Rozdział 5

153 9 4
                                    

Około godziny 4:00 AM nad ranem usłyszałem trzask zamka. Otworzyłem oczy. Optimus wstał i zbiegł po schodach. Myślałem dość długo nad tym co widziałem i co słyszałem... Mama nigdy nie zrobiłaby tego Malii chciałaby dla niej jak najlepiej wiem o tym. Rozmawiała z nią na ten temat? Pytała ją o zdanie? Jest pełnoletnia dzisiaj wieczorem wyjeżdża na szkolenie i naukę kontroli. Nie powinna o sobie decydować? Mam wrażenie że, i mama nie jest zadowolona, że jej zięciem będzie sam Alfa.
Obiecuje sobie wiele rzeczy oto kilka z nich:
1. Poprawie zachowanie (co mi nie wychodzi).
2. Będę wzorowym uczniem.
3. Zdam maturę.
4. Pójdę na studia.
5. Znajdę pracę.
6. Gdy będę wilkiem pokonam tysiące kilometrów moimi wytrzymałymi długimi i potężnymi łapami.
A teraz dochodzą punkty:
7. Dowiem się kim jest i jaki jest ten cały Sam.
8. Jeśli ktokolwiek skrzywdzi moją rodzinę osobiście go znajdę i rozszarpie z nienawiścią.
Niektóre punkty nie są do spełnienia ze względu na wilkołactwo. Nie wyobrażam sobie że, będę musiał opuścić rodzinę i przyjaciół. To nie wykonalne dla mnie...
Od wracam się w stronę okna. Za moimi plecami są drzwi. Słyszę jak skrzypnięcie oznacza uchylenie ich.
- Theo? - słyszę ciepły głos Malii. - T śpisz?
- Nie. - odpowiadam.
- Już myślałam że, śpisz.
- Za dużo myślisz.
- Możemy porozmawiać? - spytała.
- Jasne - odparłem i odwróciłem się w jej stronę siadając.
Weszła do pokoju zamykając drzwi. Usiadła na łóżku
- Theo ja...
- Tak wiem.
- Ale ty...
- Rozumiem.
- Zamknij się i daj mi skończyć. -warknęła. - Byłeś tam prawda?
- Ale gdzie?
- No tam na polanie gdzie była uroczystość. Wyczułam cię, nie zaprzeczaj.
- Nie mam zamiaru. Po co miałbym kłamać?
- Zrozumiałeś przekaz listu jaki ci zostawiłam?
- Tak. Znaczy no coś mnie tam ciągnęło i tak czy siak bym poszedł.
- Co cię ciągnęło?
- W nocy przebudziłem się, wyjrzałem przez okno i zobaczyłem alfę stada. Patrzył się na nasz dom i zawył potem się wycofał.
- Theo i ty nie przyszedłeś do mnie o tym powiedzieć?
- Spałaś to jak miałem przyjść?
- Nie spałam bo, słyszałam wycie.
- Dobra nie ważne. Powiedz mi jak to jest. Jakie to uczucie.
- O co ci chodzi? Aaaa... o przemianę.
- Zajarzyłaś brawo. A teraz opowiadaj.
- Jak się przemieniasz to najpierw czujesz mrowienie potem czujesz ból w kręgosłupie. Na samym końcu jest już inaczej czujesz się cudownie. Byłam wniebowzięta następnie pojawił się Sam, nasz alfa. Zawył, ja zawyłam, po przemianie w człowieka pojawiło się to - wyciągnęła rękę i pokazała nadgarstek. Ujawniła się wilcza łapa:

- Czemu nie masz jej na ramieniu? - zapytałem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Czemu nie masz jej na ramieniu? - zapytałem.
- Z tego co wiem to tylko wyjątkowe wilki mają znamię gdzieś indziej niż na ramieniu. - odparła dumna.
- Jesteś wyjątkowym wilkiem?
- Na to wygląda.
Może o to chodzi Samowi. Malia jest wyjątkową wilczycą, a on alfą. Muszę nią porozmawiać.
- Malia ja muszę Ci coś powiedzieć. - zacząłem.
- Theo nie musisz naprawdę.
- Malia muszę znaczy musisz ty o tym wiedzieć.
- Jak muszę  to mów.
- Wczoraj nasza mama rozmawiała z Samem przed twoją przemianą. Rozmawiali o tobie i... - nie wiedziałem czy dobrze robie, podjąłem taką decyzję i tak też postąpie. - i... Samie.
- Jak to o co chodziło?
- Mama rozmawiała o was. Sam chcę abyś ty została jego alfą.
- A co nasza mama na to? - przerwała mi.
- Ona się na to zgadza. On będzie na ciebie czekał. Za 3 lata masz być gotowa aby wyjść za niego za mąż. - po jej policzkach popłynęły łzy. - Malia ja, ja... przepraszam zniszczyłem twój dzień. Byłaś szczęśliwa, a ja to zepsułem przepraszam musiałaś wiedzieć...
- Ja, ja... - szlochała. - Rozumiem Theo.
Przytuliłem ją. Nie chciałem grać czarnymi kartami, ale musiałem to zrobić. Uświadomiłem sobie, że muszę ją chronić. Łączyła mnie z nią wyjątkowa więź. Czułem się okropnie psując wszystko. Musiałem po prostu musiałem...
Do listy dołączy kolejny punkt:
9. Dopóki mam siłę będę chronił moją rodzinę.
W końcu puściła mnie i wyszła.
Zostałem sam. Zbliżała się 6:00 AM.
Opadłem na łóżko. Przekręciłem się na bok i zamknąłem oczy...
Na przeciwko mnie stał śnieżno biały wilk. Patrzył na mnie czerwonymi ślepiami.
- Theo - powiedziała łagodnym głosem.- Czy wiesz kim jestem?
- Alfą... Babciu - odparłem.
- Mądry z ciebie chłopak.
- Czemu od nas odeszłaś?
- Ja nie odeszłam nadal jestem z wami. Chociaż mnie nie widać nadal czuwam nad waszym bezpieczeństwem. Jestem po to aby strzec ciebie.
- Nie rozumiem.
- Jesteś wyjątkowy Theo. Masz dar to ty będziesz trzymał piecze nad bezpieczeństwem stada. Twoja przemiana będzie rewolucją i zmieni wszystko. Gdy tylko się przemienisz uciekaj. Nie zabieraj nic tylko uciekaj.
- Babciu...
- Mów mi Rose.
- Dobrze Rose, kiedy to nastąpi?
- Przemienisz się już nie długo. To nie będzie dzień twoich urodzin, a wcześniej. Musisz być gotowy. Jestem po to aby ci pomóc. Ja nie umarłam Theo ja wciąż żyje i czekam aby kolejna alfa objęła władze wtedy odejdę w spokoju.
Usiadłem na łóżku cały mokry. Co to miało znaczyć?! Czy ja oszalałem?
Zwariowałem i to dosłownie. Czy to na prawdę była moja babcia?!
Masa pytań nasuwała mi się na myśl.
Wstałem i podszedłem do drzwi. Słychać było krzyki i rozmowę. Na przemian.
Wyszedłem z pokoju słyszałem jak mama rozmawiała z Malią.
- Mamo ja nie chce wyjść za Sama. Jak ja go nawet nie znam!
- Malia dziecko uspokój się skąd wiesz że za niego wyjdziesz!
- Słyszałam.
- Od kogo?
Proszę Maila nie wydaj mnie.
- Sama słyszałam wilki mają bardzo czuły słuch.
- Malia masz jeszcze 3 lata daj mu i sobie czas.
- Mamo, dlaczego decydujesz za mnie o MOIM życiu?
- Malia to dla dobra stada.
- Nie obchodzi mnie to. Czy dla stada czy też nie, nie chce wyjść za Sama. Zrozum mnie. Tobie nie kazali wychodzić za kogoś kogo nie kochasz.
- Malia proszę...
- Nie odzywaj się do mnie.
- Wycofałem się do swojego pokoju a po chwili Malia wbiegła po schodach i weszła do swojego pokoju. Po chwili wyszedłem. Schodząc na dół minąłem mamę która siedziała podparta rękoma.
- Mamo? - zagadnąłem.
- Słucham? - odpowiedziała spokojnie.
- Co się stało? - udałem, że nic nie wiem.
- Nic, nie ważne. - odparła i wstała. - Chcesz herbaty?
- Emm... Po proszę.
Udałem się do kuchni za rodzicielką. Kiedy ona przygotowywała herbatę, ja w miedzy czasie zrobiłem sobie śniadanie. Siedzieliśmy w milczeniu. Trochę nie zręczna sytuacja...
Przypomniało mi się, że muszę iść do Lucasa po notatki. Wstałem od stołu.
- Gdzie się wybierasz? - spytała.
- Ja, ja, ja idę do Lucasa po notatki z lekcji.
- Nigdzie nie idziesz. Od dzisiaj uczysz się w domu.
- Co?! Nie! Nie zgadzam się z tym.
Pobiegłem do swojego pokoju. Szybko się ubrałem, wziąłem telefon i zbiegłem po schodach. Mijając kobietę która jest moją matką chwyciłem smycz i szelki otworzyłem drzwi i wybiegłem na zewnątrz.
Psa zgarnąłem z podwórka założyłem szelki i zapiąłem smyczy i wyszliśmy za ogrodzenie. Kierowałem się w stronę domu Lucasa. Pies szedł luźno bez smyczy. Myślami byłem gdzie indziej i też nie zauważyłem dziewczyny idącej z Huskym. Wpadliśmy na siebie.
- Przepraszam ja nie chciałem. - od razu zareagowałem.
- Ja też przepraszam dość często chodzę zamyślona. - odpowiedziała.
Spojrzała na mnie swoimi brązowymi oczami. Były piękne. Ciemne włosy pasujące do oczu.

- Chyba jesteśmy sąsiadami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Chyba jesteśmy sąsiadami. - zagadała.
- Wprowadziłaś się nie dawno? - odparłem.
- Tak, dokładnie ulice dalej, ale lubię czasem wyjść z Babi na spacer.
- To tak jak ja. Nie przedstawiłem się przepraszam. Theo Posey, mieszkam nie daleko dosłownie 20 metrów od tego miejsca. - uśmiechnąłem się i podałem jej rękę.
- Allison Argent. Miło mi.
- Przepraszam Cię, ale muszę iść śpieszę się.
- Oczywiście, nie ma problemu.
Odszedłem i udałem się w swoją stronę. Jaką ona jest ładna... Myśląc o Allison przez całą drogę która minęła bardzo szybko dotarłem do domu Lucasa. Zadzwoniłem do drzwi.
Otworzył mi jego ojciec.
- Witaj Theo, Lucas jest na górze wejdź. - przywitał mnie.
- Dzień dobry panu to ja do niego pójdę.
Wszedłem po schodach i do pokoju Lucasa.
- Hej stary! - przywitałem go.
- Theo! Cześć!
- Słuchaj, ale dzisiaj miałem wpadkę. Idę z psem i wpadam na taką jedną laske która się tu niedawno wprowadziła. Wszystko fajnie wiem jak się nazywa i gdzie mieszka. Prawdopodobnie będzie chodziła z nami do szkoły!
- Co ty gadasz! Serio?
- Nie na niby zmyśliłem ją. No jasne, że serio!
- To super. A teraz przejdźmy do najważniejszego. Nauczyciele się o ciebie pytają. Nie wiedzą co się dzieje. Twoja mama przyniosła zwolnienie lekarskie. Trener jest wściekły, że opuszczasz treningi. A tu masz notatki. - podał mi z 20 kartek papieru formatu A4.
- Postaram się przyjść, ale nie obiecuje niczego. Czekam aż emocje opadną.
- A jak, no wiesz, z przemianą?
- Nic, na razie nic.
- Nic nie czujesz?
- Nie.
- Czyli wszystko w porządku. Lepiej dla nas.
- Luk przepraszam Cię, ale muszę lecieć. - pokazałem mu ekran iPhone'a na którym było wyraźnie napisane ,,WRACAJ W TEJ CHWILI DO DOMU" wiadomość od mamy.
- Dobra leć.
Zabrałem rzeczy i wyszedłem.
Wciąż myślałem o Allison... jej piękne włosy, oczy i do tego to spojrzenie...
Niesamowite. Chwila! Co to ma być?! Theo weź się w garść. Skup się na razie na przygotowaniach do bycia wilkiem...

~*~
Jest 5 Rozdział!
1440 słów
Pozdrawiam wasza Nella_0502

Prawdziwy AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz