VI

778 52 4
                                    

   - Gdzie idziemy? - zapytałam rozglądając się lecz on nic nie odpowiedział

Zaczęłam się bardziej się zastanawiać... Tylko żeby mnie gdzieś nie zamknął!

   - Ale mnie nigdzie nie zamkniesz?! Prawda? - zapytałam troszkę zaniepokojona

   - Jak będziesz grzeczna to ewentualnie pomyślimy - uśmiechnął się a ja głośno przełknęłam ślinę

On żartuje... Prawda?! Musi! Przyśpieszyłam kroku. Przez małe okienka mogłam zobaczyć że jest już późny wieczór lub noc. Po dłuższym czasie wyszliśmy z budynku. Zaczęłam się bać...

   - Czy to konieczne? - zapytałam przestraszona

   - Możesz zostać - powiedziałi i idzie dalej

Nic nie mówiąc szłam za nim. Było to strasznie ciemno i trochę zimno. Cały czas truptałam za wysokim mężczyzną. Jest zbyt tajemniczy...

   - Powiesz mi trochę o sobie? - zapytałam niepewnie

   - Co znowu chcesz wiedzieć?

Pomyślałam chwilę. O co mam go zapytać...

   - Masz może rodzeństwo?

   - Nie... - zamyślił się i posmutniał - Już nie...

Jezu! Dlaczego zapytałam?! Przecież musiał przejść trudne chwilę jak tak się zachowuje.

   - Przepraszam... Tak mi przykro... - zaczynam

   - Nie może być ci przykro jak nie wiesz co się stało! - krzyknął i przystał

Jesteśmy oddaleni o około dziesięć metrów. To straszne... Łzy zaczynają spływać po moich policzkach. On ma rację... Nic o nim nie wiem! Co on musi teraz przeżywać?! Nigdy tego nie przeżyje a jednak się wtrącam! Podeszłam do niego i od tyłu go przytuliłam. Chłopak się chyba zdziwił ale nie odtrącił mnie. Mocno przytuliłam się do jego pleców i przy okazji przypadkowo wytarłam o jego bluzę łzy. Na środku jakiegoś lasy przytulam Szatana.

   - P-przepraszam... - próbowałam mówić normalnie

Po chwili go puściłam i stanęłam na przeciwko jego. Spojrzałam w jego czerwone oczy które było widać nawet w ciemności z kilometra.

    - Nie wiem co się stało i raczej nie będę wiedzieć ale pamiętaj... Mi możesz zaufać! - powiedziałam - z troską

Otworzył usta by coś powiedzieć ale po chwili je zamknął. Nic nie powiedział tylko poszedł dalej a ja z nim. Szliśmy tak nie długą chwilę i zobaczyłam... WOW! Ujrzałam nie duże jeziorko w środku lasu. Pełno to było świetlików, ryb i ptaków co mnie zdziwiło na tak późną godzinę. Po lewej stronie była piękna, duża wierzba płacząca. To wyglądało olśniewająco! Podeszliśmy do samego brzegu. To woda jest taka czysta...

   - Przychodziłem tu jak miałem doła - powiedział nie patrząc na mnie tylko w dal

Posmutniałam bo... Pomyślałam o moich rodzicach. Ciekawe co teraz robią? A moja siostra Amy? A mój psiaczek Diego? A jak w przedszkolu? Czy w ogóle ktoś za mną tęskni...? Po dłuższej chwili milczenia usiadłam na ziemi i wpatrywałam się w złote rybki które pływały we wszystkie strony. Nagle usłyszeliśmy wycie... Po chwili drugie i trzecie!

   - Idą kłopoty! - zmarszczył czoło Szatan

Powoli wstał a ja trzy razy szybciej. Zaczęłam się rozglądać... Serce zaczęło mi bić szybciej... Oddech zaczął przyśpieszać...

    - C-co robimy? - zapytałam trochę panikując

   - My? Każdy radzi sobie sam! - uśmiechnął się zwycięsko

Nagle poczułam jakby ktoś przywalił mi patelnią. Jak to każdy radzi sobie sam?! Nagle usłyszałam ten ryk głośniejszy i poczułam jak moje nogi robią się z waty.

   - Dobra... Choć! 

Wyjął phona i zaczął pisać SMS'a. Luknęłam mu przez ramię... "...dobra, Lucyferze..."

   - Masz na imię Lucyfer?! - zapytałam a on patrzy na mnie wzrokiem "Kuźwa! Dowiedziała się!"...

Powerless [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz