Po tamtych wakacjach cały rok myślałem tylko o Nanie — czy to możliwe, by zauroczyć się osobą, której nigdy się nie dotknęło? Czy wystarczyło jedynie badanie wzrokiem jego sylwetki, przewiewnych ubrań, gestów, nieułożonych włosów, w których gubiły się płatki jego kwiatów?
Czy to możliwe, by zauroczyć się osobą, której twarzy nigdy się nie widziało? Może przyglądanie się kociej masce wystarczyło, kiedy w głowie tworzyłem sobie obraz tego, jak Nana mógł wyglądać pod warstwą, za którą musiał się chować.
Czy to możliwe, by zauroczyć się osobą, w której oczy nigdy się nie spojrzało? Wystarczyło mi lustrowanie nieba oraz słuchanie jego głosu — wtedy byłem w stanie wyobrazić sobie, jakiego koloru są jego oczy oraz jak jasno lśnią. Mogłem wymarzyć sobie jego szeroki, promienny uśmiech, który nieustannie pojawiał się, gdy byłem obok. A wyobrażenia te były najpiękniejsze na świecie, zupełnie tak, jak ten chłopak.
Więc pytam jeszcze raz: czy to możliwe, by zakochać się w osobie, która nie jest osobą, a magiczną duszą? I z perspektywy lat odpowiadam sam sobie: tak.
Ale czy to możliwe, by ją kochać i nie skrzywdzić?