Fabryka, położona na obrzeżach Londynu, nie była szczytem technologii. Takie przynajmniej robiła wrażenie, gdy Laura patrzyła na budynek przed którym właśnie wysiadła. Nie wierzyła własnym oczom.
-Jak, do ciężkiej cholery, spełnili nasze warunki? Przecież tu strach wejść, by nic na głowę nie spadło.... - Powiedziała i gniewnie zmierzyła budynek wzrokiem.
- Oj tam, szefowa się nie martwi. Wejdźmy i sprawdźmy, co i jak. W końcu nie można zakłamywać ofert. Zdają sobie sprawę z tego, że będziemy w miejscu, które nam oferują. - Odpowiedział spokojnie Dylan i ruszył przed siebie. Ubrany w idealny, na miarę skrojony garnitur, skórzane buty i błękitną koszulę. Włosy zaczesane na tył, przyżelowane, by żaden kosmyk nie wymykał się spod kontroli. Laura dziękowała bogu, że każda z sypialni miała swoją łazienkę, bo widząc dzisiejsze przygotowania Dylana na dzień pracy, nie wierzyła, że mężczyzna może tyle czasu spędzać przed lustrem. Myślała, że każdemu przychodzi to naturalnie, szybko. Wejdą, wyjdą już gotowi, jak na taśmie produkcyjnej. Ona sama dziś rano spędziła piętnaście minut na wyszykowaniu się do wyjścia. Rach, ciach i po wszystkim. Teraz stała tu, w ołówkowej spódnicy, czarnej koszuli i szpilkach. Nie wiedziała jak ma przejść przez to coś, co miało być chodnikiem, a okazało się błotnistą breją. Wściekała się i klęła pod nosem przechodząc do drzwi.Wiedziała już, że jej nerwy nie przejdą jak za dotknięciem magicznej różdżki, miała więc nadzieję, że fabryka okaże się ruderą i będzie mogła swoją złość na tym skumulować.
Ogromne, metalowe drzwi otworzyły się i wyszedł przez nie mężczyzna. Na oko czterdzieści pięć lat, wysoki, szpakowaty, szczupły. Ubrany w jeansy i koszulę z podwiniętymi rękawami do łokcia. Pewnym krokiem przeszedł kawałek brei i wyciągnął rękę w stronę Dylana.
-Witam państwa serdecznie w naszej fabryce. Mam nadzieję, że dotarli państwo bez problemów. - Nie czekając na odpowiedź kontynuował - Fabryka z zewnątrz wygląda, tak jak widzicie. Jednak jest to nasza przykrywka dla potencjalnych napadów. Nikt nie włamuje się do opuszczonych magazynów.
Przekroczyli próg i Laura aż westchnęła. Znaleźli się w ultranowoczesnym pomieszczeniu, gdzie na pierwszym planie była recepcja i bramka do sprawdzania przybyłych gości. Laura była pod wrażeniem. Ściany były kremowego koloru a podłoga w odcieniach zieleni. Po części wrażenie, jakby było się w sterylnym laboratorium bądź spacerowało się po bardzo nasyconych łąkach. Laura i Dylan szli za mężczyzną w głąb magazynu, gdzie za szklanymi ścianami widniały szklane blaty i skomputeryzowane wszelkie stanowiska pracy. Gdy dotarli do hali produkcyjnej, Laurze zabrakło tchu. Wielka,wysoka, jaśniutka, oświetlona w każdym koncie hala, stanowiska pracy, maszyny do przekładania produkowanych urządzeń.
- Tak pokrótce wygląda nasza fabryka. Proszę pana za mną, a pana asystentkę zapraszam na prawo, do kawiarenki. Jest tam i kawa i inne napoje oraz poczęstunek. Proszę się nie krępować. - Mężczyzna wskazał Laurze drogę, a Dylan już otwierał usta, gdy Laura spojrzała na niego i delikatnie, wręcz nie zauważalnie pokręciła głowa.
-Dziękuję bardzo. Będę tam czekać. - Odpowiedziała i sprężystym krokiem udała się do wskazanej kawiarenki. Dylan poszedł za mężczyzną.
Laurau siadła przy jednym stoliku z filiżanką kawy w dłoni. Oparła plecy i przyglądała się ludziom pracującym w fabryce. Nie zachowała się zbyt profesjonalnie, gdy zaczepiła kobiety na przerwie przy stoliku obok i zapytała o mężczyznę, który ich wprowadził do środka. Okazało się, że jest managerem, nie zbyt lubianym przez ludzi, bo wymagającym. Nie lubił spóźnień, nie tolerował wolnego na żądanie. Wymagał lojalności i uczciwości.Nie dało się go kupić ani przekupić. Był zakochanym w swojej pracy. Laura poczuła się usatysfakcjonowana odpowiedziami. Już bez wątpliwości zleci tej fabryce produkcję swojego produktu. Najpierw jednak wyprostuje kilka spraw. Podniosła się z miejsca i poszła do gabinetu, za drzwiami którego zniknęli mężczyźni. Otworzyła drzwi bez wstępnego pukania.
-Proszę nie przeszkadzać! - Krzyknął manager, zobaczywszy Laurę spojrzał na Dylana - Nie wiem jak pan toleruje kompletny brak szacunku względem pana osoby.
- Nie asystentka tylko główny zleceniodawca! - Powiedziała Laura - Mam nadzieję, że już wszelkie sprawy nie dotyczące produkcji macie za sobą, gdyż nie zamierzam już czekać ani sekundy dłużej. Dylan, mam nadzieję, że wiesz co i jak, bo właśnie wychodzimy! - Powiedziała i odwróciła się w stronę wyjścia - Będę produkować tutaj mój produkt, jednak na przyszłość, nie będę tolerować braku szacunku do kogokolwiek z mojego zespołu. - Na tym zamknęła drzwi za sobą. Sekundy później Dylan wyszedł za nią i poszli do wyjścia. Manager biegł za nimi i przepraszał wylewnie, jednak ani on, ani ona, nie odwrócili się nawet na sekundę. Laura pomachała na odchodne i już byli na zewnątrz.
-Przepraszam, miałem się odezwać... - Zaczął Dylan
-Krasnalu, manager dobry, lojalny i pilnujący porządku w firmie. Takiego człowieka nam trzeba, tylko jego brak szacunku był niewybaczalny. Cóż jakoś się z tym pogodzę... - Powiedziała i już siedziała w aucie. Na jej ustach malował się przebiegły uśmiech na pół gębka.
Dotarli do hotelu późnym popołudniem. Głodni i zmęczeni od razu skierowali swoje kroki ku restauracji. Zamówili posiłki, które na pierwszy rzut okiem wykarmiłyby przynajmniej sześcioosobową rodzinę, jednak, że rano nie zjedli nic, woleli dmuchać na zimne. Tematy do rozmowy były neutralne i nie grożące wybuchom negatywnych emocji. Rozmawiali i o pogodzie i o kolejnych miejscach w swojej podróży po europie. Po obfitym obiedzie zadowoleni i najedzeni do granic możliwości, udali się na krótki spacer. Około dziewiętnastej wrócili do hotelu. Laura poszła prosto do łazienki,wzięła prysznic i już w dresach i podkoszulku, rozluźniona i z rozpuszczonymi włosami, wróciła do salonu. Rozsiadła się na kanapie i zajadając słodkości z miseczki na stoliku kawowym,przeskakiwała z kanału na kanał. Dylan zaszył się w swojej sypialni. Nie było nic a nic słychać. Laura początkowo myślała,że jak i ona poszedł wziąć prysznic i się przebrać w wygodniejsze ciuchy, jednak po godzinie jego nieobecności coś ją zaniepokoiło. Zaczęła nasłuchiwać i po kilkuminutowej ciszy usłyszała huk, coś w coś walnęło i to z wielką siłą.Podskoczyła i podbiegła do drzwi jego sypialni.
-Kurwa mać!!! - Krzyknął Dylan i znowu w coś uderzył. Laura zapukała i przez drzwi zapytała.
-Wszystko w porządku? Dylan?
-Jasne, sorry... wszystko ok... - Dało się słyszeć bardziej syczenie niż odpowiedź.
-Jesteś pewny? - Z doświadczenia kobieta wiedziała, że to nic dobrego nie wróży. Znała wręcz jego postawę z autopsji. Jego wybuch i słowa wypowiedziane jak przez zaciśnięte gardło i zęby jednocześnie nie świadczyły o tym, że jest dobrze.
-Jestem zmęczony, przepraszam, że cię niepokoiłem. Dobranoc - I cisza. Cholerna cisza, która Laurze przysyłała mnóstwo czarnych scenariuszy. Widziała Dylana powieszonego na żyrandolu, na klamce,utopionego w wannie. Czy on ma wannę? Nie wiedziała, bo nie była w jego sypialni a tym bardziej w łazience. Laura zaczęła dreptać.Początkowo zawracała po dwóch trzech krokach i tak cały czas. Po jakiś dziesięciu minutach zataczała szersze koła i szersze. W chwili, gdy wybiła pierwsza w nocy, obchodziła cały apartament.Jej wyobraźnia podsuwała coraz to nowsze wizje śmierci kolegi z branży. Podcięte żyły, nóż w brzuchu, kulka w głowie, choć do ostatniego dało by się słyszeć huk, a tu cisza... Nie wytrzymała.Podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę. Nic, postarała się raz jeszcze ciut mocniej. Drzwi były zakluczone. Podeszła do swoich,wyjęła klucz i wróciła do sypialni Dylana. Klucz pasował, jednak z drugiej strony był właściwy klucz, więc nici z włamania. Nie miała wyboru. Albo będzie tłuc w drzwi i krzyczeć tak długo, aż on jej otworzy, albo wyważy drzwi i nie będzie miała wyrzutów sumienia za demolkę. Zdecydowała się na mniej inwazyjny sposób sprawdzenia, czy Dylan żyje, czy może wzywać karawan. Wróciła do swojej sypialni. Lekko przymknęła drzwi i wzięła do ręki telefon. Kładąc się na łóżku, z możliwością wyskoczenia jakby co z niego w trybie przyśpieszonym, napisała " Wszystko ok? Martwię się" i wysłała wiadomość do mężczyzny po drugiej stronie apartamentu. Przez trzy godziny czekała na odpowiedź. Jednak po czwartej rano, umierając z nerwów, była już tak wyczerpana wszystkimi tymi emocjami, że zasnęła, jednak nie do końca spokojnie, jak na to sobie zasłużyła.
CZYTASZ
Miłość w chmurach
RomanceDwudziesto siedmiolatka, rekin biznesu, bezkompromisowa, ostra, nie lubiąca kompromisów jak również wazeliniarstwa. Trzydziestoczteroletni, od zawsze w biznesie, nieokiełznany, zdobywający czego chce i zawsze gdy chce. Czy znajdą wspólny język gdy i...