XI. "Po co kłamałaś?"

7.2K 243 18
                                    

Pov. Isis

Teraz

-Dlaczego jesteś taka blada?

Głos oprawcy oraz mocniejsze ściśnięcie dłoni spowodowało, że oprzytomniałam. Cały czas zastanawiałam się, gdzie mogli włożyć mi tego chipa i jak mogłam się go bezinwazyjnie pozbyć. Albo w ogóle pozbyć.

Szliśmy już z godzinę i dalej nie było widać końca wyprawy. Do cholery, czy ktoś nie mógł po nas przyjechać? Czułam, że mogłam nie dać rady dojść tam, gdzie miał się zacząć mój największy koszmar.

-Nie wiem- odparłam obojętnie.

Bałam się, byłam zmęczona i głodna. Nie obchodziło mnie teraz jak wyglądałam, naprawdę. Zależało mi tylko na tym, żeby zasnąć i już nigdy się nie obudzić.

-Chodź- powiedział, a ja, zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, stałam już w środku restauracji.

Nie było tu zbyt wielu ludzi. Zakładam, że właśnie z tego powodu Calum puścił moją dłoń, którą szybko wytarłam w spodnie. Poczułam ulgę, kiedy do mnie dotarło, że nie mam już z nim kontaktu fizycznego. W myślach prosiłam, abym już nigdy nie musiała łapać go za rękę.

-Co chcesz zjeść?- zapytał niemiło, nawet na mnie nie patrząc.

Nie wiem, czy było to pytanie, prośba czy rozkaz, ale postanowiłam potraktować to dosłownie.

-Nie jestem głodna- odparłam, chociaż nie była to prawda.

-Nie pierdol, tylko mów co chcesz. I nie wkurwiaj mnie już- warknął.

Nie miałam pojęcia co go ugryzło, dlatego już się nie odzywałam, tylko wskazałam na pierwszego, lepszego, pieczonego kurczaka i zajęłam miejsce tam, gdzie mi kazał.

Co za wieś. Czułam się jak lalka. Miałam ochotę krzyknąć na cały lokal, że jestem porwana, że mój oprawca to człowiek, który właśnie kupuje mi jedzenie. Pytanie tylko, kto by mi w to uwierzył.

-Zaniemówiłaś?- rzucił zaczepnie, kiedy siedzieliśmy przy dwuosobowym stoliku naprzeciwko siebie. Co za chujowa sytuacja.

Boże. Weź tu go zrozum. Facety są posrane, bez wątpienia.

On był zdecydowanie dziwny.

-Kazałeś mi nie pierdolić, więc się nie odzywam- odparłam.

Spojrzałam na niego. Gdybym spotkała go w normalnej sytuacji, może i pomyślałabym, że jest całkiem przystojny. Ale teraz jedyne uczucie, które przez mnie przemawiało, to obrzydzenie.

-Przecież było widać, że jesteś przegłodzona. Po co kłamałaś?

Po chuj.

-Bo nie chcę nic od ciebie brać- rzuciłam oskarżycielsko.

-I tak nie masz wyjścia. Nie szczekaj, tylko jedz- dodał.

Pani kelnerka przyniosła mi to, co zamawiałam. Popatrzyłam na jedzenie, ale zebrało mnie na wymioty. Kurczak wyglądał apetycznie, tak samo jak otaczające go warzywa, ale mi coś w dalszym ciągu nie pasowało.

-Jedz, powiedziałem- rozkazał- nie spędzimy tu całego dnia.

-Już, już- rzuciłam.

Odwal się.

Wzięłam do ręki widelec, a potem nóż. Wbiłam go w kurczaka i próbowałam kroić, ale szło mi opornie. W końcu się udało. Ugryzłam kawałek, a potem następny. Wolno żułam i niechętnie połykałam. Pierwszy raz w życiu jadłam coś tak pysznego, ale nie miałam z tego żadnej przyjemności.

-Nie smakuje ci?- zapytał znudzony i poirytowany.

-Smakuje- skłamałam. Albo i nie. Nie wiem. Miałam tak zaciśnięty żołądek, że po raz pierwszy w życiu nie cieszyłam się na widok jedzenia.

-To nie możesz konsumować trochę szybciej?- burknął.

-Postaram się- rzuciłam tylko po to, aby nie kontynuować już rozmowy.

Jedyne o czym marzyłam, to żeby się zamknął i dał mi święty spokój. A najlepiej żeby przejechała go ciężarówka.

Mogłam stąd uciec, ale czułam, że jestem zbyt słaba, żeby to zrobić. Być może marnowałam jedyną okazję w swoim pieprzonym życiu, ale nie mogłam nic zrobić. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa.

-Co ci jest, do cholery?- wyparował w końcu.

-No nic, o co ci chodzi?- krzyknęłam.

-Wyglądasz jakbyś miała zaraz umrzeć!- warknął.

Nie wytrzymałam.

-I tak by było najlepiej! Wolałabym to, niż patrzenie na twoją paskudną, obrzydliwą mordę i dotykanie twoich splamionych krwią rąk! Skąd mam wiedzieć, ilu ludzi zdążyłeś zabić przede mną? Brzydzę się tym! Chcę do domu!

Wstałam, a potem wybiegłam z restauracji. Nie wiem czemu emocje puściły mi aż tak bardzo, ale wiedziałam, że odwrotu już nie ma. Pobiegłam do najbliższego muru, a potem oparłam się o niego i próbowałam uspokoić oddech. Dalszy bieg nie miał sensu, przecież miałam chipa. Nie wiedziałam, jak zostanę teraz ukarana, nie dbałam o to. Zależało mi tylko na tym, żeby już nie cierpieć, żeby to wszystko się skończyło.

Nie minęła chwila, a rozpłakałam się. Nie mogłam już dłużej tego wytrzymać. Marzyłam o śmierci tak bardzo, że powoli zaczynałam bać się siebie.

-Teraz to się doigrałaś- usłyszałam, a potem poczułam, jak ktoś wlecze mnie gdzieś za włosy.

Piszczałam z bólu, ale ten ktoś wcale się tym nie przejmował.

-Właź, szmato!

Płakałam, bardzo płakałam. Czułam się upokorzona. Marzyłam, żeby nie słyszeć już więcej tego głosu.

-Co ty sobie kurwa myślałaś?!

Poczułam, jak piecze mnie policzek. Aaron znowu mnie uderzył. On znowu tu był, znowu do mnie mówił, znów stał obok.

-Puść mnie, błagam...

-Teraz prosisz o litość?! Trzeba było myśleć wcześniej!

Kopnął mnie w brzuch. Przewróciłam się na twarz, a potem zaczęłam dławić się krwią i kaszleć.

-Co ty sobie wyobrażasz w ogóle?!- warczał.

Uderzył mnie jeszcze raz. I jeszcze jeden. I tak w kółko.

Czułam, że nie mogę już oddychać.

Dziesięć minut później, a może dwie, nie widziałam już nic, przestawałam czuć i traciłam kontakt z rzeczywistością.

-Zostaw ją już!

To ostatnie, co usłyszałam, przed tym jak zapadłam w sen.

~*~

Kochani Moi,

to ostatni dzisiaj. Enjoy!

Piszcie komentarze, proooooszę!

Pamiętajcie- GWIAZDKUJESZ= MOTYWUJESZ!

Całuję :*

Secuestro. PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz