Rozdział 4

184 11 0
                                    

Obudziłem się gdy usłyszałem strzał w mojej głowie. Szum w uszach był nie do zniesienia. Wstałem i pobiegłem do łazienki. W szafkach szukałem płynu do czyszczenia uszu na daremno. Zdecydowałem przepłukać je wodą. Szum ustał po kilkunastu płukaniach. Wróciłem do pokoju i usiadłem na łóżku. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 03:33 AM. Tak zwana ,,godzina duchów". Jeszcze nigdy nie udało mi się obcować z duchem. Wiele słyszałem o spotkaniach za zjawami, które objawiały się ludziom. Chciałem czegoś takiego doświadczyć, ale myślę że to się stanie kiedy będę wilkiem...
Wyjrzałem przez okno, które wychodziło na podwórko z tyłu domu. Za ogrodzeniem był las, ale aby się do niego dostać trzeba było przejść przez polanę. Nagle z lasu wyłonił się wielki brązowo-brudny wilk. Spojrzał czerwonymi ślepiami w kierunku naszego domu i zawył. Jego głos rozniósł się po całej okolicy. Był to sam Alfa. Po chwili wycofał się. Zrobiłem to samo odsuwając się od okna. Położyłem się na łóżku. Czułem, że coś nie jest tak. Jakby miało się coś wydarzyć...
Zamknąłem oczy miałem nadzieję, że coś co ma się wydarzyć To przyśni mi się. Może i mam jakiś dar?
Usnąłem.
Otworzyłem oczy i przetarłem je rękami. Mój sen skupił się głównie ma wilku i jego wyciu nic szczególnego. Zerknąłem na zegar jego wskazówki wskazywały 10:00 AM. Musiałem wstać aby zdążyć złożyć życzenia Malii zanim opuści nas na pół roku.
Ruszyłem się z łóżka, zgarnąłem rzeczy i poszedłem do łazienki. Spojrzałem w lustro i zobaczyłem, że moje tęczówki zrobiły się złote. Byłem przerażony natychmiast ochlapałem twarz chłodną wodą. Znowu spojrzałem i wszystko było w porządku. Ubrałem się w dres i białą koszulkę. Wyszedłem z łazienki, lecz po drodze upewniając się czy złote oczy nie wróciły. Schodząc po schodach zauważyłem, że jest za cicho na dole. Wróciłem się na górę i zajrzałem do pokoju Malii. Nie było nikogo. Nie zdążyłem super... było dłużej spać T. Postanowiłem coś zjeść.
Ponownie schodziłem na dół. Na stole zobaczyłem kanapki i liścik. Wziąłem kartkę do ręki i przeczytałem.
Musiałyśmy wyjść, ale jeszcze się zobaczymy obiecuje Ci.
Twoja Malia.
PS. Smacznego!
Zostawiła mi kanapki z serem i pomidorem. Zjadłem ze smakiem. Pozmywałem i już chciałem wskoczyć na kanapę, ale zauważyłem czarnego kłaka na niej.
- Suń tyłek stary. - powiedziałem.
Pies zmierzył mnie wzrokiem. Dźwignął się i przesunął.
Usiadłem obok niego. Optimus położył głowę na moich kolanach i przysypiał. Włączyłem telewizor. Bardo szybko znudziło mi się oglądanie. Wyłączyłem go po 2 godzinach patrzenia w ekran. Położyłem się na psie i zdrzemnąłem się...
Widzę Alfe stada Dakota i wszystkich członków. Stoję na przeciwko nich. On wychodzi z szeregu. Podchodzi do mnie. Jego czerwone oczy są wpatrzone we mnie. Czuje respekt przed alfą jako beta. Pokazuje zęby i stawia sierść. Pokazuje że on ma władzę i mam być uległy. W tym samym momencie łapy się podemną uginają jego charkot każe mi być uległym. Jednak coś we mnie pęka już nie czuje przygniatającego mnie nacisku alfy. Podnoszę się, warczę, zjeżam sierść, moje uszy postawione jak u owczarka który coś usłyszał. Widzę jak alfa patrzy na mnie ze zdziwieniem i powoli chowa zęby. Teraz to ja jestem Alfą. Jeden z wilków stawia się za mną, a mój przeciwnik warczy na niego, jednak on idzie w moją stronę. ,,Wracaj tu Seth!" Słyszę w myślach. ,,Nie, Sam. Starczy twoich rządów." Mój wzrok skierowany jest w stronę Setha. To jeszcze dzieciak jest najmłodszym ze stada. ,,Szczeniaku wracaj tu. Theo pożałuje, że wystąpił przeciwko mnie." Młody staje obok mnie łapa w łapę i schyla łeb. Nagle Sam chwyta go za kark jego kły zaciskają się. Seth wydaje z siebie błaglany skowyt. Bez namysłu rzucam się na Sama. Moje zęby łapią go za gardło. Potrząsam nim dopóki nie puści Setha. Wypuściłem go ze szczęk. Seth nie rusza się. Oczy Sama są krwiście czerwone, a pysk cały we krwi. Czuje smak krwi na języku. Przed moimi oczami widzę zęby Sama który kłapną przede mną...
Zerwałem się z kanapy. Byłem cały mokry i miałem trudności z opanowaniem oddechu. Optimus leżał na podłodze. Spojrzałem na zegar, wskazywał 3:00 PM. Wstałem i ogarnąłem się. Nadal przed oczami miałem kły rozwścieczonego wilka...
Malii i mamy nie było widać.
Pewnie urodziny się już zaczęły, ja na swoje jeszcze poczekam...
W każdym bądź razie poszedłem odgrzać obiad. Za mną ruszył Optimus.
- Co staruszku? Głodny? - zapytałem psa. Odpowiedział mi pisknięciem wziąłem to za tak. - Na co masz ochotę? Dolina Noteci? Czy może Butcher's?
Pies podszedł do szafki, otworzyłem ją, a on nosem dotknął wybranej karmy. Otworzyłem puszkę Doliny Noteci z wołowiną ulubiony smak Opiego. Nałożyłem mu do miski w międzyczasie odgrzewając sobie makaron w sosie pomidorowym.
W jednej ręce miskę w drugiej talerz podszedłem do stołu i postawiłem go na nim, a następnie miskę na podłodze obok lodówki. Pies ze smakiem zajadał karmę, a ja moją pastę. Gdy skończyłem odłożyłem talerz do zmywarki. Optimus po skończonym obiedzie podszedł do drzwi i czekał aż wyjdę z nim na spacer.
- Idziemy co?
Założyłem mu szelki Julius K9, przypiąłem mu smycz i wyszliśmy. Zamknąłem drzwi, a potem bramkę.
Szliśmy chodnikiem wzdłuż ulicy, napotkaliśmy kilka psów. Jednak ciekawość ciągnęła mnie na polanę tam gdzie widziałem wilka. Za wróciłem i poszliśmy w tamtym kierunku. Udało nam się przedrzeć przez krzewy i znaleźliśmy się na pustym polu. Wypatrywałem jakiegokolwiek śladu alfy. Spuściłem psa i kazałem mu szukać sam nie wiem czego, ale miałem nadzieję, że coś znajdzie. Po 15 minutach poszukiwań śladu natknęliśmy się na odcisk łapy. Był 4 razy większy od łapy psa. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak duże są wilki z naszego stada. Optimus powąchał ślady i rzucił się biegiem w las. Wahałem się czy za nim biec. Po chwili namysłu rzuciłem się w pogoń nawołując go. Wracał, ale za każdym razem biegł przodem.

Prawdziwy AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz