- Aaaaaaaaa - Zawył Thomas, postrzelony z ręki swojej byłej szefowej - Pojebało cię?
- Dla kogo pracujesz? - Spokojnie zapytała Laura, podchodząc do niego bliżej i lufą od pistoletu przejechała po twarzy Toma, od brody w stronę skroni.
- Nie wyciągniesz tego ze mnie!!! - Odparł szeptem Tom. Laura zrobiła krok w tył i strzeliła drugi raz. Teraz Thomas wył na całe gardło. Oba kolana miał przestrzelone. Laura cofnęła się o krok i przyjrzała Tomowi.
- Dla kogo pracujesz? - Zapytała nadzwyczaj spokojnie. Tom nie odpowiedział. Laura uśmiechnęła się do niego szeroko - Twardy jesteś. Sprawdźmy jak lojalny się okażesz. Shadow, wysyłam na maila informację o jego żonie i dzieciach. Teraz dziewczyny są jeszcze w szkole a żonka w pracy, ale dzięki temu mamy czas na dojazd. - Shadow się podniósł z miejsca, tak samo jak Luck.
- Idziemy, Luck, miej na niego oko. - Powiedział Shadow i skierował swoje kroki w stronę drzwi. Laura schowała broń i poszła za szefem.
- Nie dotykaj ich psychopatko, słyszysz!!! Ze mną masz na pieńku nie z nimi!!! - Thomas wystraszył się zmiany frontu kobiety. Laura jednak nie zatrzymała się na krok. Obróciła głowę w stronę zakładnika i uśmiechając się szeroko odparła.
- Pogadamy po wszystkim. Zobaczymy, co będziesz miał do stracenia... - Roześmiała się głośno i już wychodziła za drzwi, gdy usłyszała.
- Jacson Drew!!! Słyszysz, Jacson Drew mi zapłacił. Dał mi dwadzieścia procent z dwudziestu milionów, które miałem ci ukraść.
- Coś ty powiedział? !!! - Ryknęła Laura i w sekundę była przy Tomie, łapiąc go za gardło i przyduszając.
- Wszystko jest w mailach. Sama poczytaj. Przy okazji, niezła z ciebie suka! - Powiedział ledwo łapiąc oddech. Laura zagotowała się w sobie. Wzięła potężny zamach i pięścią walnęła w szczękę Toma. Jego głowa odskoczyła a on zakrztusił się na ten cios i zaczął łapać powietrze. Laura zamachnęła się jeszcze, ale silne ramiona objęły ją od tyłu, blokując kolejne ciosy.
- Puść mnie. Mam do załatwienia sprawy rodzinne!!! - Krzyczała i szarpała się z Dylanem. Ten nie przestawał jej trzymać w żelaznym uścisku. Nie miał zamiaru puścić tej rudej furii i patrzeć, jak z Toma zostaje proch. Musieli dowiedzieć się jak, i kiedy wszystko zostało zaplanowane. Po chwili Laura nabrała potężny haust powietrza i starała się uspokoić. Mężczyzna posadził ją na kanapie i podał pełną szklankę whisky. Dziewczyna przechyliła ją i wypiła alkohol jakby piła wodę. Nawet się nie skrzywiła. Oboje mężczyźni, potężni i władczy, uśmiechali się do siebie, widząc jak uchodzi z niej powietrze i zaczyna myśleć racjonalnie.
- Ok. Mój wuj postawił mnie okraść. Powiedz mi tylko, czemu, do kurwy nędzy, miałby to robić? - Spojrzała na Toma. Jego twarz zaczynała puchnąć od ciosu. Kolana krwawiły. Był coraz bledszy na twarzy i pomału tracił świadomość. - Mów, albo zdechniesz tu jeszcze dziś!- Znowu zaczęła się gotować. Tom tylko lekko kiwnął głową. Podniósł na nią wzrok i zaczął.
- Jakiś rok temu mnie zahaczył na korytarzu firmy. Początkowo dopytywał, jak ci idzie biznes, jakim szefem jesteś. A, że jesteś jaka jesteś, nic nie mówiłem. Przekonany byłem, że go sama na mnie nasłałaś, by sprawdzał lojalność pracowników. W końcu około trzech miesięcy temu pojawił się znowu, żądając składania mu zeznań z twoich ksiąg. Myślałem, że sobie jaja robi, ale okazało się że nie. Mówił, że stracił wszystko przez twoich rodziców i że teraz ty musisz mu spłacić dług, wraz z odsetkami. Więc, przekonał mnie do wszystkiego i powoli szło jak po maśle. Pieniądze przechodziły z konta na konto. Nie duże kwoty, byś nie wyłapała od razu o co chodzi i tak uzbierałem ładną sumkę. Teraz, on czeka na przelew. Jeżeli go nie dostanie, ma ponoć zapłacić twoja rodzina. Mówił coś o pożarze, czy coś w ten deseń.... - Zaczął kaszleć i krztusić się własną krwią. Laura siedziała jak zahipnotyzowana. Nie wierzyła własnym uszom. Spojrzała na mężczyzn, którzy patrzeli na nią jak na jakiś nowo odkryty okaz.
- Zabiję gnoja, zabiję potem wskrzeszę i zabiję raz jeszcze. I tak do usranej śmierci... - Kręciła z niedowierzaniem głową.
- Laura, słuchaj. Tym my się zajmiemy ok? - Powiedział Luck i spojrzał na swojego szefa, ten tylko przytaknął krotko głową.
- Jak wy??? Co masz na myśli mówiąc, że wy się tym zajmiecie? Nie mam zamiaru siedzieć i patrzeć, jak moja rodzina robi ze mnie świnkę skarbonkę i okrada kiedy, i jak chce. Nie ma bata, nie odpuszczę...
- Odpuścisz. My się zajmiemy Jacsonem, ty będziesz grzecznie czekać na informacje. Nie pozwolę ci się ujawniać tylko dlatego, że jakiś szalony gość ma na pieńku z twoją rodziną. Rozumiesz? - Spojrzała na Dylana. Maska kryła mimikę jego twarzy, jednak oczy słały gromy. Nie miała co się spierać. Wiedziała, że tej walki nie wygra. Kiwnęła głową a Dylan już coś przesyłał Luckowi na messengera. Laura siedziała i patrzała w przestrzeń. Co takiego wydarzyło się lata temu, że jej wujek aż taką nienawiść czuł do jej rodziców? Pamiętała, jak dziadkowie pomogli im w zakładaniu interesu, jednak pamiętała też, ile razy wuj zakładał co rusz nowy biznes i co chwilkę bankrutował. Potem znowu i znowu. Rodzinny nieudacznik. Chciał ją okraść, proszę bardzo. Nie będzie po nim płakać. Nie uroni nawet łzy, jednak ma kilka pytań skierowanych do rodziców. Gdy spojrzała na Dylana widziała po jego oczach, że się martwi. Nie umiała jednak zmusić się do uśmiechu. Łza poleciała jej po policzku. Dylan nie reagował, nie mógł. Chociaż w obecności Lucka czuł się swobodnie. Uczucia wygrały z zasadami organizacji. Usiadł obok niej i otulił ją ramieniem. Przycisnął ją do swojej piersi i gładząc po plecach powtarzał, że załatwią sprawę jeszcze tej nocy. By nie martwiła się, bo wszystko będzie dobrze. Laura kiwała tylko głową. Luck dając im chwilkę prywatności zadzwonił po Thora. To był ich lekarz w organizacji. Nie wiedział jeszcze, czy Thomas zostanie wypuszczony czy zlikwidowany, jednak zanim decyzje zostaną podjęte, trzeba było się nim zająć. Laura zakryła twarz na informację, że Thor jest już w drodze. Spojrzała na Dylana i Lucka.
- Co z nim zrobimy? - Zapytała kiwając głową w jego stronę.
- Na razie nic. Poczeka w prywatnych apartamentach Lucka. My zajmiemy się sprawami Jacsona a potem pomyślimy. Jednak myślę, że mam propozycję. Ale o tym później.
W tej chwili do biura wszedł Thor. Zajął się rannym i po opatrzeniu i wyciągnięciu kul z poturbowanej ofiary, spojrzał na zebranych.
- Spicy? To serio ty? Wróciłaś? - Zrobił krok w jej stronę, potem drugi i w końcu złapał ją w swoje ramiona i przytulił po bratersku.
- Cóż, dzieci odchowane, macierzyński wykorzystany, więc wracam na plac boju... - Zażartowała Laura, ale widząc niedowierzanie w oczach Thora zaśmiała się - Żartuję. Tak wróciłam i nie odchodzę nigdzie więcej. Cześć, Thor.
Mężczyzna przytulił ją raz jeszcze. W końcu postawił dziewczynę na ziemi i spojrzał na szefa.
- Shadow, nie miałem okazji prędzej się z tobą skontaktować. Magic coś kombinuje i to na dużą skalę. Myślę, że wciągnął w to jeszcze dwóch chłopaków.
- Tak jak myśleliśmy - Dylan spojrzał na Laurę i oboje kiwnęli w tym samym momencie głową - Tu masz nowy messenger. Jeżeli się czegoś dowiesz, pisz. Dzięki za lojalność.
- Uratowałeś mi życie więcej niż raz. Komu mam być lojalny jak nie tobie. Spicy, świetnie cię widzieć. Do kolejnego - Pożegnał się i wyszedł. Luck i Dylan załadowali na pół przytomnego Thomasa do bagażnika. Laura usiadła z tyłu a mężczyźni z przodu. Ruszyli. Dotarli najpierw w okolice Laury domu. Tam dziewczyna wyskoczyła i kazała pisać do siebie tak często, jak będzie to tylko możliwe. Dylan w dalszym ciągu zamaskowany, puścił jej oczko i powiedział, że niedługo będzie w domu, czym wywołał śmiech Lucka. Laura zamknęła drzwi auta i patrzała, jak znika w ciemności nocy.
CZYTASZ
Miłość w chmurach
RomanceDwudziesto siedmiolatka, rekin biznesu, bezkompromisowa, ostra, nie lubiąca kompromisów jak również wazeliniarstwa. Trzydziestoczteroletni, od zawsze w biznesie, nieokiełznany, zdobywający czego chce i zawsze gdy chce. Czy znajdą wspólny język gdy i...