Pov. Isis
Ciężkie ciało oprawcy wgniatało mnie w ziemię, utrudniając mi tym samym oddychanie. Zapierałam się z całej siły, ale nie miałam żadnych szans z jego bezwładnym korpusem.
-Isis, żyjesz?!
Krzyk Asha przywrócił mnie do świata żywych. Uniosłam delikatnie rękę, a on odetchnął z ulgą. Obróciłam głowę w lewo, a wtedy moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Bena. Podniósł pistolet ku górze, a potem wycelował nim w człowieka wciąż leżącego na mnie. Chciał mi dać znać, że to on go zabił.
W pomieszczeniu dało się słyszeć huki, strzały i odgłosy bijatyki. Wstrzymywałam oddech za każdym razem, kiedy ktoś upadał na ziemię, a krew zaczynała wylewać się strumieniami. Nie płakałam. Nawet nie wiedziałam, czy byłabym w stanie. Mroczki przed oczami sprawiały, że czułam się jak w najgorszym koszmarze.
-Isis, co jest?!- Ash szarpał mnie za ramię, a do mnie właśnie dotarło, że byłam już wolna.
Obróciłam się powoli w jego stronę, a potem prawie niewidocznie skinęłam głową. Być może było już po wszystkim, nie wiem. Chłopak zrzucił ze mnie trupa i mocno do siebie przytulił.
-Kochanie, wynosimy się stąd.
Uśmiechnęłam się lekko do przyjaciela, ale on nie patrzył na mnie. Biegł w stronę Bena, wykrzykując coś co chwilę. Zmrużyłam oczy, bo właśnie pojęłam, że to nie on teraz się do mnie zwracał.
-Julie, aniołku, powiedz, że żyjesz, błagam!
Zimna ręka Caluma musnęła mój nadgarstek, wywołując we mnie dreszcze. Ten intymny gest obudził motyle w moim brzuchu i spowodował mętlik w głowie. Patrzyłam się na ręce, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Upadające z hukiem ciało tuż obok mojej nogi powróciło mnie do świata żywych. Spojrzałam na zmasakrowaną twarz chłopaka, który jeszcze chwilę temu przywiązywał mnie do krzesła na statku. Po moim policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. Serce stanęło w miejscu, a świat obok zwolnił.
-Spadamy stąd kochanie- Calum zerwał się na równe nogi i podniósł mnie, a potem szybko zaczął biec w stronę wyjścia.
Ash chował się za ścianą i co jakiś czas wychylał się, żeby oddać serię strzałów. Dzieliło nas dosłownie kilka metrów. Serce zaczęło mi bić szybciej, kiedy zauważyłam, jak ktoś staje za nim, a potem celuje mu w głowę. To wystarczyło, żebym ożyła. Wyrwałam się z objęć Caluma, upadając na ziemię. Zwinnie się podniosłam, a potem wyrwałam mu broń, którą trzymał przy nodze. Bez zastanowienia wycelowałam w oprawcę Asha, za drugim razem trafiając mu w udo.
-Julie, do samochodu!- warknął Calum, wyrywając mi pistolet. Przeładował go, a potem postrzelił mężczyznę blokującego nam przejście.
Dopiero teraz do mnie dotarło, w jak ogromnym niebezpieczeństwie byliśmy.
-Ash!- krzyknęłam, kiedy Calum nie przestawał mnie ciągnąć w stronę drzwi.
Odwrócił się, szukając źródła dźwięku, a kiedy nasze oczy się spotkały, mrugnął do mnie, a potem powrócił do strzelaniny. Oczy zaszły mi łzami, kiedy zrozumiałam, jak niewiele dzieliło go od utraty życia.
-Wróci żywy. Obiecuję- Calum mruknął mi do ucha słowa pocieszenia, a potem odstawił mnie na ziemię. Dawał mi do zrozumienia, że liczył na współpracę.
Odwróciłam się jeszcze raz. Patrzyłam, jak Ash radził sobie dzielnie z napastnikami. Jak sprawnie posługiwał się bronią. W duchu modliłam się, żeby było już po wszystkim. Nogi trzęsły mi się ze strachu, a serce omal nie wyskoczyło z piersi.
Wybiegliśmy z budynku, przeskoczyliśmy przez ogrodzenie i skierowaliśmy się w stronę polany, na której stał wysoki mercedes. Wyglądał jak czołg, dosłownie.
-Pięćdziesiąt metrów- wysapał Calum, a potem pociągnął mnie, żebym biegła szybciej.
Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, chciałam się zatrzymać, ale Calum nie zwalniał tempa.
-Trzydzieści metrów.
Próbował chyba mnie zmotywować do biegu. Byliśmy już tak blisko.
-Dwadzieścia.
W duchu cieszyłam się, że już po wszystkim. W końcu mogliśmy być bezpieczni.
-Już nic ci nie grozi, kochanie- sapał, a pot z czoła lał mu się strumieniami.
Drzwi samochodu były na wyciągnięcie mojej ręki. Zatrzymaliśmy się, żeby otworzyć auto, a wtedy coś przeszyło mnie na wylot. Poczułam ukłucie w plecach, a potem straciłam równowagę i upadłam jak długa.
-Nie, kurwa, nie!- krzyk Caluma drażnił moje uszy i potęgował ból.
Próbowałam się podnieść, ale nie byłam w stanie.
-Julie, słyszysz mnie?! Julie?!
Słyszałam, ale nie dałam rady mu tego powiedzieć.
Płakał. Calum płakał. Trzymał mnie w ramionach i kołysał mną na boki, próbując mnie obudzić. Krzyczał coś, mruczał, ale nie potrafiłam rozpoznać jego słów.
Byłam postrzelona.
-Ta- tak ba-bardzo cię ko-kocham aniołku, tak bardzo... ocknij się, błagam... kocham cię, Julie...
Nagle przestałam czuć ból. Powieki stały się ciężkie, a temperatura spadła o jakieś dziesięć stopni. Ostatnie, co zarejestrowałam, to nigdy niewypowiedziane ja ciebie też, a potem jak gdyby nigdy nic- zasnęłam.
Czy to zwiastowało mój koniec?
CZYTASZ
Secuestro. Porwana
Teen FictionIsis Julie McLevis mieszka z ojcem i matką w kamienicy. Żyje w nędzy- utrzymują się z niewielkiej renty jej biologicznego ojca. Pewnego dnia, gdy dziewczyna idzie do sklepu zostaje zaczepiona przez „bandziorów". Jeden z nich oświadcza jej, że jej oj...