Laura zatracona w swojej muzyce na skrzypcach, nieświadomie ściągnęła sobie na kark słuchaczy. Pół pietra wyszło z pokoi, by posłuchać jak gra. Pięknie jej szło, mimo obaw, że nie będzie pamiętała. Okazało się, że ze skrzypcami jest jak z jazdą na rowerze. Tego po prostu się nie zapomina. Zatracona, grała tak przez ponad dwie godziny. Poczuła się odprężona, zrelaksowana, szczęśliwa. Mimo,iż obrazy przeszłości i uczucia z tamtych dni powróciły, nie dała się wciągnąć w jej otchłań. Teraz była inną kobietą. Teraz była rekinem biznesu, o którym to było głośno w szerszych kręgach. Faktem było, że to przeszłość nauczyła ją być tak opanowaną i nie bać się stawiać czoła tym największym. To dzięki temu wiedziała, jak rozmawiać z ludźmi, jak wspinać się po drabinie kariery i co robić, by ludzie byli posłuszni. Była z siebie dumna. Przeszłość nie świeciła niewinnością, jednak Laura była dumną jej posiadaczką i gdyby miała kolejny raz wybierać, postąpiła by tak samo. Dokładnie tak samo. Oparła się o kanapę i pogłaskała skrzypce. Odetchnęła. Wyciszona i zrelaksowana zdecydowała się na krótką kąpiel w basenie na dachu. Już zmierzała do sypialni, by przebrać się w odpowiedni strój, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Zawróciła i otworzyła je zamaszyście. Za nimi ujrzała Dylana. Stał z niewzruszoną miną. Tak, jakby hamował wszelkie emocje w nim się kłębiące. Tylko oczy były wzburzone, szalone, mówiły jej o całej jego walce w środku. Zamknął je na chwilkę i otworzył. Już był spokojny.
-Mogę na chwilkę? – Zapytał robiąc gest wskazujący chęć wejścia do pokoju.
-Jasne, mogę w czymś pomóc? – Spojrzała i stanęła bokiem wpuszczając gościa do środka.
-Laura, słuchaj. Muszę wracać do stanów na maksymalnie dwa trzy dni. – Odwrócił się w jej stronę.
- Coś się stało? – Dziewczyna zaniepokoiła się i to zadziałało na Dylana, jak ciepły koc w zimowy wieczór. Martwiła się, po prostu się martwiła.
-Powiedzmy, że jeżeli nie będę tam za około dwanaście godzin, moja firma padnie. Nie mogę na to pozwolić. Przy okazji, dowiedziałem się, że nijaki Tomas rozpytuje o ciebie wśród szerokich kręgów. Myślę że też powinnaś się tym zająć...
- Od początku ok? Masz burdel i trzeba go posprzątać tak? – Spojrzała na niego. Dylan tylko skinął głową. – Ok, spoko. Dam radę. A o co chodzi z Tomem? Wiesz coś więcej, czy tylko ogólniki?
- Mam wiadomości, że rozpytuje o ciebie we wszystkich dostępnych miejscach. Powołuje się w dalszym ciągu na współpracę z tobą i coś kombinuje. Co nie wiem, ale coś na pewno. Był nawet w Morton ITH. A to już nie żarty...
-Kurwa mać. Wiedziałam, że tweedowy sweterek nie da mi spokoju. W porządku. Chciałam popływać, ale widzę, że nie mam czasu. O której masz samolot...
- Za trzy godziny... - Spojrzał na nią pytająco.
-Lecę się odświeżyć, kup mi bilet na lot z tobą ok.? Za chwilkę będę gotowa.- Powiedziała i już zniknęła za drzwiami. Dylan rozejrzał się po pokoju. Spojrzał na skrzypce i podszedł do nich. Dotknął delikatnie ich gryfu i westchnął. To są stare dzieje,jednak sentyment pozostał. Dziewczyna nie ta sama... jednak talent tak. Kochał jak wariat i nie potrafił sobie poradzić z utratą tej miłości. Terapia i wir pracy pomogły. Teraz, na nowo, odkrył swoją słabość. Sam się sobie dziwił, że tkwi w nim to wszystko tak głęboko. Otrząsnął się ze wspomnień i zadzwonił na lotnisko. Na szczęście miał wyczarterowany samolot, więc tylko zmienił ilość pasażerów. Gdy tylko rozłączył się z rozmówcą, w drzwiach sypialni stanęła Laura. Czarny garnitur, czarne szpileczki i czarna koszula. Okulary przeciwsłoneczne na nosie i tylko włosy, jej rude kosmyki luzem owijały twarz i ramiona. Nie związała ich, co kontrastowało z czernią jej stroju i jej piegami na twarzy.
-Ktoś umarł? – Zapytał Dylan wskazując dłonią jej ubiór.
- Już wkrótce. Lubię być przygotowana. – Odparła z uśmiechem na twarzy i spojrzała na Dylana – Załatwione? Możemy jechać?
-Aaaaa, tak, tak Możemy. – Odparł i wrócił do rzeczywistości.
Dotarli na lotnisko, odprawili się w błyskawicznym tempie i już po chwili siedzieli w samolocie. Dylan przyglądał się swojej wspólniczce z zainteresowaniem.
- No co? Przyglądasz się, jakby urosła mi druga głowa. Mów o co chodzi... - Spojrzała na niego z nad gazety, którą właśnie przeglądała.
