I. "Uważaj"

20.1K 449 56
                                    

Pov. Isis

Założyłam kurtkę i zasznurowałam buty. Rodzice jeszcze spali. Był czwartek, godzina 5.00. Dzień roboczy, ale dla nas wolne. Ani rodzice nie pracowali, ani ja nie chodziłam do szkoły. Miałam siedemnaście lat i niby powinnam, ale zwyczajnie nie mieliśmy na to pieniędzy.

Musiałam coś zjeść, inaczej umarłabym z głodu. Po cichu zamknęłam stare drzwi, które potwornie zaskrzypiały i wyszłam na klatkę schodową. Minęłam graffiti wykonane przez ulicznych chuliganów i dziurę w ścianie, którą wybił tutejszy menel, krzycząc na swoją żonę, że nie miała pieniędzy by dać mu na wódkę.

Niestety tak to wyglądało. W tej kamienicy mieszkała sama patologia. A ja, cóż, nie z wyboru, również byłam jej częścią.

Pod moim ciężarem stare kamienne schody prawie się rozwaliły. Nigdy ich już chyba nie naprawią. Wyszłam na świeże powietrze i zaciągnęłam się nim. Na dworze było jeszcze ciemno. Poczułam ból w całym ciele- byłam na głodzie nikotynowym. Musiałam znaleźć Hugha, przecież nie można żyć bez papierosów. Nie zastanawiałam się nawet, skąd wezmę pieniądze. Musiałam zapalić i to było wtedy najważniejsze.

Przeszłam przez starą bramę i skierowałam się do sklepu. Oczywiście nie obyło się bez skrzypienia. Kiedy weszłam do osiedlowego sklepiku, pani ekspedientka uśmiechnęła się do mnie życzliwie. Była kochaną osobą. Podeszłam do kasy i rzuciłam jej niepewne spojrzenie.

-Poproszę trzy kajzerki- wymamrotałam.

Pani Maria dziwnie się na mnie spojrzała, jakby czekała na słowa wyjaśnienia. Po chwili wyrywała się z rozmyślań i podała mi to, o co poprosiłam.

-Dziewięćdziesiąt groszy.- uśmiechnęła się miło i wyciągnęła rękę po pieniądze.

Odpowiedziałam jej słabym uśmiechem, uregulowałam rachunek i wyszłam. Zajrzałam do siatki z zakupami, żeby sprawdzić, czy wszystko wzięłam. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy zobaczyłam, co było w środku. Dała mi cztery kajzerki i butelkę wody. Była naprawdę dobrotliwa. Jedyna znała moją sytuację i była bardzo wyrozumiała.

Nagle moje rozmyślania zostały przerwane.

-Ej, ty!- usłyszałam za sobą.

Nie wiem kto kogo wołał, ale słysząc ten głos przeszły mnie ciarki. Nie zatrzymałam się, szłam dalej. To pewnie któryś z tych ulicznych meneli. Nie chciałam wpaść w łapska żadnego z nich.

-Mówię do ciebie!- usłyszałam, tym razem po prawej. Teraz już byłam pewna, że to mnie wołali.

Odwróciłam się i napotkałam wrogi i intensywny wzrok niebieskich oczu. Przez moje ciało przebiegł dreszcz. Skuliłam się pod jego spojrzeniem. Mimo to z zewnątrz dalej byłam twarda.

-Czego chcesz?- warknęłam.

Może inaczej- próbowałam grać twardą. Widziałam zaskoczenie wymalowane na twarzy tego chuligana. Ubrany był w czarne dresy i bluzę marki Adidas. Ludzie zwykle byli tu biedni, więc trochę mnie to zdziwiło. Spojrzałam mu w oczy i zauważyłam, że był wkurwiony.

-Może grzeczniej- syknął.

Nawet nie wiem kiedy podszedł do mnie i złapał mnie za włosy. Ał, to bolało. Zawyłam z bólu. Nagle ni stąd ni z owąd obok niego pojawiło się dwóch facetów, ubranych jak on.

-McLevis?- zapytał jeden.

Miał wredny wyraz twarzy i był strasznie napakowany.

-Nie- odpowiedziałam ostro, bez ogródek.

Ten idiota dalej trzymał mnie za włosy. Zaczęłam się wiercić, ale szybko przestałam, bo okropnie mnie to bolało.

-Nie kłam!- krzyknął tuż nad moim uchem niebieskooki i kopnął mnie w brzuch.

Upadłam na ziemię i złapałam się za bolące miejsce.

-No więc?- zapytał drugi.

Ten był inny. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jego intensywnie, zielone oczy. Później zauważyłam, że nie wyglądał jak typowy gangster. Był za delikatny? Chodzi mi oczywiście o spojrzenie.

-Tak- odpowiedziałam, a z moich ust wylała się krew.

Widziałam, jak ten sukinsyn był z siebie zadowolony. Teraz zaczęłam się naprawdę bać. Niebieskooki kucnął obok mnie i podniósł szarpnięciem z ziemi.

-Przekaż tatusiowi, że ma tydzień na spłacenie długu. 10 tysięcy to nie tak mało- powiedział, a potem zaczął bawić się moimi włosami.

Jakiego długu? My nie mieliśmy żadnego długu! Niech on puszcza moje włosy!

-W przeciwnym razie, córeczka będzie musiała go spłacić- dopowiedział któryś z nich. Na jego usta wkradł się obrzydliwy uśmieszek.

Ledwo wstałam na nogi i w miarę możliwości zaczęłam biec w stronę domu.

-Uważaj!- usłyszałam jeszcze głos za sobą.

~*~

Kochani Moi,

odważyłam się opublikować pierwszy rozdział. Czy ma to sens? Będziecie czytać? Piszcie mi w komentarzach!

Pamiętajcie- GWIAZDKUJESZ=MOTYWUJESZ!

Całuję :*


Secuestro. PorwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz