...

195 5 0
                                    

Konto: xxx_RockGirl_xxx
Tytuł: One of Hundred
Opis: Lekko rozchyliłam powieki. Ciemność. Pustka. Mrugnęłam jeszcze raz. Nic. Tylko... Prawie niewidoczna zielona poświata. "Gdzie ja jestem?" spytałam samą siebie. "Kim ja jestem?"... Przetarłam oczy i usiadłam na niezbyt miękkim materacu. "Co ja tu robię?". Poczułam dziwnie zimny przedmiot przypięty do mojej ręki. "Co to?". Jakby rurka. Szarpnęłam nią, przez co już nie trzymała się mojego przed ramienia. Poczułam kilka kropek ciepłej cieczy w tym miejscu. Zignorowałam to. Wytężyłam wzrok. Lekkie, prawie nikłe światełko. Położyłam gołą stopę na podłodze. Szybko ją cofnęłam. Zimno... Nie zwlekając dłużej, położyłam obie nogi na zimnych kafelkach. Wstałam. Nagle wszystko zaczęło wirować. Złapałam się za głowę i wzięłam wdech. Po chwili zrobiło mi się już dobrze. Nic nie rozumiała, nie widziała. Wyciągnęłam ręce przed siebie i zaczęłam iść w kierunku mojej nadziei. "Skąd się tu wzięłam?" to pytanie cały czas zaprzątało moją głowę. Nagle usłyszałam jakieś szepty i białe światło, które docierało przez małe, okrągłe okienko. Nagle przyciemniało...

   - Halo! Jest tam kto? - podeszłam tam i zawołałam głośno

Odpowiedział mi harmider. Walnęłam pięścią obok okna. Po chwili zorientowałam się, że to drzwi. Niespodziewanie oślepiło mnie to samo białe światło. Usłyszałam dźwięk otwierania drzwi. Odeszłam kilka kroków do tyłu. Po niewielkiej chwili ukazały mi się dwie sylwetki. Z postury mężczyźni. Oślepili mnie latarką. Zakryłam oczy dłońmi.

   - Kim jesteś? - zapytał męski głos

Spojrzałam na niego. Ujrzałam tylko czarny cień, tak samo, jak spojrzałam na tą drugą osobę.

   - Nie wiem...

Oświetlili miejsce, na którym siedziałam. Białe łóżko szpitalne z małą tabliczką. Jeden podszedł do niej. Poświecił latarką i stwierdził:

   - April... I jeszcze z kwietnia - zaśmiał się - Lat dwadzieścia cztery.

Milczałam. Nie miałam pojęcia co mam powiedzieć. Przynajmniej wiedziałam, że mam na imię April i mam dwadzieścia cztery lata... Ale to jeszcze za mało. Spłoszona nie wiedziałam co mam robić, przyglądałam się tylko tej całej sytuacji. Naglę jeden, rzucił czymś we mnie. Złapałam ją. Była to latarka. Z wahaniem zaświeciłam światło i skierowałam w stronę tego chłopaka przy drzwiach, który podał mi ten przedmiot.

Był to mężczyzna, bardzo wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna. Na sobie miał czarne spodnie i jakąś ciemnozieloną bluzkę z dekoltem w serek i rękawami trzy czwarte. Włosy miał krótkie, czarne, nieułożone a oczy szaro niebieskie.

Skierowałam światło na drugiego.

Miał bardzo podobną posturę do tego pierwszego. Nosił czarne spodnie i trochę większy czarny t-shirt. Włosy miał gdzieś do ramienia w kolorze blondu, spięte w kucyk. Oczy miał ciemnobrązowe.

Oświeciłam pokój. Był on jasny, bardzo jasny. Kształtem przypominał niewielki kwadrat. Nie zauważyłam żadnych okien. Naprzeciwko drzwi stoi łóżko, przy którym wiszą dwa woreczki z nieznanymi mi płynami. Po lewej stronie od łóża jest w koncie toaleta a od razu obok niej umywalka z malutkim lustrem. W pokoju było bardzo zimno i sprawiał nastrój zapuszczonego.

Powoli przeszłam do zwierciadła i ujrzałam w nim pewną osobę. Była to kobieta. Miała proste brązowe włosy prawie do łokcia. Były one tłuste. Jej oczy są duże koloru błękitnego z ciemnymi rzęsami. Miała mały nosek i średniej wielkości wysuszone usta. Cerę miała nawet ładną, ale bardzo bladą z lekko różowymi policzkami. Patrząc na jej sylwetkę, jest dosyć szczupła z podkreślonymi kształtami, które zakrywa długa szpitalna piżama. O tej dziewczynie wiem tylko to, że ma na imię April i ma dwadzieścia cztery lata.

   - Idziesz?

Odwróciłam się. Stali przy drzwiach i na mnie czekali. Przyśpieszonym krokiem przeszłam przez drzwi. Zobaczyłam korytarz...

Był to nieskończenie daleki korytarz. Na suficie przy krawędziach były wąskie paski zielonych ledów, jednak nie oświetlały dużo, przez co przejście wydawało się ciemne i straszne.

Pod stopami znowu poczułam niemiły chłód. Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek. Na marne. Nic. Bezszelestnie szłam za nimi. Nic nie mówili.

   - Bo ten... - podrapałam się po karku, a oni na mnie spojrzeli - Kim jesteście?

Spojrzeli po sobie. Wpatrywałam się w nich z zaciekawieniem. "Kim oni są?"...

   - Jestem Roy - powiedział niebieskooki - A to Dashan. Zaraz się wszystkiego dowiesz.

Zamilkliśmy. Żadne z nas się już nie odezwało, aż nie doszliśmy do wielkich metalowych, podwójnych drzwi. Przez nie dało się usłyszeć jakieś szmery. Chłopacy nie zastanawiając się, pchnęli je.

Moim oczom ukazała się wielka biała, kwadratowa sala. Przy ścianach były ustawione jakieś szafy, stoły wszystko w bardzo nowoczesnym stylu. W niej było bardzo dużo ludzi ubranych w kolorach czerni i zieleni. Wszyscy przyglądali się mnie i mężczyzną z zaciekawieniem i nadzieją.

   - Znaleźliśmy setnego człowieka! - krzyknął Dashan, odpowiedziały mu różne raczej szczęśliwe krzyki

"Co jest grane?"...

"Co jest grane?"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Powerless [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz