem. Dokładniej rzecz biorąc mieli go wykończyć, gdy ten zniknął w tumanach kurzu.

-Co tu się stało? - zapytałaś.

-Zauważyliśmy coś podejrzanego i chcieliśmy to sprawdzić, ale potem zniknęliście nam z pola widzenia, a to coś nas zaatakowało. - wyjaśniła Temari.

-A wy? Wyglądacie na dość pokiereszowanych.

-Akatsuki. - wyjaśnił cała sytuację jednym słowem Gaara.

-Co?! Co tu robili?! - zapytała blondynka, czując zdenerwowaną na samą myśl o tej przeklętej organizacji.

-Spacerowali. A potem walczyli z nami. - dopowiedziałaś.

Na chwilę zapanowała cisza.

-Wygraliście? - tym razem to Kankuro zapytał.

-Nie do końca. Uciekli przed nami. - wyjaśnił entuzjastycznie Naruto.

-W ogóle to gdzie twoja starsza wersja? - powiedziała Temari, przy okazji zmieniając temat.

-Zginęła z rąk idioty z kosą. Gdyby nie uciekł wyszarpałabym u flaki i zostawiła skorpion na pożarcie. - odparłaś.

Dostałaś kilka, bardzo zaniepokojonych spojrzeń.

-Co? Powiedziałam coś dziwnego? 

-Jak dla mnie to całkowicie normalne. - stwierdził Gaara. 

Uśmiechnęłaś się lekko, zadowolona z faktu, że chociaż jedna osoba rozumie Twoją żądzę mordu w stosunku do pewnej Hidana, który właśnie jojczał Kakuzu jak to chamsko przerwano mu zapowiadającą się ciekawie walkę. 

Gaara x reader - Podróże w czasieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz