- Co, do cholery znaczy, że jeszcze nie jest gotowe! – Krzyknęła, uderzając dokumentami o stół konferencyjny. Popatrzała na zespół siedzący w koło stołu i zmrużyła oczy ze złości.
Laura dwudziestosiedmioletnia kobieta, pochodząca z Wildwood, małego miasteczka na południu USA, w Nowym Jorku mieszkała od kilku już lat. Zaczynała od zera, studiując i zaciągając kolosalne kredyty studenckie, by tylko ukończyć wymarzone studia w Stanford, aby móc robić to co kocha. Od trzech lat jest właścicielem prężnie rozwijającej się firmy IT, którą zaczynała z wielkim zadłużeniem. Doliczając kredyty studenckie, bała się ze nie podoła. Dziadkowie prosili by wróciła do domu i prowadziła z nimi ich sklepik z kawiarenką, Laura jednak nie dała się namówić. Pomimo, iż kochała ich nad życie i dzięki nim mogła rozłożyć skrzydła i szybować wysoko, nie dała się wciągnąć w wir rodzinnych niesnasek i poradziła sobie całkiem dobrze. Właśnie rozwijała filie na europejskich rynkach i była jednym strzępkiem nerwów. Brak posunięć w pracy nad projektem priorytetowym nie dawał jej wytchnienia.
- Macie dwie godziny. O dziesiątej gotowy produkt widzę na swoim biurku. Inaczej polecą głowy - Na to wstała i wyszła z sali konferencyjnej.Przeszła przez recepcję, gdzie siedziała wystraszona stażystka. Laura nawet nie mrugnęła okiem w jej stronę. Czuła kłucie w sercu na myśl o tym, że ludzie się jej boją, jednak wiedziała, że odpuścić nie może. W tym biznesie, kobieta jeżeli nie jest surową i bezkompromisową suką, nie przetrwa. Laura wiedziała to aż za dobrze. Pamiętała doskonale swoje staże w najróżniejszych firmach przez pięć lat studiów i wiedziała, kim musi się stać, by utrzymać się na powierzchni i by wygrać życie, o jakim marzy. Przeszła cały hol i dotarła do swojego gabinetu, umieszczonego na końcu. Zamknęła drzwi i podeszła do okna. Odetchnęła głęboko, patrząc na Central Park i podziwiając błękit nieba. Tu na sto siedemnastym piętrze nie było smogu, korków, niekończących się symfonii klaksonów i morza ludzi. Cisza i spokój, które pozwalały Laurze trzeźwo myśleć i dać się porwać innowacyjnym planom,które powoli wdrażała w życie. Odetchnęła raz jeszcze i zasiadła za swoim wielkim dębowym biurkiem, które sama zaprojektowała. Każdy szczegół, każda krzywizna były jej pomysłem, półeczki pod blatem, jak również wgłębienia na nim. To było jej hobby, projektowanie mebli, wnętrz. Oprócz swojego celu, firmy, która rozwija nowe technologie informatyczne, karty pamięci, urządzenia przenośne i coraz bardziej uderza w cyberprzestrzeń, Laura kochała projektować swój świat od A do Z. Pilnuje wszystkiego, sprawdza i poprawia, a jak znajdzie chwilkę, sama potrafi zrobić coś z niczego.
Odpaliła komputer i zaczęła czytać maile z najróżniejszych działów, alei od klientów. Gdzie mogła pisała, gdzie trzeba było, dzwoniła i ani się nie obejrzała, jak wybiła dziesiąta, a projektu ani widu ani słychu. Wcisnęła intercom
- Gdzie Tom?- Zapytała recepcjonistkę.
- Nie widziałam go od zebrania proszę pani, czy mam...
-Natychmiast go znajdź i wezwij do mnie. Ma pięć minut! –Odpowiedziała, nie dając dokończyć, ani się pożegnać dziewczynie z recepcji. Odchyliła się na fotelu i zaczęła nerwowo uderzać opuszkami palców o siebie. "Jak sama nie ruszysz tyłka, nikt nie ruszy" pomyślała i już wstawała z miejsca,by samej poszukać Toma, gdy usłyszała pukanie do drzwi.
- Wejdź ! -Krzyknęła i wyprostowała plecy.
- Pani Drew,przyniosłem projekt... - Tom, mężczyzna po trzydziestce, okulary na nosie, tweedowy sweterek, którego Laura szczerze nienawidziła bo kojarzył się jej z lizusostwem ze szkoły, wcisnął głowę między drzwi a futrynę.
-Powiedziałam wejdź, a nie zajrzyj. Zapraszam - Powiedziała ispojrzała na mężczyznę, który o własne nogi się potykał,podchodząc do jej biurka. Westchnęła zirytowana czekaniem, aż mężczyzna podejdzie i poda jej dokumenty.
CZYTASZ
Miłość w chmurach
RomanceDwudziesto siedmiolatka, rekin biznesu, bezkompromisowa, ostra, nie lubiąca kompromisów jak również wazeliniarstwa. Trzydziestoczteroletni, od zawsze w biznesie, nieokiełznany, zdobywający czego chce i zawsze gdy chce. Czy znajdą wspólny język gdy i...