18

2K 113 3
                                    

Zasnęli na kanapie, oparci o siebie wzajemnie. Pierwszy obudził się Dylan. Przeciągnął się i delikatnie podniósł, tak by nie obudzić Laury, która smacznie spała z uśmiechem na ustach. Podniósł się z miejsca, jednak nigdzie nie odszedł. Stał i się jej przyglądał. Miał nadzieję, że ona go nie zdradzi, nie odejdzie kolejny raz, bo nie za bardzo wiedział, czy teraz, gdy już wie, kim jest, gdzie mieszka, czym się zajmuje, nie pozwoliłoby mu tak po prostu przestać o niej myśleć. Sama jej rekrutacja, jak i innych ludzi w jego organizacji była skomplikowanym procesem. Na myśl o nowych rekrutach przechodziły go ciarki. Musiał bez wnikania w zdjęcia na portalach społecznościowych, z samych artykułów dowiadywać się o kimś kto walczy, strzela, biega bądź ma inne wybitne umiejętności przydatne w profesji, jaką chciał im zaproponować. Pamiętał, że o Laurze usłyszał od kogoś w biurze. Facet opowiadał o walkach mieszanych i nagle, sam od siebie, wspomniał, że był na jednej z walk podziemia, gdzie jedna studentka, piękna dziewczyna, skopała dupę pięciorgu przeciwnikom. Zaczął czytać i szukać. Oczywistością było, że nie w gazetach publicznych, skoro to podziemie. Miał jednak dostęp do wiadomości z tego świata. Popytał kilku ludzi o młodą waleczną dziewczynę, odkrył, że jest na najlepszej drodze do osiągnięcia mistrzostwa. I tu zaczynał się etap rekrutacji. Wysyłał list, pierwszy z  informacją, że ma ją na oku. Sprawdzał reakcję, czy się przestraszy, będzie się próbowała skontaktować z nadawcą, może nawet go namierzy. Laura okazała się perełką. Nie dość, że namierzyła biuro z którego wyszedł list, to nastraszyła osobę odpowiedzialną za jego wysłanie, że jeżeli nie da jej spokoju, przyjdzie i przefasonuje tej osobie twarz. Wszystko docierało do Dylana poprzez raporty, nie zdradzał siebie jako szefa, ale był niezwykle szczęśliwy, że taka dziewczyna nawinęła mu się na celownik. Wysłał kolejną wiadomości z propozycją współpracy i wskazówką, gdzie i w jaki sposób mają się spotkać. I tak zaczęli współpracę. Laura w przebraniu przybyła na miejsce, Dylan z uśmiechem czekał na nią. Zaczął szkolenie jej od strzelnicy. Sprawdził ją jak walczy, krok po kroku uczył ją, jak zostać niepokonaną. Udało mu się. Był pewny, że ta kobieta, teraz tak słodko śpiąca na kanapie, poradziłaby sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu. Miał nadzieję, bo nie wiedział, co by zrobił, gdyby zamiast niego, wczorajszego wieczoru to ona popadła w histeryczny płacz. Było mu wstyd, jednak czuł się uwolniony od przytłaczającej świadomości zdrady, zwłaszcza tej osoby, którą namierzyła Laura. Teraz on i ona wiedzieli o tym i nie zamierzali pozostawić tego bez odebrania zapłaty.

Dylan otrząsnął się z rozmyślań i poszedł najpierw pod prysznic. Mieszkanko Laury było przyjemne, przytulne, kobiece. Czuł się w nim swobodnie. W odróżnieniu od jego wielkich przestrzeni i minimalistycznego stylu dekoracji i umeblowania, tu czuł duszę. W swoim własnym mieszkaniu nie rozgościł się na dobre. Zawsze gotowy do wyjazdu, bez pozostawiania śladów. Laura chyba miała ciut odmienne zdanie na ten temat. Teraz, stojąc pod prysznicem i podziwiając kolekcję żeli, balsamów i innych cudownych medykamentów, bo nie miał pojęcia na co patrzy, Laury, uśmiechał się sam do siebie. Typowa kobieta. I dobrze. Postanowił tej typowej kobiecie zaparzyć kawę i omówić kilka szczegółów. Gdy wyszedł z łazienki z zawiniętym ręcznikiem na biodrach, napotkał zmrużone, zaspane oczy Laury. Ziewając uśmiechnęła się do niego i przecisnęła obok, zamykając za sobą drzwi.

- Jeszcze minuta a bym sikała do zlewu w kuchni... - Krzyknęła ze śmiechem zza zamkniętych drzwi. 

Dylan nie czekał na jej kolejne zdanie. Roześmiany poszedł robić kawę. Laura po chwili była w kuchni i wsuwała się na hoker blisko blatu.

- Czarna, słodka, proszę – Uśmiechnęła się szeroko – Dobrze spałeś?

- Najlepiej od jakiś dwóch, trzech miesięcy... - Odpowiedział. – Cieplutka jesteś, jak się tak tulisz.... – Wyszczerzył zęby w uśmiechu i oberwał otwartą dłonią w plecy – Ała, za co?

- Za głupoty, które opowiadasz... Trzeba było położyć się na podłodze...

- Albo w sypialni. Jak się czujesz? Głowa...

- W porządku, serio. Mam nadzieję, że z tobą też dobrze. Dziś ogarniamy plan...

- Jakaś ty głodna wrażeń. 

- Dawno nie brałam udziału w akcji, co i przypomina eliminację jednej gnidy. Może dziś się tym zajmę, wiem gdzie i co będzie robić przez najbliższy tydzień. Zawał? Udar? Samochód... - Wyliczała głośno. Mężczyzna właśnie podawał jej kawę do dłoni i przyglądał się jej z lekko zmrużonymi oczami.

- Ty tak na poważnie? Dla sportu chcesz go odstrzelić?

- Nie dla sportu. Zapomniałeś, zniszczył mi opinię i ukradł dwadzieścia milionów. No takiej odprawy to sam prezydent nie dostaje, sorry, ale coś zrobić muszę...

- Co do opinii, hmmm, maleńka, nie wiem jak to powiedzieć, ale nie była najlepsza nawet gdy Tommy był pieskiem na różowej smyczy więc...

- Świnia, świnia, świnia. I ty Brutusie przeciwko mnie? No nie wiem, czy nim, czy tobą najpierw się zająć. Cóż, chociaż, trup w domu nie jest najlepszą dekoracją, nie uważasz – Zaśmiała się i pościła mu oczko popijając kawę.

Przez chwilkę cieszyli się ciszą i kawą, którą pili wspólnie, naprzeciwko siebie w kuchni. Laura wzięła prysznic a Dylan ubrał się w wczorajsze ciuchy. Dziewczyna stanęła w drzwiach sypialni i przyjrzała się mężczyźnie w salonie. Wyglądał jak dziki, wielki lew uwięziony w za małej klatce. 

- Musimy zorganizować tobie jakieś ciuchy na czas, kiedy tu mieszkasz... - Potarła ręką podbródek - Zabiorę cię dziś na zakupy. Będzie świetnie. Dawno nikogo nie brałam na zakupy.

- Serio? Co ci się nie podoba w moim stroju? - Spojrzał na nią uważnie.

- Może to, że mimo kąpieli śmierdzisz? Dziś muszę być w firmie. Robię nalot. Padnie mi, jak się nią nie zajmę. Będziesz mi towarzyszył?

- A zwalniamy kogoś? - Spojrzał na nią z uśmiechem wykwitającym na jego ustach.

- Jak trzeba będzie, to tak. Poza tym, przedstawię cię jako nowego szefa działu personalnego. Może to ich popchnie do odpowiedniego działania....

- Serio? Ja i dział personalny? Zwariowałaś, prawda? 

- Nie, najwyżej będę tłumaczyć się prokuratorowi. Luz, krasnalu. Pamiętaj, w biurze nie przyjaźnimy się, ok? 

- Tak, tak zachowujemy zimne stosunki służbowe, jak na misji.... - Puścił do niej oczko i odwrócił się w stronę wyjścia - Idziemy?

Po chwili byli w windzie i jechali w dół do podziemnego garażu. Laura podała mu swoje kluczyki.

- Boisz się, że będę cię karcił? - Zaśmiał się szczerze i na cały głos.

- Boj się, że cię zabiję, jak będę prowadzić. Wiesz w twoim wieku zawał to kwestia odrobiny stresu. A ja nie należę do spokojnych... - Puściła po raz kolejny mu oczko. Dylan przez chwilkę stał i przyglądał się dziewczynie, co też z nim robiła. Ruda małpa wpadła w jego życie jak bomba nuklearna, zrobiła zamieszanie, namieszała w biznesie, okazała się jego utraconą gwiazdą organizacji i co.... Nie chciał, by to się skończyło, a z drugiej strony był przerażony świadomością, jak to się skończyć może. Wiedział jak, tylko czy da radę to pociągnąć do końca? 

Miłość w chmurachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz