SAM:
Mój brat siedział na taborecie postawionym przy moim łóżku. Oboje milczymy wiem, że chciał by znać prawdę i ona mu się należy dlatego nie czekając na nic rozpoczęłam mówienie.
- Pamiętasz jak rozstałam się z Joe?- potwierdził- jakieś pół roku później zaczęłam mieć pierwsze objawy, długo zwlekałam z wizytą u lekarza wiesz jak bardzo ich nie lubię, ale któregoś dnia gdy biegałam zemdlałam i ktoś wezwał pogotowie, które zabrało mnie do szpitala
- Dlaczego nikomu nie powiedziałaś ?
- Nie chciałam ci przeszkadzać w studiach- szatyn wstał i przytulił mnie- byłeś na początku studiów, a gdybym ci powiedziała wrócił byś tutaj
- Gdybyś chciała to zabrał bym cię już wtedy do Londynu i zadbał o twoje leczenie-łzy stanęły mi w oczach.
- Ale ja nie chciałam nikomu robić problemów
- Dla mnie nie jesteś i nigdy nie będziesz problemem- słowa Matt'a były szczere i od zawsze wiedziałam o tym, że by mnie nigdy nie okłamał- zawsze będziesz moją małą siostrzyczką, którą muszę się opiekować bo jak się okazuje nie mówi mi sama prawdy
- Przepraszam- jęknęłam żałośnie- po prostu nie chciałam cię martwić i nie chciałam współczucia
- Wiem, wiem teraz liczy się tylko to, żebyś wyzdrowiała
- Są na to małe szanse- nie byłam wstanie mówić tego patrząc na Matt'a- miałam mieć przeszczep ale dawca się wycofał i
- Jeszcze będziesz miała dawce- Matt nie zwracał na mnie uwagi tylko ruszył w stronę drzwi- pójdę porozmawiać z lekarzem
Gdy wyszedł od razu wzięłam telefon do ręki, miałam zamiar napisać do chłopaków, żeby przyszli do szpitala w końcu im też należy się prawda po tylu latach okłamywania ich. W momencie wysłania wiadomości drzwi do mojej sali się otworzyły a za nimi pojawił się Liam z uśmiechem na twarzy i reklamówką w ręce.
- Hej- podszedł do łóżka i położył reklamówkę na łóżku- jak się masz choruszku ?
- Jak umierający kot
- A wiesz jak się czuje umierający kot ?- był zdziwiony- bo ja nie wiem
- Dobra mądralo-przyznałam mu rację- nie wiem jak się czuję umierający kot ale wiem jak umierający człowiek
- Czuje, że potrzebujesz mojej pomocy, a raczej tego co przyniosłem- uniosłam brew, a chłopak podsunął mi reklamówkę z..
- Lody ?
- Dokładnie lody o smaku słonego karmelu- przytuliłam chłopaka- częściej mogę ci przemycać nie tylko lody
- Jak będę miała ochotę na coś to zwrócę się do ciebie -uśmiechnęłam się złośliwie.
- Małe.Rude. Wredne-wyciągnął dwie łyżki z torby i pudełko.
- Małe. Rude. Słodkie- poprawiłam go zabierając mu przy okazji pudełko.
- Nie zaprzeczam ale podtrzymuję, że wredne też-przesunął pudełko na środek.
- Już niedługo
- Co niedługo ?- przerwał na chwilę jedzenie lodów.
- Już nie długo nie będę ruda tylko łysa- kolejna osoba przytula mnie w jednym dniu, a ten chłopak nie ma w tym swojego celu, więc dlaczego ?
- Nie możesz tak mówić- spojrzał mi w oczy przytulając dalej- chemia przedłuża ci życie, a ty spokojnie możesz czekać na przeszczep i dawcę
- Już nie wierzę w to- przerwałam na chwilę-nie wierzę w to, że znajdzie się dawca
- Sammy będziesz żyć- po chwili dodał szeptem- musisz żyć
Nagle otwarły się kolejny raz drzwi, a Liam odskoczył ode mnie jak od ognia i z powrotem usiadł na taborecie przy moim łóżku. Do sali weszli chłopacy. Lucas i Justin. Wiedziałam, że czekam mnie kolejna trudna rozmowa i kolejne wyjaśnienia.
Spojrzeliśmy na siebie jednocześnie, jednak po chwili musiałam odwrócić wzrok bo bym się rozpłakała, a jednak moi przyjaciele po milczeniu teraz i przez całe dwa lata nie zniechęcili się się tym tylko pokonali metr dzielący moje łóżko od drzwi i przytulili mnie obaj jednocześnie. Dopiero teraz poczułam jak ogromny kamień spada z mojego serca.
Mimo tego, że moja choroba wyszła na jaw wiedziałam, że jeszcze czeka mnie długa walka nie koniecznie zakończona sukcesem...
CZYTASZ
MYSTERY
Ficção AdolescenteTo było trudne. Ukrywanie przed wszystkimi prawdy stawało się coraz cięższe i nie do zniesienia. Każdy człowiek ma jakiejś granice, a moje zostały już dawno przekroczone, nie nie mam zamiaru odebrać sobie życia, los sam mi zabierze przyjemność byci...