- Kochanie, jestem tuż obok. Nic się nie stanie, pamiętaj, tutaj jestem... - Dylan złapał Laurę za rękę i ucałował mocno w czoło.
Laura wystraszonym wzrokiem spojrzała w stronę Thora.
- Zadraśnięcie tak? Jak mi kłamiesz i to coś poważnego, to urwę ci jaja.
- Jeżeli to coś poważnego, nie urwiesz mi jaj, bo już cię nie będzie - Odpowiedział z uśmiechem Thor, na co oberwał z pięści w ramię - Hej!!! Stary, ta ręka mi się przyda! - Spojrzał w stronę Dylana.
- Też racja, ale zawsze mogę wrócić po śmierci i stracisz swoje cudne włoski, osiwiejesz a potem wylezą ci ze strachu... - Uśmiechnęła się Laura i z powrotem wróciła wzrokiem do Dylana - Będzie dobrze! Za chwilkę wracam.
Thor położył Laurę na blacie kuchennym przykrytym prześcieradłem. Dziewczyna leżała na brzuchu. Musiała pozostać w bezruchu, choćby nie wiadomo co się działo. Thor dał jej znieczulenie miejscowe, jednak, ze względu na umiejscowienie odłamka, podwójną dawkę. Po chwili zaczął nakłuwać miejsce sprawdzając czy znieczulenie już działa. Dziewczyna nic nie odczuwała więc Thor zaczął działać. Dylan z Luckiem stali w progu i przyglądali się całemu zabiegowi, jakby w gotowości na każde skinienie przyjaciela. Pierwszy w ruch poszedł skalpel. Mężczyzna w wielkim skupieniu przeciął miejsce zranione prostą jak od linijki kreską. Rozwarł tkanki skóry, poprzesuwał wiązadła mięśni i dostał się prawie do kręgosłupa, szukając odłamka z bomby, powodującego całe zło w ciele Laury. Po chwili zauważył metalowy kształt. Wziął szczypce i jednym sprawnym ruchem wyciągnął to z pleców dziewczyny i wrzucił do nerki leżącej nieopodal. Odkaził miejsce, zaaplikował dawkę antybiotyku i zajął się zszywaniem. Dylan na ten widok odetchnął. Na jego twarzy pojawiły się znowu kolory a Luck rozpromieniony spojrzał po przyjaciołach i wiedział, że jest w domu. Thor już kończył szycie, ostatnia pętelka i już był gotowy by dziewczynę odwrócić, gdy ta przelała mu się przez dłonie. W mgnieniu oka i Dylan i Luck byli przy blacie i pomagali przyjacielowi odwrócić dziewczynę na plecy. Thor przysłuchiwał się biciu jej serca a Dylan starał się wyczuć oddech na skórze twarzy. Nic, ani oddechu ani bicia serca nie znaleźli. Dylan padł na kolana a Thor, nie zważając na popadającego w rozpacz przyjaciela, przystąpił do reanimacji. 30 ucisków na klatkę piersiową i dwa wdechy. Po czwartym powtórzeniu dało się wyczuć oddech i akcja serca wróciła. Thor wiedział, że liczy się czas. Natychmiast przeniósł dziewczynę do sypialni na piętrze a Luck z Dylanem przynieśli jego torbę z sypialni doktora i sprzęt z sejfu, który, jakby się wydawało, nie był pierwotnie potrzebny. Laura została zaopatrzona w kroplówkę z glukozą i elektrolitami, dożylnie otrzymała adrenalinę i antybiotyki a na klatce piersiowej miała poprzyczepiane diody z monitora pracy serca. Leżała nieprzytomna. Trzech mężczyzn patrzyło na nią i modliło się w duchu o jej ocknięcie. Po około dziesięciu minutach Laura otworzyła oczy. Dylanowi z oczu wystrzeliły łzy na zawołanie. Padł przy niej na kolana, złapał jej dłoń, całując bez przerwy i powtarzał "Dzięki Bogu". Przyjaciele stali chwilkę za nim, jednak po tej chwili Luck pomógł wstać Dylanowi a Thor sprawdził parametry życiowe. Wszystko wydawało się w normie. Laura nie za bardzo wiedziała, co się wydarzyło, dlatego zdezorientowanym wzrokiem krążyła pomiędzy trzema przestraszonymi facetami tuż przy jej łóżku. W końcu, nie mogąc doczekać się odpowiedzi, powiedziała.
- Czy ktoś, do jasnej cholery, mi powie co jest grane? - Popatrzała na każdego kolejno zatrzymując wzrok na Thorze.
- Nic szczególnego, oprócz tego, że za chwilę będę reanimował Dylana. - Powiedział spokojnie Thor, który z monitorów odczytywał pracę jej serca i wiedział, Że wszystko jest ok.
