Rozdział 17

1K 68 3
                                    

Lily właśnie przysypiała nad swoją owsianką, gdy Angela poruszyła jej ramieniem. Evansówna otworzyła gwałtownie oczy.

- Lily ta sowa stoi tu i patrzy się na ciebie od jakiś dobrych paru minut - zachichotała dziewczyna. Ruda spojrzała wprost w wielkie oczy czarnej sowy Jamesa. Wyjęła z jej dzioba mały skrawek papieru i zerknęła na niego.

Mam dla ciebie spóźniony prezent urodzinowy. Wejdź na siódme piętro, będę czekał pod pokojem życzeń.

Twój James

Dziewczyna westchnęła i podniosła się ociężale z miejsca. Siódme piętro. No wyżej to już się nie dało, myślała, z mozołem wchodząc po schodach. Była dziewiąta, ale dzisiaj zaczynała lekcje trochę później więc mogła sobie pozwolić na taką wycieczkę. Spała tylko trzy godziny.

Alicja nie mogła przestać się śmiać, gdy zobaczyła ją rano, a myślała, że się przyjaźnią. Gdy w końcu dotarła na miejsce westchnęła. Zajęło jej to mniej czasu niż się spodziewała, ale i tak oddychała z trudem. Może James od latania na miotle ma dość dobrą kondycję, ale ona na pewno nie. Właściwie to myślała, że skoro on też ma teraz dwie godziny wolnego to będzie siedział na boisku i trenował razem z Alicją, ale jednak czekał na nią w korytarzu na siódmym piętrze z nieziemskim uśmiechem na twarzy.

- Jak się spało kochanie? - zapytał kąśliwie. Był lekko zdenerwowany, gdy dowiedział się, że postanowiła iść na patrol bez niego.

- Wyśmienicie. Syriusz jest naprawdę miłą przytulanką.

- Syriusz ma pchły - powiedział Potter z udawaną powagą.

- Przestań się dąsać - mruknęła i pocałowała go czule. Uśmiechnął się.

- No dobrze. W końcu to twój dzień.

- Moje urodziny już były jakbyś nie zauważył - mruknęła.

- Trudno, dzisiaj też jest w takim razie twój dzień - powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- No dobrze. Przyjmijmy, że tak jest.

- Kochanie my nie przyjmujemy, my sprawimy, że taki będzie. - Przeszedł kilka razy pod ścianą i pchnął drzwi, które się pojawiły. Weszli do przytulnego pokoju z kanapą i małym stolikiem. Evansówna uniosła brwi.

- O co chodzi James? - zapytała zdziwiona. Jej chłopak poprowadził ją na kanapę, nie odpowiadając, a sam stanął kolo małego stoliczka i podniósł z niego obrus.

- Piękne panie i mili panowie przed wami Niesamowity Potter. - Chłopak ukłonił się, a dziewczyna zachichotała cicho i zaklaskała. Jak była mała to jej tata zabierał ją na pokazy różnych magików. Oboje jedząc popcorn rozmawiali o tym jak były zrobione pojedyncze sztuczki. - Mamy dziś na widowni niesamowicie piękną dziewczynę, która obchodzi swój dzień. Proszę państwa Lily Evans. - Dziewczyna uśmiechnęła się pięknie. - Jako pierwszą sztuczkę mam wam zamiar pokazać, pojawiające się przedmioty.

- Niezbyt oryginalna nazwa - powiedziała Ruda.

- Proszę o wyrzucenie tej sceptycznej staruszki z sali.

- Ejjj...

- No dobrze wracając. Mam obrus, a na stoliku nic nie ma. Teraz ładnie przykryję stolik i użyje tego magicznego patyka, żeby..., och panno Evans proszę uspokoić swojego kota. Nie może tak chodzić po oparciach.

- Jakiego...? - zdziwiła się dziewczyna i odwróciła się. Po oparciu kanapy chodził piękny szary kot.

- Ta dam - powiedział James i ukłonił się.

- Ale jak ty...? - spytała zszokowana Evansówna i delikatnie wzięła na ręce futrzaka, ale po chwili zmarszczyła brwi. - Ale to na pewno nie jest McGonagall? - James pokręcił głową z uśmiechem.

- Nie, to jest całkowicie twój Szatan.

- Szatan? - zapytała zdziwiona patrząc na kotkę, która mrucząc zwinęła się w jej ramionach.

- Nie dogadywała się z Syriuszem i... - Podwinął rękawy i ukazał krwawe ślady. Lily zachichotała, wyobrażając sobie tą sytuację.

- Przepiękny prezent, dziękuję - powiedziała i podeszła do niego. Spojrzała mu w oczy i pocałowała go zachłannie. Kot zasyczał, gdy James próbował zdjąć go z rąk Lily.

- Widzisz! – powiedział, wskazując na futrzaka.

- James, nie nazwę jej Szatan.

- Może być jeszcze Filch - zaproponował.

- Myślałam bardziej nad imieniem Euphemia lub czymś w tym rodzaju - powiedziała. James zdrętwiał. - Coś nie tak? - spytała.

- Nic takiego, po prostu jest piękne - szepnął.

><

- James! - wołała go matka. Chłopak westchnął i zszedł na dół. Była jakaś pierwsza w nocy, więc przy okazji uderzył w szafkę. Przeklinając cicho stanął w końcu przed swoją matką i ojcem. Oboje byli w szlafrokach. - Ktoś do ciebie - szepnęła pani Potter. James spojrzał na drzwi wejściowe, w których stał jego najlepszy przyjaciel z kufrem.

- Uciekłem z domu James - szepnął, a na jego twarzy pojawiła się ekscytacja.

- Na Merlina - szepnął Fleamont Potter. - Gratuluję odwagi Syriuszu. Podziwiam cię.

- Dziękuję panu. - James był zbyt zaskoczony, by cokolwiek powiedzieć.

- Co tak stoisz Jim? - spytała jego matka. - Idź pokazać przyjacielowi pokój.

- Ja nie chce się narzucać - szepnął Black.

- Daj spokój, jesteś dla nas jak syn, a dla Jamesa jak brat. Nie pozwolimy ci mieszkać na ulicy.

- Dziękuję pani - szepnął Syriusz i przytulił panią Potter. Kobieta uśmiechnęła się ciepło.

- Jesteś wspaniała mamo - powiedział James.

- Proszę przestańcie, bo się jeszcze zaczerwienię - szepnęła Euphemia Potter.

><

Lily z kotem na rękach i Jamesem przy boku, weszła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Tam o dziwo zastała przyjaciół z poważnymi minami. Tylko Mary rozchmurzyła się, gdy zobaczyła kociaka. Podeszła do Rudej i wzięła go od niej na ręce.

- Co się stało? - spytała Evansówna zaniepokojona.

- McGonagall przed chwilą tutaj była - mruknął Peter.

- W sprawie...? - zapytał James, unosząc jedną brew.

- Rose chce cię widzieć, Lily - powiedział Remus. Ruda zaniemówiła. - Mówią, że odzyskała pamięć, ale chce widzieć tylko ciebie. - Syriusz westchnął głęboko. Przez ten tydzień prawie udało mu się zapomnieć. Prawie. James położył mu rękę na ramieniu.

- Lily przywróci ją do życia - szepnął Potter. Black spojrzał na Rudą.

- Sprowadź ją z powrotem Lily - powiedział.

- Postaram się Syriuszu.

Huncwoci - Początek Końca [UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz