Etap pierwszy zakończony. Laura wraz z Dylanem siedziała w gabinecie organizacji, przeglądając teczki potencjalnych nowych namiestników. Dziesięciu z nich dawało spore nadzieję na przyszłość. Inni mieli wiele braków, które, przy szkoleniu i współpracy samych zainteresowanych, można by było wyeliminować. Laura miała już dosyć papierkowej roboty. odsłoniła okno weneckie, by przyjrzeć się postępom na strzelnicy. Jej myśli jednak były daleko od tego właśnie miejsca. Upłynęły trzy tygodnie od odkrycia pokrewieństwa pomiędzy Luckiem a Dylanem. Mężczyźni spędzali ze sobą dużo czasu, rozmawiając, poznając swoje dzieciństwo, otoczenie. Luck, mimo tragedii, która pamiętał tak dokładnie, miał cudowne dzieciństwo. Beth kochała go jak swojego własnego syna, dała mu tyle miłości i bezpieczeństwa, ile tylko była w stanie. Chłopak jeździł na obozy traperskie, piłki nożnej czy żeglarstwa. Wszystko wspomina z uśmiechem na ustach. Dylan pamięta tylko polecenia, dyscyplinę i kary za niespełnienie życzeń ojca. Jakże różne były ich tory życia. Luck nie miał pieniędzy, chodził w ciuchach z secondhandu, Dylan pławił się w luksusie, okupując tym swoją wolność i poczucie własnej wartości. W organizacji odnalazł samego siebie i zaczął pomagać innym. Luck, niesamowity pięściarz, odbił się od dna dzięki zarobkom, jakie zapewniał mu szef - Dylan. Swojej mamie, Beth, kupił piękny, nieduży domek za miastem, by odpoczęła na stare lata i nie martwiła się głodem, rachunkami, złą dzielnicą. Minęły cztery tygodnie od zdarzeń w domu Richarda. Dzięki bogu nikt nie próbował nawet kontaktować się z Dylanem czy z Laurą. Dziewczyna jednak miała przeczucie, że to nie koniec. Coś w tyle jej zakochanego umysłu krzyczało, by uważała i oglądała się za siebie zawsze, gdy opuszczała bezpieczne miejsce. Laura nie chciała dzielić się tymi rewelacjami z narzeczonym. Nie miała zamiaru go denerwować, martwić, bądź, nie daj boże, zmuszać do zamknięcia jej w domu na klucz. Codziennie, w obstawie swojej świty, trzech rosłych i piekielnie przystojnych mężczyzn jeździła do firmy i kontynuowała swoje interesy, rozkręcając biznes na coraz to wyższy lewel. Popołudnia spędzała przy nowych nabytkach organizacji. Jednak, nie tak wyobrażała sobie ostatnio swoje życie. Brakowało jej czasu sam na sam z narzeczonym, rozmów, śmiechu. Jednak najbardziej brakowało jej gry na skrzypcach. Już za długo, jej ukochany instrument leżał na półce i zbierał kurz. Laura stałą w oknie i pustym wzrokiem śledziła sytuację na strzelnicy, gdy z transu wyrwały ją silne ramiona Dylana.
- Gdzie byłaś? - zapytał delikatnie szepcąc do ucha dziewczyny.
- Co masz na myśli? - Odpowiedziała pytaniem na pytanie, starając się nie zdradzić ze swoimi uczuciami.
- Błądziłaś gdzieś daleko, nie zaprzeczaj. Widziałem, jak ulatujesz gdzieś, gdzie tęsknisz. Powiedz mi, co się dzieje, jak mogę pomóc.
- No i tu mamy problem. Na rozciągnięcie doby nie masz mocy, ja nie mam mocy, więc pozostaje tęsknota.
- Za? - Nie dawał za wygraną. Laura odetchnęła głęboko i odwróciła się do Dylana. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
- Skrzypce, muzyka, wolność. Ostatnio nie mamy czasu nawet na rozmowę sam na sam. przepraszam, kochanie. Absurdalne mam marzenia, jednak...
- Nie przepraszaj. - Przerwał jej, nie pozwolił na dokończenie zdania kładąc palec wskazujący na jej ustach. - Jesteśmy zabiegani, prawda, jednak musimy mieć trochę czasu dla siebie. Dzisiaj o ósmej, na poddaszu. Co ty na to?
- Proponujesz mi randkę na poddaszu?
- Tobie i skrzypcom, z winem i muzyką w tle. Z ogniem w kominku i mną na kanapie słuchającym, jak dajesz się porwać muzyce. - Powiedział z błyskiem w oku.
- Poważnie? Mamy czas? - Laura nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała.
- A co w tym takiego dziwnego? Chce pobyć z moją kobietą sam na sam, powiedz, kto mi zabroni? - Spoważniał na twarzy, przyglądając się świecącym szmaragdom Laury.
CZYTASZ
Miłość w chmurach
RomanceDwudziesto siedmiolatka, rekin biznesu, bezkompromisowa, ostra, nie lubiąca kompromisów jak również wazeliniarstwa. Trzydziestoczteroletni, od zawsze w biznesie, nieokiełznany, zdobywający czego chce i zawsze gdy chce. Czy znajdą wspólny język gdy i...