- O nic nie chodzi. Dziś słyszałem, jak grasz na skrzypcach.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzałam. Zatracam się w tym, gdy gram....– Odparła troszeczkę zdezorientowana jego postawą. Stał się jakiś wycofany i kalkulujący każdą ze swoich wypowiedzi. Nie za bardzo rozumiała, o co chodzi, ale miała zamiar się dowiedzieć.
- Nie przeszkadzałaś. Pięknie grasz, po prostu...
-Wyduś to z siebie bo się udławisz...- Spojrzała ponownie i odłożyła czasopismo na fotel obok. Gdy Dylan milczał - Do cholery mów!!! Przecież widzę, że cię nosi a nie wiem o co chodzi!
- Po prostu kiedyś znałem dziewczynę, która też grała na skrzypcach...
- Noi?
-Nic, no i nic. Rozstaliśmy się, tak było lepiej, bezpieczniej...Jednak dzisiejszy dzień pokazał mi, że nie do końca poradziłem sobie z jej odejściem.
-Przepraszam, nie wiedziałam. – Spojrzała na niego troszeczkę cieplej.
- W porządku, tylko mam prośbę. Będę mógł posłuchać jak grasz? –Zapytał z nadzieją w głosie.
- Jak wrócimy do Paryża, jasne. Możesz słuchać pod warunkiem, że nie będziesz nic komentować. Inaczej się wkurzę...- Zmrużyła złowieszczo oczy, uśmiechając się przy tym wesoło. Atmosfera trochę się rozrzedziła. Teraz już oboje czuli się swobodniej. Laura wysłała kilka wiadomości z przesuniętymi spotkaniami, przedłużyła rezerwację w hotelu i jak zdążyła ustalić zDylanem, postanowili zostać trochę dłużej w Paryżu więc i Włochy zostały przesunięte w terminarzu.
Dotarli do stanów chwilkę po dziewiątej wieczorem. Rozstali się na lotnisku. Dylan wziął jedną taksówkę a Laura kolejną. Pojechała bezpośrednio do swojego mieszkania. Pierwsze kroki skierowała do kuchni po kawę. W czasie gdy ekspres przygotowywał jej cudowny napój, podzwoniła w kilka miejsc i rozmawiała z ludźmi, którzy, jak mogła się domyśleć, byli wypytywani o jej osobę przez Thomasa. Po trzecim telefonie jej gniew sięgał zenitu. Otworzyła balkon i wyszła na powietrze. Zaciągnęła się głęboko i już wiedziała, co zrobi, i jak poradzi sobie z natrętem, który starał się zniszczyć ją i jej ciężką prace. Nie zajęło jej to za wiele czasu. Wypiła kawę, zabrała torebkę prędzej przygotowaną już do wyjścia i poszła. Udała się do klubu Night Aplle, gdzie jak już zdążyła się dowiedzieć był Thomas. W wejściu spotkała swojego znajomego, który ku jej radości, kilka razy z nią współpracował przy większych imprezach dla celów charytatywnych. Wpuścił ją bez żadnego ale i gdy tylko dziewczyna znalazła się w środku, poszła prosto do baru. Spotkała Lucka. Barman, barczysty, wysoki, z blizną na twarzy, wiedziała, że na nim może zawsze polegać. Zamówiła drinka i przedstawiła swój plan. Luck zrozumiał od razu o co chodzi. Nie minęło pół godziny, a Laura uśmiechnięta i dumna z siebie wymaszerowała z klubu prosto do domu.
Dylan dotarł do biura. W głowie mu cały czas huczało. Za dużo naraz, zbyt wiele uczuć. Czuł się jak w pieprzonym młynku. Ktoś lub coś wirowało nim we wszystkie strony, a on, chciał już tylko usiąść i zasnąć. Sen, przyjaciel człowieka, jakoś ostatnimi czasy nie za często bywał u Dylana. Jego firma była na krawędzi. Musiał zażegnać kryzys, dlatego też, już będąc w biurze, zadzwonił w kilka miejsc i po około godzinie oczekiwania w jego gabinecie pojawiły się tajemnicze osoby. Wszyscy ubrani na czarno. Jedni w strojach sportowych z kapturami na głowie, inni w garniturach. Łącznie przybyło 10 mężczyzn. Dylan siedział w swoim fotelu a mężczyźni otoczyli biurko. Zaczęła się narada i konsultacje. Po dwóch godzinach sprawy zostały wyjaśnione, konflikty rozstrzygnięte a sytuacja unormowana. Dylan wiedział, że musi przeprowadzić inspekcję kilku miejsc, jednak to jutro. Teraz postanowił iść spać. Dotarł do domu grubo po północy. Prysznic poczeka do rana. Mężczyzna rozebrał się do bielizny i padł jak martwy na łóżko. Sen przyszedł, ale przyniósł ze sobą rudowłosą zołzę, grającą na skrzypcach i niepokojącą już i tak zwichrowaną psychikę Dylana. Mężczyzna spał. Jednak sen nie był spokojnym ukojeniem jego napiętych nerwów.
CZYTASZ
Miłość w chmurach
RomanceDwudziesto siedmiolatka, rekin biznesu, bezkompromisowa, ostra, nie lubiąca kompromisów jak również wazeliniarstwa. Trzydziestoczteroletni, od zawsze w biznesie, nieokiełznany, zdobywający czego chce i zawsze gdy chce. Czy znajdą wspólny język gdy i...