Kiedy się obudziłam, głowa bolała mnie tak bardzo, że słyszałam w uszach dzwony. Przekręciłam głowę na drugi bok, a wszystkie możliwe kości strzeliły jak zapałki. Otworzyłam oczy, a wtedy światło oślepiło mnie na kilka kolejnych minut. Wytężyłam słuch, bo na wzrok nie miałam co liczyć.
Echo.
Ktoś stał koło mnie i głośno wciągał powietrze. Tupał nogą, jakby nie mógł się doczekać, aż się obudzę.
Wcale się nie myliłam.
-McLevis?- szept rozniósł się po, jak mogłam się domyślać, dużym pomieszczeniu. Mężczyzna mówił z hiszpańskim akcentem, wprawiając mnie tym w konsternację.
Który to już raz byłam w takiej sytuacji? Przed oczami miałam Bena, który w dniu mojego porwania zwrócił się do mnie w dokładnie ten sam sposób.
Mruknęłam coś w odpowiedzi, a on przysunął się bliżej.
-Apaguen las luces!- krzyknął, a ja już nie miałam wątpliwości, że był z hiszpańskojęzycznego kraju.
Światła zgasły, a ja po kilku dłuższych wdechach otworzyłam oczy. Byliśmy w piwnicy. Mokrej, zatęchłej piwnicy.
Przede mną stał niewysoki mężczyzna, o karnacji lekko wpadającej w brąz z okularami przeciwsłonecznymi na nosie i zegarkiem na nadgarstku. Ubrany był na sportowo, co w ogóle nie pasowało do tła.
-¿Hablas español?
-Un poco- odparłam po krótkim namyśle, łamiącym się głosem.
Boże, nie dość, że znów mnie porwali, to jeszcze kazali mi mówić po hiszpańsku! Chociaż bym nie chciała, nie potrafiłam bać się tego chłopaka. Był pewnie w moim wieku i wyglądał jakby właśnie wrócił z plaży. Kim on, do cholery, mógł być?!
-Muy bien.
Nic już nie mówił, tylko patrzył się na mnie i czekał na jakąś reakcję.
-Co chcecie ze mną zrobić?- zapytałam, a łzy zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu. Nie wiem, czy mnie nie zrozumiał, czy po prostu nie chciał odpowiadać. Milczał.
Dalej patrzył się na mnie, jakby czekał, czy coś się wydarzy.
-Jeśli cię rozepnę, co zrobisz?- uniósł brew i wyjął z kieszeni jabłko. Jadł je, patrząc mi się w oczy. Zaburczało mi w brzuchu, a on westchnął.
To pytanie zbiło mnie lekko z pantałyku. Myślałam nad logiczną odpowiedzią, która mogłaby go zachęcić do tego, aby faktycznie to zrobił.
-Rozprostuję nogi- odpowiedziałam, lekko przeciągając, bo nie mogłam sobie przypomnieć, czy nogi to były "las piernas" czy "las orejas".
-Vale.
Podszedł do mnie z nożyczkami i porozcinał taśmę, którą przywiązano mnie do krzesała. W pierwszej chwili chciałam rzucić się do ucieczki, ale na takich nogach nie dobiegłabym do drzwi, a co dopiero gdzieś dalej. Wstałam, ale jak mogłam przypuszczać, kończyny odmówiły mi posłuszeństwa. Wpadłam wprost w ramiona Latynosa.
-Nie tak szybko- zaśmiał się, a potem z powrotem posadził mnie na krześle.
-Jak się nazywasz?- zapytałam, będąc pewna, że za chwilę usłyszę jakieś typowo hiszpańskie imię.
-Adam.
Nie pytałam go o nic, bo nie chciałam już z nim rozmawiać. Nawet nie wiem czemu miałam tu siedzieć. Chłopak za każdym razem odmawiał wyjaśnień.
CZYTASZ
Secuestro. Porwana
Teen FictionIsis Julie McLevis mieszka z ojcem i matką w kamienicy. Żyje w nędzy- utrzymują się z niewielkiej renty jej biologicznego ojca. Pewnego dnia, gdy dziewczyna idzie do sklepu zostaje zaczepiona przez „bandziorów". Jeden z nich oświadcza jej, że jej oj...