Usłyszałem huk strzału z broni. Usiadłem na łóżku. Widziałem wszystko przez mgłę. Przetarłem oczy. Optimus siedział przy moim biurku wpatrzony w kanapkę z masłem orzechowym. Dostrzegłem ciecz która ciągnie się po drzwiczkach szafki. Przetoczyłem się na koniec łóżka i zobaczyłem szklany kubek z herbatą, a raczej już bez zawartości, który leżał rozbity na podłodze. Zapewne pies usiłując dostać się do jedzenia zepchnął go z biurka. Zaraz, zaraz... która to godzina?
Zerknąłem na zegar. Wskazywał 10:30 AM. Spóźniłem się. Może trener wybaczy spóźnienie chociaż to już 3 lekcja... zszedłem na dół do kuchni. Zobaczyłem mamę siedzącą wraz z Malią na kanapie gdy wszedłem odwróciła się. Nie zręczna sytuacja...
Miałem nadzieję, że dostanę ochrzan za nie pójście do szkoły i szlaban, a usłyszałem tylko:
- Theo, lepiej się czujesz?
Zdziwiłem się. Myślałem, że jakieś kazanie będzie czy coś, a tu tylko ,,Theo, lepiej się czujesz?". Co ona sugerowała? Stałem wpatrzony w moją rodzicielkę z miną typowego pracownika który dostał za małą pensję...
- Theo? - usłyszałem. Podeszła do mnie i zaczęła trząść moim ciałem abym się ockną powtarzając moje imię. Upadłem na podłogę. Była chłodna. Wyłączyłem się całkowicie ze świata realnego i przeniosłem w świat fantazji który dla mnie był walką o przetrwanie...
Widziałem jak do mnie celuje. Patrzę w jego oczy są pełne nienawiści. Dlaczego ma mnie na muszce? Czego chce? Decyduje się na odważny krok chociażby miałby być to mój ostatni. U noszę łeb do góry i wydobywam z siebie potężne basowe wycie. Zauważam, że dezorientuje przeciwnika który zakrywa uszy. To moja ostatnia szansa. Podnoszę się i rzucam na mężczyznę. Kły chwytają go za rękę i przewracam go.
- Theo! - słyszę. - Boże co mu jest? Theo! Do cholery obudź się! - krzyczała mama przez łzy.
- Tttt... tak? - obudziłem się. - Już w porządku...
- Nie jest w porządku. Co się dzieje? - zapłakana spytała.
- Nic mamo już dobrze. - siedziałem na podłodze. Mama przytulając mnie do siebie łzy nadal płynęły jej po policzkach.
- Połóż się do łóżka do końca tygodnia nie wychodzisz z domu rozumiemy się? - powiedziała.
- Tak. - odparłem.
- Malia zabierz go na górę.
- Już idę. - odpowiedziała siostra.
Pomogła wejść mi po schodach i zaprowadziła do pokoju. Usiedliśmy na łóżku.
- Nie będę owijać w bawełnę Theo, co się dzieje? Tylko nie mów, że nic bo w to nie uwierzę. - zaczęła.
Opowiedziałem jej to co mi się śniło i co zobaczyłem gdy leżałem na podłodze w salonie.
- Niesamowite. - podsumowała.
- Co jest niesamowite? - spytałem.
- Theo masz dar. Nie zawsze członkowie naszego stada widzą jaka przyszłość spotka nas. Odziedziczyłeś to po naszym dziadku. Czy ty wiesz ile ja bym dała za taki dar?
- Nie wiem ile, ale jestem pewien, że nie spodobałby ci się. To okropne uczucie. Wyłączasz się żyjesz tylko w świecie snu a raczej jak to nazwałaś przepowiedni.
- Theo, musimy powiedzieć mamie.
- O nie, nawet o tym nie myśl! Wybić możesz to sobie z głowy.
- Theo nie rozumiesz! Chodzi o dobro stada.
- To ty nie rozumiesz! Jakiego stada? Do którego nie należę?! O tego? Malia bądźmy dorośli nie mam pojęcia czy to się spełni w ogóle to nie wiem czy to prawda!
- Należysz do niego. Tak samo jak pozostali!
- Jacy pozostali? Malia nie mam 18 lat i nie należę do stada oficjalnie. A może ja nie chce ogóle do niego należeć?! Myślałaś mad tym? Co jeśli znamię się w ogóle nie pojawi? Zastanawiali się może wszyscy, że nie każdy ma ochotę należeć do rodu Dakota? Odpowiedź jest prosta: NIE! Bo po co. Może i się urodziłem w tym stadzie, ale nie mam obowiązku w nim być.
- Należysz do niego czy tego chcesz czy nie! Po pierwszej przemianie pojawi ci się znamię i co wtedy też nie należysz do naszego stada?! Jesteś idiotą totalnym idiotą! Za grosz jakiejkolwiek pomocy! Może nam grozić niebezpieczeństwo, a ty sobie jaja robisz! - w tym momencie jej tęczówki zrobiły się złote. Była wściekła, rozszarpała by mnie gdyby się teraz przemieniła.
- Twoje tęczówki! - krzyknąłem.
- Zamknij się jak do ciebie mówię szczeniaku! - nie dobrze. Widziałem jej wyrastające kły, ręce pokrywające się sierścią i rosnące pazury. Dzień do przemiany. Nigdy jej nie widziałem i nie wiem co robić. Byłem w kropce. Ona o mało co się nie przemieni i się na mnie nie rzuci, a ja siedzę obok niej i czekam aż mnie rozszarpie...
,,Potężny głos Theo" - usłyszałem. Rozejrzałem się i w jednej sekundzie zareagowałem.
- Maliaaaa!!!! - krzyknąłem. Mój krzyk przerodził się w warknięcie. Podziałało. Brunetka o głęboko brązowych oczach wróciła.
- Co się stało? - spytała.
- O mało co się nie przemieniłaś i stałbym się obiadem dla wilka.
- O jezu Theo przepraszam. Ja, ja, ja nie panuje nad tym, ja...
- W porządku. Nic się nie stało. Mogłem nie zaczynać.
- Jak to się stało, że się nie przemieniłam?
- Obiecasz, że nie powiesz mamie?
- Obiecuje.
Opowiedziałem jej jak coś wewnątrz mnie kazało użyć głosu aby ją uspokoić. Potem przyszła mama i zastała nas grających w karty. Nie schodziliśmy na obiad, bo mieliśmy paczkę chrupek i żelki które chomikowałem od jakiegoś czasu.
- Kolacja jest już gotowa. Może zejdziecie? Nie jedliście obiadu, Theo na pewno jest głodny.
- Dobrze mamo już idziemy - postanowiłem za nas obojga.
Mama wyszła. Po chwili za nią wyszła Malia na schodach przywitała się z psem. Potem zszedłem ja. Chciałem pogłaskać Optimusa, ale on położył się i skomlał jakby się mnie bał. Odeszłem od niego i poczłapałem do kuchni.
- Gdzie Kira i Liv?
- Kira w pracy, musiała zostać dłużej, a Liv na randce.
- Yhym... A dlaczego nie poszłaś dziś do pracy?
- Po pierwsze mam wolne do końca tygodnia w końcu Malia jutro przechodzi przemianę. Po drugie w nocy miałeś gorączkę i najdziwniejsze jest to, że byłeś lodowaty. Robiłam ci gorące okłady na zmianę z zimnymi bo już sama się pogubiłam.
- No tak...
- Wyrzucisz śmiecie jak zjesz?
- Nie ma sprawy.
Usiadłem do stołu. Na nim na dużej misce był makaron z sosem pomidorowym i serem. Uwielbiam makaron w szczególności z serem i sosem. Zjadłem dość dużo, że potem ciężko było się ruszyć.
Wyszedłem na zewnątrz ze śmieciami. Zauważyłem psa sąsiadów który znowu stał pod bramką. Zapewne go wypuścili albo sam uciekł. Mieli Wyżła Niemieckiego, sukę która nikomu nie dała się dotknąć. Dość często uciekała może ze względu braku spacerów do których była przyzwyczajona. Wyrzuciłem śmieci i wyszedłem aby otworzyć Dede bramkę. Dość często Optimus flirtował z Dede, ale nigdy nie udawało mu się bo od razu go atakowała bez powodu.
Suka położyła się gdy podszedłem i przekręciła na plecy, brzuchem do góry. Poddawała się, nigdy tego nie robiła...
- Dede wstawaj - powiedziałem do niej. Wykonała polecenie. Otworzyłem bramkę i wpuściłem ją do środka...
Wszedłem do domu i od razu udałem się do swojego pokoju. Uwaliłem się na łóżku i przymknąłem oczy. Nagle przypomniałem sobie o czymś ważnym...
Telefon znalazłem za łóżkiem. Odblokowałem go i zobaczyłem, że mam 20 wiadomości i 15 nie odebranych połączeń od Lucasa.
Odpisałem mu, że nie będzie mnie w szkole do końca tygodnia bo złapałem jakiegoś wirusa i źle się czuje.
Nie czekając na odpowiedź ponownie zamknąłem oczy.
Biegnę widzę,że...~*~
No i jest rozdział 3!
Przepraszam, że tak późno, ale szkoła i te sprawy...
Kolejny w przyszłym tygodniu.
Prawdopodobnie piątek/sobota/niedziela lub wcześniej, ale w to wątpię.
Pozdrawiam Nella_0502
![](https://img.wattpad.com/cover/81775983-288-k356321.jpg)
CZYTASZ
Prawdziwy Alfa
Werewolf17-letni chłopak mieszkający w Santa Rosa borykający się z problemami zwykłego nastolatka i młodego wilka który bardzo szybko się uczy, ale nie potrafi zapanować nad przemianami...