SAM:
Stojąc z Matt'em i resztą na lotnisku w mojej głowie była myśl, że mogę ich już nie zobaczyć. Zwłaszcza Matt'a do którego byłam przyklejona od czasu wstania z łóżka a mój brat się nie sprzeciwiał nie wiedząc, że może nasze następne spotkanie będzie bez udziału mojej osoby żywej a jedynie trupa. Żegnając się z nimi czułam, że następnym razem zobaczymy się za późno, dla mnie za późno. Wiedziałam, że każdego dnia od pieprzonych dwóch lat umieram codziennie kawałek po kawałku nic nikomu nie mówiąc.
- Będzie mi was brakowało- powiedziałam żegnając się być może na wieczność.
- Nie mów tak jak byśmy mieli się już nie zobaczyć- Nick jak ja bym chciała was zobaczyć ale śmierć może ze mną wygrać.
- Życie jest pełne niespodzianek- powiedziałam ruszając po tym jak przytuliłam każdego z osobna dodając kilka słów do pożegnania.
Siadając w fotelu włączyłam muzykę ale po usłyszeniu nut od razu zamknęłam oczy i zasnęłam co ostatnio robię raczej z strachem czy się obudzę. Gdy obudziła mnie stewardessa z informacją o lądowaniu i zapięciu pasów zauważyłam na mojej ręce powiększające się siniaka. Przypominając sobie jedną z pierwszych rozmów z Andrew zrozumiałam, że to jest kolejny krok choroby ale nie w stronę do wyzdrowienia tylko do śmierci. Lekarz napisał mi jeszcze gdy byłam w Londynie, że przyjedzie po mnie na lotnisko by zabrać mnie prosto do szpitala na badania. Wolałam jechać prosto do domu ale wiedziałam, że z Andrew się nie dyskutuję jeśli chodzi o jego pracę. Wychodząc zza bramek zauważyłam mojego lekarza niecierpliwie wyglądającego mnie, dopiero gdy mnie zobaczył szybko podszedł do mnie zabierając walizkę.
Podchodząc do niego poczułam jak robi mi się słabo i upadam nie czując już nic.
***************************************************************
Słyszałam jakiś znajomy głos wydający pozwolenia ale nie mogłam rozróżnić słów a po chwili czułam gdy ktoś robi mi zastrzyk.
-Wróciła- usłyszałam głos z wyczuwalną ulgą.
Długo jeszcze nie mogłam otworzyć oczu mimo to wiedziałam, że ktoś siedzi obok mnie. Czułam obecność drugiej osoby. Po nieokreślonym czasie mogłam wreszcie otworzyć oczy i zobaczyłam przy łóżku Andrew'a.
- Jak się czujesz ?- zapytał jak otworzyłam oczy.
- Jak by mnie walec przejechał -zażartowałam jednak żadne z nas się nie śmiało.
-Nie rób mi więcej takich akcji bo nie chcę ci więcej robić defibrylacji
- Postaram się- uśmiechnęłam się do niego mimo braku sił- co teraz będzie ?
- W czasie gdy byłaś nie przytomna wykonaliśmy ci badania i okazało się, że nastąpiło pogorszenie więc zostajesz w szpitalu i będziesz dostawała chemie i czekała na przeszczep-spojrzał w moje oczy-dawca się wycofał - wiedziałam, że to nastąpi - twój brat wie ?
- Nie- zadzwonił mój telefon a lekarz podał mi go. Na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany numer. Czułam, że nie będę mieć przeszczepu to by było za łatwe.
-Halo
- Hej tutaj Liam okazało się, że mogę przylecieć już jutro- nie dobrze.
- Rozumiem, że Matt dał ci mój numer ?- zapytałam.
- Tak,więc jak przyjmiesz bezdomnego ?
- Wiesz co mnie nie ma w mieście więc odbierze cię mój przyjaciel i zawiezie do mojego domu- nie mogłam powiedzieć prawdy, że jestem w szpitalu.
- Okey, lot mam o 12.00 więc daj mi jego numer to dam mu znać jak będę na miejscu
- Dobra, Pa -powiedziałam rozłączając się.
Widząc wzrok Andrew wyjaśniłam.
- Mój brat musi się pierwszy dowiedzieć- spojrzałam szczerze w jego oczy- on musi wiedzieć pierwszy
- Zawiadomić go ?
- Jeszcze nie teraz, za kilka dni- powiedziałam pisząc do Luka.
DO Lucas: Jutro przyleci znajomy Matt'a odbierzesz go z lotniska i zawieziesz do mnie do domu
OD Lucas: Spoko o której ma lot ?
DO Lucas: O 12. Dziękuje
Zawsze wiedziałam, że im dłużej czekam z wyjawieniem prawdy, powiedzenie tego na głos będzie o bardzo ciężko. Jednak nie wiedziałam, że Andrew nie posłucha mnie...
CZYTASZ
MYSTERY
Dla nastolatkówTo było trudne. Ukrywanie przed wszystkimi prawdy stawało się coraz cięższe i nie do zniesienia. Każdy człowiek ma jakiejś granice, a moje zostały już dawno przekroczone, nie nie mam zamiaru odebrać sobie życia, los sam mi zabierze przyjemność byci...