- Jesteś pewien że dobrze usunąłeś mu pamięć? - spytał James, gdy kilka dni później siedzieli w Londynie, pijąc kawę i obserwując ulice.
Wszyscy mugole zostali dyskretnie z niej sprowadzeni, a wszyscy, którzy teraz po niej chodzili byli czarodziejami zamieszanymi w sprawę. Syriusz posłał mu dziwne spojrzenie. Odkąd zobaczył wspomnienie Jamesa nie odzywał się prawie wcale.
- Pamiętasz co robimy? - zapytał Black.
- Zabieramy jej różdżkę i przetransportowujemy do tego domu, żeby nie mogła się deportować.
- Zapomniałeś o czymś - mruknął Syriusz.
- O czym? - zdziwił się Potter.
- Trzeba ja związać, żeby nie mogła wezwać Voldemorta. - Powiedział to ze smutkiem, gdyż myśl, że jego ukochana mogłaby chociaż pomyśleć o wezwaniu tego potwora, sprawiała mu ból. Nagle na ulicy znikąd pojawiła się piękna dziewczyna ubrana w czarną szatę. Obok niej podążał wysoki blady mężczyzna o czerwonych oczach i szparkach zamiast nosa. Wszyscy zdawali się ich nie zauważać, dopóki pierwsze zaklęcie nie przecięło powietrza.
- Idziemy - powiedział Syriusz. Oboje wybiegli na ulicę, na której zrobiło się już tłoczno. Wszyscy cisnęli się walcząc. Stracili Rose z oczu.
- Cholera - zaklął James. Zobaczył w oddali Voldemorta, walczącego w Dumbledorem. Czarny Pan co chwila rozglądał się. W końcu odnalazł coś czego szukał i znów skupił się na walce. - Łapo! Ona jest tam! - Chłopak wskazał na grupę walczących pod jakaś kwiaciarnią. Oboje puścili się biegiem w tamtym kierunku, po drodze powalając jeszcze kilku wrogów. W końcu dotarli do grupy i przecisnęli się między ich nogami. Wtedy zobaczyli Rose, walczącą z jakimiś uczniakami. Machała różdżką bardzo szybko, a oni ledwo nadążali. Syriusz ze smutkiem wycelował różdżkę w jej plecy.
- Przepraszam - wyszeptał. W tej samej chwili James wystrzelił do niej z boku. Niestety jej przeciwnicy też w nią wycelowali, a jakieś zaklęcie nadleciało również z oddali. Wszystkie pięć zaklęć utworzyło niebezpieczną mieszankę. Niektóre się pozderzały. Rose dostała wszystkimi niezdolna zrobić cokolwiek. Upadła na ziemię nieprzytomna, a jej różdżka potoczyła się po ziemi. Przed oczami zobaczyła kilka scen.
- Cześć nazywam się Alicja Johnson, a ty? - przedstawiła się uprzejmie.
- Rose Blue.
- Jak się nazywasz? - zapytała uprzejmie Rose.
- Lily Evans - rzekła i uśmiechnęła się ciepło.
- Tak się cieszę, że wróciłaś - szeptał James.- Ja też się cieszę braciszku - powiedziała i puściła go, zeskakując na ziemię. Później objęła Lily. Ruda zaczęła płakać z ulgi.
- To jest lusterko dwukierunkowe. Wystarczy, że mnie zawołasz, a odezwę się.- Dziękuję ci. Pozdrów wszystkich ode mnie, a szczególnie Lily i przeproś ją za to ze się nie pożegnałam. Przeproś wszystkich. - Otworzyła furtkę i wyszła na ulicę. - I podziękuj Syriuszowi za pomoc z Philipem.
Obudziła się gwałtownie i rozejrzała się dookoła. Zobaczyła Syriusza, który wpatrywał się w nią z uwagą.
- Co się stało? - wyszeptała.
- Dostałaś zaklęciami i zemdlałaś, przenieśliśmy cię gdzieś, gdzie nie możesz się teleportować. Zostaniesz tutaj z Moodym i Frankiem - powiedział beznamiętnie. Skuliła się. Oni jej nienawidzili.
- Dlaczego nie z tobą? - spytała cicho. Usiadł obok niej na łóżku. Była związana i wyglądała tak bezbronnie. Dotknął jej policzka.
- Bo ja nie potrafiłbym patrzeć jak umierasz z rozpaczy za człowiekiem, którego nienawidzę. - Pocałował ją w czoło i wstał. - Może kiedyś jeszcze będzie normalnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/119624559-288-k196378.jpg)
CZYTASZ
Huncwoci - Początek Końca [UKOŃCZONE]
FanfictionPierwsza część Historii Huncwotów. Opowiada o losach Jamesa, Syriusza, Remusa i Petera jeszcze w czasach szkolnych, gdy z dnia na dzień zdają sobie sprawę, jak brutalna jest rzeczywistość i co czeka ich, gdy wyjdą za bezpieczne mury zamku. "Syriusz...