IX

654 57 3
                                    

Moje oczy powoli się otworzyły... Kilka razy pomrugałam żeby przyzwyczaić się do światła. Poczułam coś ciężkiego na moim kolanach więc tam spojrzałam.  Na moim nogach głową leżał Szatan! Co?! Chciałam już go zwalić ale leżał tak słodko że nie miałam serca. Już chciałam dotknąć jego włosów gdy nagle wstał. Popatrzył na mnie chwilę a potem powiedział:

   - Choć!

Spojrzałam na niego jak na debila. Jak ja mam wstać?! On złapał aluzje bo podszedł i wziął mnie na ręce. Po tych lekach i kroplówkach czuje się dużo lepiej. Szliśmy korytarzem w ciszy. Jednak ja zaczęłam rozmowę:

   - Dziękuję...

On spojrzał na mnie pytająco.

   - Za to że mnie ciągle nosisz...

Milczał. Nie wiedziałam co dalej powiedzieć więc siedziałam cicho. Przeglądałam te stare obrazy. Po chwili byliśmy na miejscu. Chłopak zawiadomił mnie że idzie i tak zrobił. Na łóżku leżały kule więc sobie jakoś poradzę. Doczłapałam do szafy i znowu ubrałam jakieś jego ciuchy bo nic innego do wyboru nie miałam. Ogarnęłam się jeszcze i jak to ja zaczęłam się nudzić... Bo co by tu porobić. Luknęłam na półki z książkami i nic ciekawego nie znalazłam. Może mają tu jakieś ogrody? Chciałam wyjść ale ktoś zapukał. Jakoś podeszłam do drzwi i ujrzałam tam pokojówkę.

   - Dzień dobry, panno Alice! Jak tam zdrówko? Noga bardzo boli? - powiedziałam to a kobieta położyła mi ubrania na łóżku

Na oko miała około dwadzieścia lat. Czarne włosy i czarne oczy. Jest bardzo wysoka i zgrabna. Ubrana jest w strój pokojówek. Wyglądała bardzo przyjaźnie i sprawiała bardzo dobre wrażenie. Najwidoczniej tu pracuje.

   - Dzień dobry. Z nogą dużo lepiej dziękuję! - uśmiechnęłam się przyjaźnie

Kobieta jeszcze raz sprawdziła czy wszytko przyniosła i odparła:

   - A pani się tu nie nudzi? Bo raczej dużo tu zajęć nie ma - rozejrzałam się po pokoju

   - Bardzo... - westchnęłam

   - To ja za dziesięć minutek przyjdę jak pani zdąży się ubrać i pokaże bibliotekę albo ogrodu jeżeli panienka sobie życzy! - uśmiechnęłam się

Biblioteka! Ogrody! Ona mi z nieba spadła! Kiwnęłam głową na znak że się zgadzam. Bardzo miła jest. Spojrzałam na ubrania które mi przyniosła. Kilka sukienek jakieś pary spodni i bluzki oraz bluzy. Wybrałam zwykłą bordową bluzę i czarne jeansy. Jak dobę ubrać coś w swoim rozmiarze. Włosy spięłam w niedbałego koczka i się ogarnęłam ponownie. Wzięłam kule i ktoś zapukał. Wiedząc kto otworzyłam drzwi a w nich stała kobieta ale już w normalnych ubraniach. Uśmiechnęłam się i zaczęłam podążać z nią korytarzem. Nie miałam zielonego pojęcia gdzie idziemy ale postanowiłam jej zaufać.

   - Pani jest wybranką pana Szatana, prawda? - zapytał się

   - Tak...

   - To dziwne że taka osoba jak on znalazł sobie taką osobę jak pani - zdziwiłam się

   - Nie zbyt rozumiem...

   - To szatan... A Pani wydaje się miła i łagodna. Jak Pani z nim wytrzymuje? 

Tak myśląc to on nie jest taki zły.

   - No właśnie ciekawe jak ze mną wytrzymuje, Lorenc? - słyszę za sobą głos Lucyfera...

Powerless [ ZAWIESZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz