12

2.2K 134 5
                                    

Wizyta na izbie przyjęć zajęła pół nocy. Dopiero po pierwszej, pozwolono Laurze udać się do hotelu. Nie było to normalne, Laura powinna zostać na obserwacji przynajmniej dwadzieścia cztery godziny. Adrenalina podana zaraz po jej przyjęciu, co prawda pomogła i obrzęk się nie powiększał, jednak powinna być pod obserwacją. Możliwe, że będzie potrzebny jeszcze jeden zastrzyk. Jednak Laura upierała się, że go wykupi i, że nie mieszka sama, więc można śmiało ją posłać do domu. W końcu w poczekalni są ludzie,którzy potrzebują bardziej tego łóżka niż ona. Lekarze po kilkudziesięciu prośbach, groźbach i krzykach pozwolili jej iść do domu. Wypisano jej receptę i nakazano w aptece, tuż przy szpitalu, wykupić lek. Przekazano również zalecenia i w końcu puszczono dziewczynę wolno. Gdy stanęła w poczekalni przed rejestracją, ujrzała Dylana. Siedział z głową wspartą na dłoniach, łokciami oparty o kolana. Wyglądał jakby spał albo się głęboko modlił. Laura podeszła do niego i przysiadła obok na krzesełku. Szurnęła go delikatnie łokciem w bok.

-Dziękuję.

Dylan poderwał głowę. Na jego twarzy od razu wykwitła ulga.

- Za co? – Zapytał zmieszany.

-Uratowałeś mi życie. Dziękuję za szybką reakcję. –Uśmiechnęła się do niego.

- Nie ma za co, maleńka. Nie wiem, jak inaczej mógłbym się zachować,jak nie właśnie tak. – Powiedział i przyjrzał się jej uważnie.– Wszystko dobrze? Na pewno?

- Taki nawet nie seplenię jak poprzednio. Przepraszam. Nie spodziewałam się, że mnie pszczoły będą atakować w parku, ale takie moje szczęście. – Uśmiechnęła się.

- Raz jeszcze spoko. To co, możemy iść?

-Jeszcze apteka, tak na wszelki wypadek. Mam wykupić adrenalinę i możemy wracać. Pewnie jesteś skonany.... – Spojrzała na niego z zainteresowaniem. Dylan podniósł ze zdziwieniem brwi tak wysoko, że praktycznie zrównały się mu z linią włosów.

-Skonany? No może nie w najlepszej formie, jednak na dyskotekę jeszcze bym się nadał... - Zaśmiał się i wstał. Wyciągnął rękę w stronę Laury. – No to chodź. Spadamy stąd.

Laura złapała go za rękę i razem wyszli z izby przyjęć. Jeszcze apteka i już byli w taksówce do hotelu. Świat za oknem samochodu migał i mienił się światłami. Laura pochłaniała całe nocne Życie Paryża jak oczarowana. Co rusz wskazywała jakieś miejsca i decydującym, nie znoszącym sprzeciwu tonem mówiła, że tak musi wyskoczyć i tam. Nie myślała w ogóle o interesach na obecną chwilę. Cieszyła się tym co za oknami. W końcu dotarli do hotelu. Dylan, mężczyzna o nienagannych manierach, przynajmniej niekiedy,odprowadził dziewczynę do jej apartamentu, po czym skierował się do swojego. Szybki prysznic i do łóżka. W końcu miał możliwość wyspać się. Jutro był dzień wolny od jakichkolwiek spotkań, toteż postanowił sobie lenić się aż do południa. Laura rozsiadła się na kanapie. Podciągnęła nogi pod siebie i wtuliła w koc. Była lekko oszołomiona minionym dniem. Do tego kilka rzeczy nie dawało jej spokoju. Coś, nie wiedziała co, nie potrafiła tego sprecyzować, jednak to coś było znajome. Przeszłość pukała do drzwi a ona nie miała zamiaru tych drzwi otwierać. Zamknęła je trzy lata temu i postanowiła już nigdy się tam nie zagłębiać. Jednak czuła pod skórą, że przeszłość i przyszłość to jedno i to samo. Strasznie ją to przerażało. W końcu zasnęła na kanapie. Wtulona w koc i we własne wspomnienia, lepsze i gorsze odpłynęła do krainy snów i zagadek.

Trzecia nad ranem wybiła na zegarze, gdy telefon Dylana rozdzwonił się niemiłosiernie. Otworzył oko i zaklął na potęgę.

-Czego!!! – Warczał przez zęby. Słuchał przez chwilę i kolejny raz zaklął.

-Nie. Nie ma kurwa mowy! – Odpowiedział.

-Będzie tego żałował. Odezwę się później. – I bez słowa pożegnania rozłączył się. Położył się z powrotem na wznak , jednak nie mógł już zasnąć. Wiadomości, jakie otrzymał, rozdrażniły go i rozbudziły. Podniósł się i wybrał numer.

- Za pół godziny w Chez Michou. – Usłyszał odpowiedź – Co mnie to obchodzi? Ma być i tyle. – Rozłączył się i wszedł do łazienki, wziął prysznic i przygotował się do wyjścia. Zamykając drzwi apartamentu, przeszedł obok drzwi Laury. Zatrzymał się na chwilkę i nasłuchiwał. Jednak z pokoju jego wspólniczki nie wydobywał się ani jeden dźwięk. Przekonany, z resztą słusznie, że śpi, poszedł na umówione miejsce, przeklinając siebie i swoje decyzje sprzed lat.

Laura otworzyła oczy. Spojrzała na zegar. Dochodziło południe.Przespała jak zabita kilka ładnych godzin. Co prawda, nie czuła się doskonale, połamało ją śpiącą na kanapie, jednak lepiej tak niż w szpitalu. Spojrzała na telefon. Połączenia z firmy. Przeciągnęła się i zaczęła oddzwaniać, w międzyczasie zamawiając kawę i śniadanie do pokoju. Spróbowała dodzwonić się do Dylana, jednak gdy łapała ją poczta głosowa, przekonana była, że mężczyzna śpi jak zaklęty. Wyszła na taras i od razu się schroniła powrotem w pokoju. Deszcz siekł niemiłosiernie a do tego wiał przerażająco zimny wiatr. Laura włączyła telewizor i wykręciła numer recepcji. Po krótkiej rozmowie czekała na zamówienie, które właśnie złożyła. Po około dziesięciu minutach usłyszała pukanie do drzwi. Jak zaczarowana pobiegła do nich i otworzyła. W wejściu stał boy hotelowy i trzymał zamówienie Laury w ręku. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i je odebrała. Gdy już zamknęła drzwi, wyłączyła telewizor i rozpakowała swoje zawiniątko. Z opakowania wyciągnęła przepiękne skrzypce klasyczne. Z namaszczeniem przejechała dłonią po grocie i po strunach. Ucałowała sprzęt i podniosła do brody. Ileż to już czasu nie miała czegoś takiego w dłoniach? Tak, trzy lata, trochę ponad to. Ostatni raz grała dla specjalnego gościa. No i teraz....Teraz czuła się jak w raju. Zaczęła.


(od autora: proszę o wysłuchanie utworu dodanego poniżej. To Laura zaczęła grać. Dokładnie to :) )

Dylan wracał z nocnego spotkania. Miał mętlik w głowie. Musiał się zająć swoimi sprawami i musiał to zrobić teraz. Nie wiedział jak powiedzieć Laurze, że na dwa dni musi wrócić do siebie, by ogarnąć pewien bałagan, który spowodował jeden z jego niekompetentnych ludzi. Postanowił, że od razu, jak tylko się przebierze w czyste ciuchy, które nie będą śmierdzieć fajkami i alkoholem, pójdzie do niej i z nią porozmawia. Stawiał na uczciwość. Miał nadzieję, że kobieta go zrozumie i albo przeniosą kilka spotkań, a ona w czasie jak go nie będzie wypocznie, albo sama ogarnie Paryż do końca. Właśnie mijał jej drzwi, gdy usłyszał skrzypce. Zatrzymał się i przysłuchiwał bardzo uważnie. Znał to, wiedział, że już to słyszał i nagle....

-Nie, nie, nie, nie ma kurwa mowy!!! Nie!!!! – Szeptał zszokowany i jak najszybciej udał się do siebie. W swoim apartamencie dalej słyszał skrzypce. Serce stanęło mu na chwilkę. Już wiedział, był pewny. Laura to właśnie ta kobieta.....

Miłość w chmurachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz