Hotel był niedaleko wieży Eiffel. Recepcja piękna, wysokie sufity, jasne, słoneczne kolory, kwiaty w każdym kącie. Laura pewnym krokiem podeszła do blatu wyspy recepcyjnej. Dylan podążał tuż za nią. Z recepcji uśmiechał się młody mężczyzna w okularach.
-Laura Drew i Dylan Sparks, mamy rezerwację.
Młody chłopak postukał w klawiaturę i uśmiechnął się szeroko.
-Witam serdecznie w Shangri-La hotel. Państwa apartamenty są gotowe. Mógłbym prosić o dokumenty tożsamości? – Spojrzał z uśmiechem w stronę przybyłych gości. Laura i Dylan podali mu swoje paszporty i po chwili otrzymali swoje karty, podążyli białą, wyłożoną marmurem podłogą w stronę wind. Ich apartamenty znajdowały się na przedostatnim piętrze hotelu. Były sąsiadującymi ze sobą. Rozstali się bez słowa pod drzwiami Dylana, Laura zrobiła kilkanaście kroków dalej w stronę swojego pokoju. Dylan obserwował kobietę oddalającą się od niego. Czuł się strasznie, czuł jak oddala się od ledwie co poznanej kobiety a przecież chciał z nią nawiązać jakieś bliższe relacje. Serce mu się ścisnęło namyśl o tym, że teraz od właśnie tej chwili, tak właśnie będzie wyglądała ich współpraca. Wspólnie włożyli karty do czytników. W holu dało się słyszeć podwójne kliknięcie i w tym samym momencie nacisnęli klamki drzwi. Gdy Laura weszła do swojego apartamentu, rozejrzała się w koło. Kolorem przeważającym był beż z domieszką brązów. Kanapa w salonie była czekoladowa, podobnie jak dwa fotele po przeciwnej stronie kanapy, zwrócone ku sobie. Wielkie okno na wieżę Eiffel i taras. Otworzyła szeroko drzwi balkonowe i westchnęła. Zrobiła krok i wyszła na taras. Spojrzała dookoła siebie. Najwidoczniej jej sąsiad myślał podobnie. Laura uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową do mężczyzny po jej prawej stronie. Dylan odpowiedział skinieniem i podszedł do barierki.
-Laura, nie mogę, rozumiesz? – Zaczął.
- Nie rozumiem, czego nie możesz? – Spytała. Już wiedziała co i jak, czuła to głęboko w sobie. Sama się męczyła w tej cholernej ciszy, jednak nie potrafiła tego przerwać. On sam musiał się jakoś wytłumaczyć. W końcu to on w ich pierwszą wspólną noc, nie zależnie jak to brzmiało, napędził jej stracha. Dawno, bardzo dawno, nie martwiła się o nikogo i tym razem, gdy pokazała kawałek serca, została zignorowana.
- Nie mogę, nie chce ciągnąć tej sytuacji dalej. Przepraszam, ok.? Przepraszam... - Powiedział i przejechał dłonią po włosach, targając je i nawet nie świadomie robiąc całkiem seksowną fryzurę.
-Przeprasza za... - Ciągnęła Laura.
-Przepraszam. Nie mogę powiedzieć za co. Nie potrafię tego powiedzieć, ale wiedz, że mi przykro.
- Ale dlaczego nie możesz? Tajemnica służbowa, czy może lepiej bym nie wiedziała, by nie odpowiadać za współudział? – Zapytała i odwróciła się całą sobą w jego stronę.
- Nie mogę, jest mi strasznie przykro, ale nie mogę powiedzieć, czemu. Nie wiem, czy to niebezpieczne czy nie, jednak jeżeli wyjawię ci co się wydarzyło, nie spojrzysz już na mnie, jak na człowieka wartego chociażby jednego spojrzenia.
-Dylan, nie wnikam co się dzieje w twojej głowie, nie oceniam ludzi tak po prostu. Nie znasz mnie na tyle, by wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, za równo zgodne z prawdą jak i fałszywe. Jedno mogę powiedzieć ci bez żadnych zawoalowanych słów. Jeżeli będziesz szukał kogoś kto posłucha, jestem. Pamiętaj, jestem zimną suką i nie mam sumienia, jednak dla przyjaciół potrafię trochę odpuścić i gdybyś kiedyś...
-Przyjaciół? Myślisz o mnie jak o przyjacielu? – Na twarzy mężczyzny widoczne było czyste zdziwienie i szok. Nie spodziewał się takich słów po tej właśnie dziewczynie.
-Razem mamy biznes, wierzysz czy nie, wolę byś był moim przyjacielem. Wrogów wykańczam... - Uśmiechnęła się serdecznie.
-Będę pamiętał. I jakby co, ja też jestem. Spokojnej nocy i do jutra. – Powiedział i wrócił do siebie. Laura została z tarasie i oparła się o barierkę, pochłaniając panoramę miasta. Co się działo? Dlaczego Dylan zdziwił się, że traktuje go jak przyjaciela? No i co jej w ogóle przyszło do głowy mówić coś takiego? Przecież Laura Drew nie ma przyjaciół. Jest samowystarczalną kobietą, nie poddaje się zwykłym uczuciom ludzkim. Nic, musiała jakoś przełknąć swoją chwilową amnezję,zaćmienie umysłu, czy jakkolwiek nazwać jej stan sprzed kilku minut. Nie może pozwolić sobie na zażyłość. Przecież nie powinna, przecież dawno temu dostała nauczkę od losu. Tym razem jednak, gdzieś tam w środku, bardzo głębokim środku, czuła, że nie robi źle, że nie popełnia błędu. Gdzieś tam, gdzie myślała już, że jest martwa, coś drgnęło i dało początek światełku.Ale odsunęła od siebie te absurdalne myśli. Musiała się skupić na pracy i na sukcesie.
Laura westchnęła i weszła do środka. Rozłożyła bagaż, przebrała się w szorty i podkoszulek i zasiadła do pracy, racząc się czerwonym winem. Skompletowała dokumenty potrzebne na jutrzejsze spotkanie. Na szczęście, w Paryżu, w zwyczaju jest spotykać się w biurach określonych przedsiębiorstw, a dopiero w asyście władz firmy oględziny zakładów pracy, fabryk. Laura wzięła długą kąpiel i położyła się o dziwo szybko spać. Zasnęła od razu.
Dylan rozmyślał o swojej sąsiadce. Może by poszedł i zapukał. Pogadaliby, pośmiali się. Potrzebował wsparcia, potrzebował zrozumienia. Nie wiedział, czy Laura zrozumie, czy też nie. Nawet nie łudził się na współczucie, jednak co mu pozostawało? Jednak po chwili zacisnął zęby i nie poddał się swoim pragnieniom. Nie chciał od razu zrzucać bomby na tą dziewczynę. Najpierw muszą dopiąć wszelkie szczegóły dotyczące europy. Potem się okaże, czy może jej ufać, czy nie. Nie wiedział, jak zareaguje na jego sytuację, więc wolał się zabezpieczyć. Nic, jak biznes, nie łączy ludzi. Nie będzie mogła się wyplątać z tego tak od razu.Nawet jak odkryje jego tajemnice, wszystkie, czy tylko jedną, nic nie odsunie jej od niego. A to właśnie chciał osiągnąć. Znaleźć kogoś, kto wytrwa. Choć może sposób, w jaki to zrobił, nie był najlepszym pomysłem, nie umiał inaczej. Do dziś kilka osób wiedziało o tym, co i jak się z nim działo. Te osoby... cóż, nie stanowią już żadnego zagrożenia, a on potrzebował kogoś, kto udźwignie jego ciężar wraz z nim.
Ranek zastał Dylana szybciej niż się spodziewał. Spał około trzech godzin. To jak kropla w morzu potrzeb. Zwlókł się z łóżka i po szybkim prysznicu i odzianiu się odpowiednio, udał się do restauracji. Był dobre dziesięć minut przed czasem. Zajął stoliki zamówił kawę. Powiedział, żeby przygotowano kawę dla jego partnerki i podali jak kobieta dotrze już do niego. Tak też się stało. Laura chwilkę później była w restauracji i wypatrywała mężczyzny. Znalazła go w końcu sali. Dumnym krokiem szła w jego kierunku. Włosy, dziś rozpuszczone, falowały na plecach i wokół jej twarzy. Okulary koloru zgniłej zieleni wydobywały już jakże głęboki kolor jej oczu. Miał wrażenie, że zatapia się w szmaragdach. Dziewczyna jeszcze nie zajęła miejsca a już kelner podążał w jej stronę z filiżanką kawy.
-Dziękuję bardzo – Uśmiechnęła się do niego i usiadła. Spojrzała na Dylana – Dzień dobry.
-Dobry – Odpowiedział zdawkowo. Laura przyglądała się mu przez chwilkę. Oczy podkrążone, cera nie błyszczała. Wyglądał jakby był chory, przynajmniej tyle.
-Ciężka noc? – Spojrzała na niego pytająco.
-Ciężka, dość delikatnie powiedziane. Ale w porządku, daję radę.Nie pierwszy raz mam taką noc za sobą. Po kawie będzie dobrze.
- Ok. Wiesz co mówisz. Dziś dwa spotkania i wolne popołudnie. Czy masz plany? – Spojrzała pytająco.
- To znaczy? Zapraszasz mnie gdzieś? – W jego oku błysnęło zainteresowanie i ciekawość.
- Na spacer? Możemy pozwiedzać. Jutro spokój, dopiero za dwa dni mamy grafik napięty. Może pozwiedzamy, połazimy po mieście... - Laura czekałam na odpowiedź.
- Ok. Może być fajnie. Ale ja zapraszam – Powiedział i twarz jego jak za dotknięciem różdżki, zmieniła się w pogodną i rozjaśnioną.
CZYTASZ
Miłość w chmurach
RomanceDwudziesto siedmiolatka, rekin biznesu, bezkompromisowa, ostra, nie lubiąca kompromisów jak również wazeliniarstwa. Trzydziestoczteroletni, od zawsze w biznesie, nieokiełznany, zdobywający czego chce i zawsze gdy chce. Czy znajdą wspólny język gdy i...