II. "Słowo się rzekło"

12.5K 369 49
                                    


Siedzę od tygodnia zamknięta w swoim pokoju. Zaczynam popadać w jakąś paranoję. Kiedyś, jak jeszcze chodziłam do budy, psycholog szkolny stwierdził u mnie fobofobię. Rodzice to olali, mówiąc, że to wymyślanie. Sama niewiele wiem o tej chorobie. Podobno to coś w stylu „lęk przed... lękiem" Czyli moim lękiem są ci chuligani i boję się mieć lęku? Ojciec mi mówi, żebym się niczym nie przejmowała, bo to musiała być pomyłka. Jednak coś mi mówi, że ojciec kłamie.

Jeśli chodzi o nasze relacje, to są one typowo ojciec- córka. Nie narzekam. George jest alkoholikiem, ale nigdy alkohol nie wzbudza w nim agresji. Jeśli chodzi o mamę- cóż, Hannah jest w stosunku do mnie oziębła. Traktuje mnie w domu jak piąte koło w wozu. Staram się nie wchodzić jej w drogę, ani ona mi.

Zdążyłam zasnąć na dosłownie dwadzieścia minut. Budzi mnie odgłos rozmów z korytarza. Bardziej nie rozmów, a krzyków i przekrzykiwania. Widzę, że pali się tam światło. Patrzę na zegarek, 23.59. Kto o tej godzinie przychodzi? Jest za późno żeby chciało mi się cokolwiek rozkminiać i o czymkolwiek myśleć. Jestem zmęczona. Kładę się z powrotem. Nagle drzwi mojego pokoju otwierają się z hukiem, a w nich staje nie kto inny jak niebieskooki. O nie, nie, nie. Zauważam, że cała się trzęsę. Moje ciało przebiega dreszcz ten sam co tydzień temu. Zaczynam się bać, choć jeszcze nic nie zrobił. 

Miałam cichą nadzieję, że tamto spotkanie było tylko złym snem, pomyłką.

-Witaj kotku- mówi i podchodzi do mnie.

Automatycznie cofam się do góry, jednak napotykam ścianę. Moje ciało ze strachu zaczyna drżeć.

-Nie bądź śmieszna, dziewczynko. Marne są szanse, że uciekniesz- uśmiecha się chytrze i łapie mnie za nadgarstki.

I stało się. Dotknął mnie. Nie, nie, nie. Nienawidzę dotyku. Zaczynam mieć mroczki przed oczami i robi mi się słabo. Wspomnienia. Znów zaczynają powracać. Nie mogę pozwolić na to, by znów mnie zniszczyły. Nie mogę znów cierpieć. Przyjmuję maskę twardzielki.

-Puść mnie, idioto!- krzyczę i zaczynam się szamotać, jednak z marnym skutkiem.

W drzwiach staje tych dwóch i rodzice. Szarpię się z facetem, ale jest ode mnie dużo silniejszy.

-Tato, pomóż- drę się i płaczę.

-Córeczko!- woła tata i chce do mnie podbiec, ale tamci dwaj go zatrzymują.

Zaczynam histeryzować, płakać, wiercić się, ale nic mi to nie daje. Niebieskooki trzyma mnie mocno za ręce i śmieje mi się w twarz.

-Tydzień minął- przypomina ojcu.

-Dajcie mi jeszcze trochę czasu, oddam wam wszystko, ale zostawcie ją. Ona nic nie zrobiła- błaga ojciec, ale bydlak go olewa.

-Śliczna to odpracuje i zwrócimy ją z powrotem- mówi spokojnie i zaczyna wyciągać mnie z pokoju.

Niech on mnie puści! Niech mnie nie dotyka! I co on powiedział?! Jakie „odpracuje"?! Wiadomo że nie chodzi mu o kelnerowanie w restauracji. Zdesperowana kopnęłam go w udo, ale nawet nie jęknął.

-Uważaj co robisz- ostrzegł mnie i spoliczkował, po czym wyciągnął za włosy na klatkę schodową.

Łapię się za bolące miejsce. Znów mnie dotknął. Zaczynam dosłownie beczeć. Nie mogę tak skończyć. Nie, nie, nie. Rodzice wybiegają za mną, ale tych dwóch goryli ich zatrzymuje.

-Do zobaczenia- macha im na pożegnanie ten idiota i znosi po schodach.

Jego bezczelne zachowanie wywołuje we mnie niepohamowany gniew. 

Widzę jeszcze jak jeden z nich kopie mojego tatę w twarz. Po moich policzkach spływa wodospad łez. Zabiję go. Przysięgam na Boga, że go zabiję. Zapłaci za to, że ważył się dotknąć mojego ojca.

Nie mija dziesięć minut a siedzę zakneblowana w samochodzie obok jednego z goryli i jedziemy. Nie obyło się bez szarpania i kopania, no i oczywiście powtórnego policzkowania. Czuję jak pulsuje lewa strona mojej twarzy. On też mnie policzkował. On też mnie bił. On też mnie skrzywdził.

-Jak tam, kotku? Gotowa na nowe doznania? - pyta z uśmiechem na ustach Aaron. Podobno tak się nazywa. Porusza sugestywnie brwiami, a mi żółć podchodzi do gardła.

Ostatecznie ignoruję jego wypowiedź. Opieram głowę o szybę i w milczeniu czekam na koniec podróży. Zrobi ze mnie dziwkę, na sto procent. Kurwa mać, przecież ja jestem dziewicą. Nie chcę tak skończyć. Boję się.

Nagle samochód się zatrzymuje, a moje drzwi otwierają się z impetem. Gdyby nie ręce Aarona, to leżałabym w błocie. Złapał mnie boleśnie, a później postawił na ziemi. Dotknął mnie. Znowu. Co to jest, jebana scena z jebanego filmu?!

-Naucz się, że jak coś do ciebie mówię, to masz mi odpowiadać. W domu będziesz mogła sobie pokrzyczeć, ale moje imię, jak będziesz dochodzić- warczy Aaron i wbija mi igłę w ramię- resztę drogi spędzisz w bagażniku- mówi z bezczelnym uśmiechem na twarzy.

Na początku nie wiem co się dzieję, ale później zdaję sobie sprawę z tego, że mnie uśpili.

-Słowo się rzekło.

~*~

Kochani Moi, 

mamy korektę drugiego rozdziału ^.^ Postaram się napisać dziś czwarty i piąty rozdział i go opublikować ;)

Dawajcie mi znać, czy podoba Wam się początek? Jak wrażenia? Piszcie do mnie, błagam!

Pamiętajcie- GWIAZDKUJESZ= MOTYWUJESZ!

Całuję :*

Secuestro. PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz