Rozdział 12

83 4 8
                                        

"Numer 024, no nieźle. Zostałeś pupilem Camerona." powiedziała Hayden.
"Milcz." warknąłem.
Przednimi kończynami uderzałem o drzwiczki klatki.
"To nic ci nie da, Alfo." mruknęła.
Kilka razy powtórzyłem ruchy.
Zaraz, zaraz. Jak ona mnie nazwała?
"Alfo?" zapytałem.
"Tak, a nim nie jesteś?" odparła.
Usiadłem.
"Nie."
"Ale przecież..."
"Nie jestem alfą. Nie wiem czy w ogóle nadaje się na kogoś takiego."
"Theo, masz ducha walki i to się liczy."
"To adrenalina. Nie jestem odważny, a na pewno nie jestem i nie będę alfą."
"Udowodnię ci, że alfą nie musi być najodważniejszy, ale sprawiedliwy wilk." powiedziała, a jej oczy błyszczały.
Spojrzałem na nią, odwróciłem się i położyłem tyłem. Brakuje mi mamy jej ciepła i słów które podniosły by mnie na duchu, może i relacje z nią nie zawsze były idealne, ale wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć. Chciałbym być znowu człowiekiem i żyć w miarę normalnie. Przykryć się kołdrą i zasnąć, tak aby nigdy się nie obudzić.
- Rusz się! Do cholery Andre pomóż mi! - krzyczał Josh.
- Z tak małym zwierzęciem nie dajesz sobie rady ciekawe jak Cameron sprowadzi tu niedźwiedzia! - odparł Andre. W tym momencie obaj wprowadzili do pokoju lisa, który szarpał się na każdą stronę.
"Zostawcie mnie!"
Lisica nie dawała za wygraną. Aż w końcu wylądowała w klatce, tak jak wszyscy. Gryzła pręty i próbowała przez nie przejść.
"To i tak Ci nie pomoże tracisz siły przez walkę." mruknąłem.
"A co ty taki mądry wilku?" odgryzła się.
"Słuchaj, jestem tu już jakiś czas. Wiem co mówię, ale to twój wybór co dalej będziesz robiła." odparłem.
"Theo, z lisem się nie dogadasz. To złodzieje i przebiegli oszuści." warknęła Hayden.
"Jak się zwiesz lisico?" powiedziałem wstając.
"Cora, i proszę nie lisie, ale Kitsune, nie lubię tego sformułowania nie jestem zwierzęciem." odrzekła.
"Theo, a to Hayden."
"Znam cię, Theo. Dużo o tobie mówią tu i tam. To ty jesteś tym omegą, który miał być alfą." spojrzała na mnie unosząc uszy do góry i przechylając lekko głowę.
"Nie byłem nigdy alfą, oj dajcie spokój. Nie chce nim być zrozumcie to." warknąłem i odwróciłem się.
"Theo, zjemy ją na ringu co to za różnica jednego lisa mniej." rzekła uradowana Hayden.
"Chwila! Jakim ringu?"
"Lisica trafiła nie w to towarzystwo co powinna. Kochana jesteś na terenie gdzie odbywają się walki psów jednak Cameron zaskakuje mnie coraz bardziej." zadowolona z siebie Hayden odpowiedziała.
"Zamknięcie się wreszcie?" warknąłem. Zamknąłem oczy opierając głowę na łapach. Myślałem tylko aby móc porozmawiać z Rose.

- Theo?
Dookoła było pełno bieli. Na przeciwko mojego nosa widziałem czarne pazury i białe futro. Szybko podniosłem się z ziemi.
- Rose, musisz mi pomóc.
- Nie, Theo.
- Przecież...
- Udowodnij, że potrafisz zrobić coś sam. Uratowałam cię od śmierci. Teraz twoja kolej uratować wilczycę i lisa.
- Jak?
- Mądrość, każdego z nas tkwi w duszy. Nasze "Ja" pokazuje nam drogę, którą mamy iść, a siła i odwaga nakazuje nam walczyć. Z każdej sytuacji jest wyjście trzeba tylko je zobaczyć, aby wykorzystać okazję by wyjść.
- Dużo pomogłaś, oszczędna w słowach jak zawsze...
- Jednak ty jesteś wręcz wyszczekany i palisz się do rozmowy, którą uważam za zakończoną.
Miałem już odejść gdy coś mnie pchnęło...
Odrzuciłem głowę do tyłu zacząłem wyć. Rozeszło się po nicości echem. Gdy zaczerpnąłem powietrza, by powtórzyć z mojego gardła wydobył się zupełnie inny głos, potężniejszy i bardziej inwacyjny niż poprzedni. Gdy skończyłem spojrzałem na nią. Stała wpatrzona we mnie, nie odzywała się. Odwróciłem się tyłem i chciałem już odejść, gdy zatrzymały mnie jej słowa.
- Theo, nie poddawaj się. Nie popełniaj tego błędu co ja. Nie uciekaj od rzeczywistości i mijania się z prawdą. Tak samo jak ty byłam przerażona, gdy po raz pierwszy się zmieniłam. Uciekałam od tego tak jak ty teraz. Jednak, gdy Agron zabił moją matkę, zrozumiałam co jest moim celem. Być Alfą, która zostanie w pamięci każdego. Obiecałam sobie pomóc kolejnej alfie, która zastąpi mnie, uporać sobie z drugim Ja. Sam, został następcą jednak czekałam na alfę z naszej rodziny. Sam, jest mordercą. Dąży do celu wszelkimi metodami. Zabił alfę, która miała nastąpić po mnie. Czekałam, Theo. Czekałam na Ciebie. Posłuchałam rad Deatona i własnego serca. Myślę, że nie popełniłam błędu. Teraz chcę pomóc tobie, odzyskać to co zostało zabrane nieuczciwe przez śmierć niewinnego wilka. To co zrobiłeś przed chwilą to było wycie Alfy, ale nie zwykłej Alfy tylko Prawdziwej.
Słuchaj głosu serca, Theo.
Podszedłem do niej, wtulając pysk w jej sierść na szyi.
- Nie zawiodę Cię.
Odsunąłem się i pobiegłem przed siebie.

Prawdziwy AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz