17-letni chłopak mieszkający w Santa Rosa borykający się z problemami zwykłego nastolatka i młodego wilka który bardzo szybko się uczy, ale nie potrafi zapanować nad przemianami...
Zsunąłem się z metalowego stołu, stawiając powoli stopy na zimnych kafelkach. Obok umywalki leżały złożone ubrania i buty. Powoli podszedłem do nich. Oparłem się o umywalkę ciężko dysząc. Bolała mnie głowa i klatka piersiowa. Spojrzałem w lusterko znajdujące się naprzeciwko mnie. Widziałem chłopaka z szarymi oczami, pozbawionymi naturalnego koloru, jednego z odcieni brązu. Jego tors był pokryty ranami, starannie pozszywanymi, tak samo jak ręce. Był blady jak ściana. Podkrążone oczy jak u narkomana. To nie byłem ja. Brakowało mi siły. Powoli podniosłem ubranie i założyłem na siebie. Po raz kolejny zabrakło mi tchu. Stawiałem ostrożne kroki w stronę przejścia do mieszkania. Złapałem klamkę, oparłem się czołem o drzwi i zamknąłem oczy. Po chwili podniosłem powieki i otworzyłem drzwi. Wlokłem się niczym ślimak w stronę kolejnych drzwi, robiąc co moment postój na złapanie oddechu. Wreszcie udało mi się dotrzeć do końca. Nacisnąłem drugą klamkę i uchyliłem drzwi. Jasne światło oślepiło mnie na ułamek sekundy. Wślizgnąłem się do kuchni, przy stole zastałem Deatona czytającego jakieś papiery. Uniósł wzrok i pośpiesznie wstał. Podszedł do mnie i złapał pod ramię, pomagając mi iść. Puścił mnie dopiero, gdy doszliśmy do kanapy. Pozwolił abym opadł na nią swobodnie. Sam usiadł naprzeciwko mnie w fotelu. Zamknąłem oczy, ale obudził mnie jego głos. - Wyglądasz jak śmierć na chorągwi. - Dzięki. - wysapałem. - Nie wiem od czego zacząć... - Wal śmiało. - zachęciłem go. - Skoro tak mówisz. Najpierw powinienem cię równo opierdzielić, że się nie posłuchałeś jak powiedziałem, że poradzę sobie sam, ale tego nie zrobię. Chciałem ci podziękować za uratowanie Courtney i mnie. Naraziłeś się dla nas, choć nawet się nie znamy... - Jesteś ważny dla Rose i tylko to się liczy. Nie mogłem patrzeć jak robią wam krzywdę, gdy głównym tego powodem byłem ja. - wysapałem dysząc. Nie skomentował tego, czego się nie spodziewałem. - Druga sprawa jest dość drastyczna. - Już nic od tego - wskazałem ma siebie. - nie jest bardziej drastyczne. - Miałeś liczne obrażenia zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Jeśli spróbujesz się przemienić... - przerwał, obserwując mnie. - Mów dalej. - Możesz tego nie przeżyć. - dokończył. Cóż, nie powiem, ale wbił mnie w kanapę. - Czyli... - Twój układ nerwowy doznał urazu, który może odbić się na tobie w znacznym stopniu podczas Przemiany. Możesz tego nie przeżyć, bo zmiana kształtu jest obciążeniem dla całego organizmu. Miałeś zbyt dużo ran po poprzednich starciach, w których brałeś udział. - wydusił i czekał na moją reakcje. Nie miał na co liczyć, byłem zbyt wyczerpany, aby cokolwiek powiedzieć, czy nawet zwykłe "yhy" sprawiało mi trudność. - Możesz się uleczyć pod postacią człowieka lub wilka co wiąże się z dużym ryzykiem... - dodał po chwili. Zamknąłem oczy. Było mi tak dobrze. - Tato? - usłyszałem. Courtney. Wyrwało mnie to z transu. Jednocześnie odwróciliśmy się w jej stronę. - Czemu jeszcze nie śpisz? - odezwał się weterynarz. - Przyszłam po wodę... a ty czemu nie śpisz? Jutro na 9:00 masz pacjenta i zabieg potem. Chyba lepiej abyś był przytomny? - odparła. - Zaraz się położę, tylko skończymy. - No dobrze, ale nie siedź za długo. Dobranoc tato. - skwitowała i wyszła. Usłyszałem jak wyjmuje szklankę i nalewa do niej płynu, następnie znowu mija pokój i idzie na górę. - Dlaczego jej nie powiesz? O tym? O wszystkim? O mnie? O Tobie? Szanuje inicjatywę jakiej się trzymasz, ale musisz liczyć się z tym, że jak ty jej nie powiesz to zrobi to ktoś inny, albo sama się o tym dowie. - plątał mi się język, ale chciałem mu uświadomić co robi. Milczał przez cały czas, więc ciągnąłen dalej. - Wolisz aby zrobiła to sama? Czy może, któregoś dnia spotka takiego dziwoląga jak ja i on jej o tym powie? Ja patrząc na siebie widzę potwora, a przed lustrem to... - mrugnąłem i moje oczy stały się złote.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.