17-letni chłopak mieszkający w Santa Rosa borykający się z problemami zwykłego nastolatka i młodego wilka który bardzo szybko się uczy, ale nie potrafi zapanować nad przemianami...
Około godziny 4:00 AM nad ranem usłyszałem trzask zamka. Otworzyłem oczy. Optimus wstał i zbiegł po schodach. Myślałem dość długo nad tym co widziałem i co słyszałem... Mama nigdy nie zrobiłaby tego Malii chciałaby dla niej jak najlepiej wiem o tym. Rozmawiała z nią na ten temat? Pytała ją o zdanie? Jest pełnoletnia dzisiaj wieczorem wyjeżdża na szkolenie i naukę kontroli. Nie powinna o sobie decydować? Mam wrażenie że, i mama nie jest zadowolona, że jej zięciem będzie sam Alfa. Obiecuje sobie wiele rzeczy oto kilka z nich: 1. Poprawie zachowanie (co mi nie wychodzi). 2. Będę wzorowym uczniem. 3. Zdam maturę. 4. Pójdę na studia. 5. Znajdę pracę. 6. Gdy będę wilkiem pokonam tysiące kilometrów moimi wytrzymałymi długimi i potężnymi łapami. A teraz dochodzą punkty: 7. Dowiem się kim jest i jaki jest ten cały Sam. 8. Jeśli ktokolwiek skrzywdzi moją rodzinę osobiście go znajdę i rozszarpie z nienawiścią. Niektóre punkty nie są do spełnienia ze względu na wilkołactwo. Nie wyobrażam sobie że, będę musiał opuścić rodzinę i przyjaciół. To nie wykonalne dla mnie... Od wracam się w stronę okna. Za moimi plecami są drzwi. Słyszę jak skrzypnięcie oznacza uchylenie ich. - Theo? - słyszę ciepły głos Malii. - T śpisz? - Nie. - odpowiadam. - Już myślałam że, śpisz. - Za dużo myślisz. - Możemy porozmawiać? - spytała. - Jasne - odparłem i odwróciłem się w jej stronę siadając. Weszła do pokoju zamykając drzwi. Usiadła na łóżku - Theo ja... - Tak wiem. - Ale ty... - Rozumiem. - Zamknij się i daj mi skończyć. -warknęła. - Byłeś tam prawda? - Ale gdzie? - No tam na polanie gdzie była uroczystość. Wyczułam cię, nie zaprzeczaj. - Nie mam zamiaru. Po co miałbym kłamać? - Zrozumiałeś przekaz listu jaki ci zostawiłam? - Tak. Znaczy no coś mnie tam ciągnęło i tak czy siak bym poszedł. - Co cię ciągnęło? - W nocy przebudziłem się, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem alfę stada. Patrzył się na nasz dom i zawył potem się wycofał. - Theo i ty nie przyszedłeś do mnie o tym powiedzieć? - Spałaś to jak miałem przyjść? - Nie spałam bo, słyszałam wycie. - Dobra nie ważne. Powiedz mi jak to jest. Jakie to uczucie. - O co ci chodzi? Aaaa... o przemianę. - Zajarzyłaś brawo. A teraz opowiadaj. - Jak się przemieniasz to najpierw czujesz mrowienie potem czujesz ból w kręgosłupie. Na samym końcu jest już inaczej czujesz się cudownie. Byłam wniebowzięta następnie pojawił się Sam, nasz alfa. Zawył, ja zawyłam, po przemianie w człowieka pojawiło się to - wyciągnęła rękę i pokazała nadgarstek. Ujawniła się wilcza łapa:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Czemu nie masz jej na ramieniu? - zapytałem. - Z tego co wiem to tylko wyjątkowe wilki mają znamię gdzieś indziej niż na ramieniu. - odparła dumna. - Jesteś wyjątkowym wilkiem? - Na to wygląda. Może o to chodzi Samowi. Malia jest wyjątkową wilczycą, a on alfą. Muszę nią porozmawiać. - Malia ja muszę Ci coś powiedzieć. - zacząłem. - Theo nie musisz naprawdę. - Malia muszę znaczy musisz ty o tym wiedzieć. - Jak muszę to mów. - Wczoraj nasza mama rozmawiała z Samem przed twoją przemianą. Rozmawiali o tobie i... - nie wiedziałem czy dobrze robie, podjąłem taką decyzję i tak też postąpie. - i... Samie. - Jak to o co chodziło? - Mama rozmawiała o was. Sam chcę abyś ty została jego alfą. - A co nasza mama na to? - przerwała mi. - Ona się na to zgadza. On będzie na ciebie czekał. Za 3 lata masz być gotowa aby wyjść za niego za mąż. - po jej policzkach popłynęły łzy. - Malia ja, ja... przepraszam zniszczyłem twój dzień. Byłaś szczęśliwa, a ja to zepsułem przepraszam musiałaś wiedzieć... - Ja, ja... - szlochała. - Rozumiem Theo. Przytuliłem ją. Nie chciałem grać czarnymi kartami, ale musiałem to zrobić. Uświadomiłem sobie, że muszę ją chronić. Łączyła mnie z nią wyjątkowa więź. Czułem się okropnie psując wszystko. Musiałem po prostu musiałem... Do listy dołączy kolejny punkt: 9. Dopóki mam siłę będę chronił moją rodzinę. W końcu puściła mnie i wyszła. Zostałem sam. Zbliżała się 6:00 AM. Opadłem na łóżko. Przekręciłem się na bok i zamknąłem oczy... Na przeciwko mnie stałśnieżnobiały wilk. Patrzył na mnie czerwonymi ślepiami. - Theo - powiedziałałagodnymgłosem.- Czy wiesz kim jestem? - Alfą... Babciu - odparłem. - Mądry z ciebie chłopak. - Czemu od nas odeszłaś? - Ja nie odeszłam nadal jestem z wami. Chociaż mnie nie widać nadal czuwam nad waszym bezpieczeństwem. Jestem po to aby strzec ciebie. - Nie rozumiem. - Jesteś wyjątkowy Theo. Masz dar to ty będziesztrzymał piecze nad bezpieczeństwem stada. Twoja przemiana będzie rewolucją i zmieni wszystko. Gdy tylko się przemienisz uciekaj. Nie zabieraj nic tylko uciekaj. - Babciu... - Mów mi Rose. - Dobrze Rose, kiedy to nastąpi? - Przemienisz sięjuż nie długo. To nie będzie dzień twoich urodzin, a wcześniej. Musisz być gotowy. Jestem po to aby ci pomóc. Ja nie umarłam Theo ja wciążżyje i czekam aby kolejna alfa objęławładze wtedy odejdę w spokoju. Usiadłem na łóżku cały mokry. Co to miało znaczyć?! Czy ja oszalałem? Zwariowałem i to dosłownie. Czy to na prawdę była moja babcia?! Masa pytań nasuwała mi się na myśl. Wstałem i podszedłem do drzwi. Słychać było krzyki i rozmowę. Na przemian. Wyszedłem z pokoju słyszałem jak mama rozmawiała z Malią. - Mamo ja nie chce wyjść za Sama. Jak ja go nawet nie znam! - Malia dziecko uspokój się skąd wiesz że za niego wyjdziesz! - Słyszałam. - Od kogo? Proszę Maila nie wydaj mnie. - Sama słyszałam wilki mają bardzo czuły słuch. - Malia masz jeszcze 3 lata daj mu i sobie czas. - Mamo, dlaczego decydujesz za mnie o MOIM życiu? - Malia to dla dobra stada. - Nie obchodzi mnie to. Czy dla stada czy też nie, nie chce wyjść za Sama. Zrozum mnie. Tobie nie kazali wychodzić za kogoś kogo nie kochasz. - Malia proszę... - Nie odzywaj się do mnie. - Wycofałem się do swojego pokoju a po chwili Malia wbiegła po schodach i weszła do swojego pokoju. Po chwili wyszedłem. Schodząc na dół minąłem mamę która siedziała podparta rękoma. - Mamo? - zagadnąłem. - Słucham? - odpowiedziała spokojnie. - Co się stało? - udałem, że nic nie wiem. - Nic, nie ważne. - odparła i wstała. - Chcesz herbaty? - Emm... Po proszę. Udałem się do kuchni za rodzicielką. Kiedy ona przygotowywała herbatę, ja w miedzy czasie zrobiłem sobie śniadanie. Siedzieliśmy w milczeniu. Trochę nie zręczna sytuacja... Przypomniało mi się, że muszę iść do Lucasa po notatki. Wstałem od stołu. - Gdzie się wybierasz? - spytała. - Ja, ja, ja idę do Lucasa po notatki z lekcji. - Nigdzie nie idziesz. Od dzisiaj uczysz się w domu. - Co?! Nie! Nie zgadzam się z tym. Pobiegłem do swojego pokoju. Szybko się ubrałem, wziąłem telefon i zbiegłem po schodach. Mijając kobietę która jest moją matką chwyciłem smycz i szelki otworzyłem drzwi i wybiegłem na zewnątrz. Psa zgarnąłem z podwórka założyłem szelki i zapiąłem smyczy i wyszliśmy za ogrodzenie. Kierowałem się w stronę domu Lucasa. Pies szedł luźno bez smyczy. Myślami byłem gdzie indziej i też nie zauważyłem dziewczyny idącej z Huskym. Wpadliśmy na siebie. - Przepraszam ja nie chciałem. - od razu zareagowałem. - Ja też przepraszam dość często chodzę zamyślona. - odpowiedziała. Spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami. Były piękne. Ciemne włosy pasujące do oczu.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Chyba jesteśmy sąsiadami. - zagadała. - Wprowadziłaś się nie dawno? - odparłem. - Tak, dokładnie ulice dalej, ale lubię czasem wyjść z Babi na spacer. - To tak jak ja. Nie przedstawiłem się przepraszam. Theo Posey, mieszkam nie daleko dosłownie 20 metrów od tego miejsca. - uśmiechnąłem się i podałem jej rękę. - Allison Argent. Miło mi. - Przepraszam Cię, ale muszę iść śpieszę się. - Oczywiście, nie ma problemu. Odszedłem i udałem się w swoją stronę. Jaką ona jest ładna... Myśląc o Allison przez całą drogę która minęła bardzo szybko dotarłem do domu Lucasa. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzył mi jego ojciec. - Witaj Theo, Lucas jest na górze wejdź. - przywitał mnie. - Dzień dobry panu to ja do niego pójdę. Wszedłem po schodach i do pokoju Lucasa. - Hej stary! - przywitałem go. - Theo! Cześć! - Słuchaj, ale dzisiaj miałem wpadkę. Idę z psem i wpadam na taką jedną laske która się tu niedawno wprowadziła. Wszystko fajnie wiem jak się nazywa i gdzie mieszka. Prawdopodobnie będzie chodziła z nami do szkoły! - Co ty gadasz! Serio? - Nie na niby zmyśliłem ją. No jasne, że serio! - To super. A teraz przejdźmy do najważniejszego. Nauczyciele się o ciebie pytają. Nie wiedzą co się dzieje. Twoja mama przyniosła zwolnienie lekarskie. Trener jest wściekły, że opuszczasz treningi. A tu masz notatki. - podał mi z 20 kartek papieru formatu A4. - Postaram się przyjść, ale nie obiecuje niczego. Czekam aż emocje opadną. - A jak, no wiesz, z przemianą? - Nic, na razie nic. - Nic nie czujesz? - Nie. - Czyli wszystko w porządku. Lepiej dla nas. - Luk przepraszam Cię, ale muszę lecieć. - pokazałem mu ekran iPhone'a na którym było wyraźnie napisane ,,WRACAJ W TEJ CHWILI DO DOMU" wiadomość od mamy. - Dobra leć. Zabrałem rzeczy i wyszedłem. Wciąż myślałem o Allison... jej piękne włosy, oczy i do tego to spojrzenie... Niesamowite. Chwila! Co to ma być?! Theo weź się w garść. Skup się na razie na przygotowaniach do bycia wilkiem...
~*~ Jest 5 Rozdział! 1440 słów Pozdrawiam wasza Nella_0502