- Jak reanimował.... - Laura się zdenerwowała, co widać od razu było, bo monitor zaczął pikać jak szalony.
- Albo się uspokoisz albo dam ci coś wspomagającego spokój. Decyduj. - Powiedział Thor, czym jeszcze bardziej wkurzył dziewczynę i już bez zastanowienia podał jej leki dożylnie. - Teraz ci powiem, odetchnij.
Laura złapała oddech i spojrzała na mężczyznę czekając na to, co jej powie. Thor przedstawił jej sytuację sprzed pół godziny i kazał jej leżeć minimum trzy dni. Dziewczyna już nie zdenerwowała się, bo leki zaczęły działać, jednak mózg pracował na najwyższych obrotach co ją przeraziło.
- Ale ja mam firmę. Już dobry tydzień mnie tam nie było. Chłopie, oni mnie z torbami puszczą, jak nie pojadę i nie sprawdzę, co się dzieje.
- Nigdzie nie pojedziesz, my się tym zajmiemy jutro z samego rana. Ty masz odpoczywać i wracać do siebie. Odłamek, który cię trafił był bardzo blisko kręgosłupa. Dosłownie milimetry dzieliły cię od paraliżu. Teraz musisz leżeć i pozwolić lekom działać. A my damy ci odpocząć, byś wróciła do formy przed finałem naszego wielkiego przedsięwzięcia.
- Ok... - Poddała się. Wiedziała, że nie wygra tej bitwy. Dylan patrzał na nią jak na najcenniejszy skarb i bał się ją zostawić samą. Ona sama nie chciała by wyszedł. - Dylan, zostaniesz? - Spojrzała z nadzieją.
- Tylko mi bez figli, ok? Nadgonicie później. - Thor uśmiechnął się i podszedł do Laury. Nachylił się nad nią i ucałował w czoło dodając - Jesteś dla mnie jak siostra, proszę, nie wywijaj więcej takich numerów bo cię sam zabiję, zanim Shadow to zrobi. - Odwrócił się i wyszedł. Luck cmoknął ją w czoło i bez słowa wyszedł. Dylan w dalszym ciągu siedział przy łóżku i bał się podnieść wzrok ku jej oczom.
- Jesteś zły? - Dziewczyna delikatnie pogładziła jego włosy.
- Tak, ale nie na ciebie. Sam na siebie jestem wściekły, że dopuściłem do takiej sytuacji. Nie masz pojęcia jak mnie sumienie gryzie....
- Kochanie, spójrz na mnie. - Dylan podniósł wzrok i spojrzał na dziewczynę. - Posłuchaj, kocham cię, najbardziej na świecie. Nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobiła i nie ma sytuacji, w którą bym nie weszła, żeby oszczędzić twoje życie. Nie pozwolę na to, by stała ci się jakakolwiek krzywda. Jeżeli się wściekasz, wściekaj się na mnie i moją miłość do ciebie a nie na siebie.
- Ale... - Zaczął Dylan
- Nie ma ale....
- Jest. Nie przerywaj mi. Jesteś osłabiona, niestety w tej sytuacji nie masz taryfy ulgowej. To ja jestem facetem, nie ty i nie masz prawa mi wchodzić w kompetencje tego związku rozumiesz? Czuję się jak ostatnia pizda narażając ciebie na niebezpieczeństwo...
- Kochanie, a gdybyś to ty tu leżał i sytuacja byłaby odwrotna? Żałowałbyś swojego czynu?
- Nie.
- Więc postaw się na moim miejscu. Nie będę wbijać gwoździ w ścianę, nie będę malowała pokoi, nie będę skręcała mebli ani nie będę robiła żadnych męskich rzeczy, jakie są do zrobienia. Ty nie będziesz robić babskich, ale jeżeli chodzi o twoje życie, bezpieczeństwo, nie zabronisz mi robić wszystkiego, by ciebie ocalić. Ja również nie zabronię ci mnie chronić, bo nie mam takiej władzy. Takie mamy życie. Pogódź się z tym, bo teraz to już tak będzie, chyba że zmieniłeś zdanie......
- Żeby to mi było ostatni raz. Rozumiesz, inaczej sam cię zabiję przed Thorem. A na poważnie, dobrze że jesteś! - Przysiadł na brzegu łóżka i nachylił się nad dziewczyną. Pocałunek był delikatny jak muśnięcie płatków róży. I on i ona czuli spokój duszy, jednak nie będzie im dane cieszyć się nim za długo.
CZYTASZ
Miłość w chmurach
RomanceDwudziesto siedmiolatka, rekin biznesu, bezkompromisowa, ostra, nie lubiąca kompromisów jak również wazeliniarstwa. Trzydziestoczteroletni, od zawsze w biznesie, nieokiełznany, zdobywający czego chce i zawsze gdy chce. Czy znajdą wspólny język gdy i...