#9-Formalności

4K 189 26
                                    

ROZDZIAŁ POPRAWIONY

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°

- To jak Harry? - spytał Gil wyrywając nas wszystkich z małego zamyślenia - Anna jest z nami, tak?

Momentalnie odłożyłam kufer na stół i lekko się speszyłam. Szczerze mówiąc, nie byłam do końca pewna, czy Harry postawił taki warunek naprawdę, czy może dla żartu. Tak bardzo chciałabym, aby to była ta pierwsza opcja. Nie myślałam już nad tym, żeby przejąć lub osłabić gang. Chciałam tylko i wyłącznie poczuć jego usta na swoich.

Harry działał na mnie. Nie potrafiłam tego do końca opisać. Siedziałam tutaj od pół godziny, a czułam się tak dobrze w jego towarzystwie, że mogłabym tu zostać na zawsze. Dużo razu próbowałam powstrzymać się od spojrzenia na niego, jednak często z marnym skutkiem. Wzrok chłopaka także kilka razy utkwił na mnie, jednak nie byłam pewna, czy on też czuje coś takiego, czy może próbuje wybadać, dlaczego tak nerwowo zachowuję się w jego obecności. Czułam okropnie silną potrzebę bycia przy nim, przytulenia a nawet pocałowania go. Jednak nie mogę. Jeszcze nie teraz. Muszę się zachowywać tak, aby nie zaprzepaścić szans na powodzenie mojego planu.

- Można tak powiedzieć - odparł Harry zerkając na mnie. Chwila, czy ja dobrze widzę? Czy on się zarumienił? - Zostały formalności - powiedział spuszczając swój wzrok. Najwyraźniej wstydził się swoich zaczerwienionych policzków.

- To może ja ją trochę oprowadzę po porcie? - spytał uradowany blondyn już szykujący się do drogi.

- Nigdzie... - zaczął Harry ze złością w głosie. Złapał swojego kolegę za rękę i pociągnął w dół, dzięki czemu Gil ponownie siedział na kanapie - ...z nią nie będziesz chodził. Radzę zapamiętać.

Blondyn cicho westchnął co wywołało u mnie delikatny uśmiech. Syn Gastona był słodki. Potrafił rozbawić ale wydawał się też bardzo troskliwy i opiekuńczy.

- Zaraz wracam - powiedział Harry. Przeskanował blondyna swoim przenikliwym spojrzeniem i dodał - Łapy przy sobie Gil - i odszedł zostawiając nas samych. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Chłopak opowiadał mi między innymi o tym, jakie historie słyszał od Gastona na temat mojego ojca. Szybko zorientowałam się, że były to totalne bzdury. Chociaż co się dziwić. Niezwyciężony i zakochany mężczyzna pokonany przez adoratora swojej miłości nigdy nie przyzna się do porażki. Albo...przyzna się, jednak nagnie prawdę w swoich opowieściach. Tak było w przypadku Gastona.

- Ej patrz, to ona! - usłyszeliśmy głośny krzyk jakiegoś chłopaka. Szybko zorientowałam się, że był to przyjaciel znanego mi już Jack'a, czyli mężczyzny, na którego wpadłam podczas imprezy w posiadłości de Vil'ów.

- Racja! - powiedział Jack. Podeszli do nas dosyć szybkim krokiem. Spojrzeli najpierw na mnie a potem na Gila, jednak szybko zwrócili swoje wzroki z powrotem na moją osobę - Tęskniłaś?

- Po co tu przyszłaś? - spytał drugi chłopak - Może nas przeprosić, hmm?

Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Spojrzałam na Gila dość dziwnym, jednak lekko przerażonym wzrokiem. Chłopak zdawał się zrozumieć o co mi chodzi, ponieważ chwilę później stanął na równe nogi.

- Ej, po co te nerwy, koledzy? - spytał blondyn z lekkim rozbawieniem, które miało rozluźnić atmosferę.

- Siad! - powiedział kolega Jack'a wskazując na niego swoją szablą. Gil lekko zdezorientowany podniósł ręce do góry i zajął swoje miejsce. Spojrzał na mnie przepraszającym wzorkiem.

- No czekam - zaczął Jack - Przeproś nas, albo pożegnaj się ze swoim marnym życiem dziewczynko - mówiąc to przyłożył swoją szablę do mojej szyi. Mój oddech przyspieszył. Byłam przerażona! Wiedziałam, że Gil nie da rady mi pomóc i nie miałam do niego o to pretensji. Ale jeżeli zaraz czegoś nie wymyślimy, to będzie po mnie. Nie mam zamiaru się płaszczyć przed tymi dwoma idiotami!

Descendants - Wygnaniec [W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz