Bawiliśmy się jeszcze dobre dwie godziny. Tańczyliśmy, jedliśmy i rozmawialiśmy z niemal każdym tu obecnym człowiekiem. I tak w kółko. Nawet nie wiem, kiedy wybiła druga rano. Calum pytał mnie ciągle czy jestem zmęczona, czy nie chcę przypadkiem wracać, żeby odpocząć i tak dalej. Nie miałam zamiaru kończyć imprezy tak szybko, dlatego za każdym razem opowiadałam wzorowo i zachęcałam go do dalszej zabawy. Ukradkiem wypiłam trzy kieliszki czystej z Mattem i lampkę wina z Jackiem, bo tylko na to się zgodził. Byli niechętni do alkoholu, ale kiedy im przypominałam, że przecież prosi kobieta, zgadzali się. No może poza Calumem, który pozostał w tej kwestii przy swoim.
Udało mi się zdobyć nawet ich numery telefonów, ale kiedy uświadomiłam sobie, że przecież nie mam swojej komórki, przestałam się tak z tego cieszyć.
-Nie myśl, że nie wiem.
Ocknęłam się parę sekund po tym, jak dobiegł mnie niski głos towarzysza. Odwróciłam się powoli w stronę chłopaka, próbując poukładać sobie rzeczywistość. Dopiero co Matt dał się namówić na więcej kolejek, a mi już robiło się niedobrze.
-Nie byłeś tak tajemniczy, jak chciałeś, Noah- wybełkotałam, podkreślając jego prawdziwe imię- za głośno chodzisz. I oddychasz.
Zaśmiałam się na własny, niezbyt mądry żart i znów spojrzałam w stronę balujących par. Chciałabym zatańczyć jeszcze raz. Czułam się jak w siódmym niebie, kiedy silne ręce mojego chłopaka mnie otaczały, przytulały i obracały.
-Zabroniłem ci pić- przypomniał, chcąc wrócić do tematu, a mi, nie wiedzieć czemu, wydało się to być zabawne, więc znów zachichotałam.
-Chodź zatańczyć- mruknęłam, nie dbając o to, co mówił wcześniej. Nie chciałam z nim dyskutować na temat tego, że alkohol jest zły i jakie może mieć dla mnie konsekwencje. On po prostu się bał, że po pijaku wypaplam szczegóły mojej obecności tutaj. Tyle. Wcale nie martwił się o moje zdrowie. Nie byłam głupia- rozgryzłam to od razu. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam, żeby później się nie rozczarować.
-Spodobało ci się?- uniósł brwi w zaskoczeniu i uśmiechnął się prowokująco.
Przez chwilę nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale zaraz potem przypomniałam sobie, że przecież chciałam zatańczyć.
-Tak- odparłam pewna siebie- a co? Nie idzie mi?- spytałam zadziornie i niezbyt udolnie oparłam się o niego.
-Idzie. Czasami chyba nawet za dobrze- powiedział poważnie, nie uśmiechając się przy tym. Złapał mnie zwinnie za nadgarstek, a ja zachichotałam jak zakochana nastolatka na widok lubego.
Może właśnie nią byłaś, odezwała się moja podświadomość.
Spróbowałam odepchnąć od siebie tę myśl. Wygładziłam materiał sukienki na ramieniu tak, jakbym chciała strzepnąć z niego kwestie, które usilnie wypływały z mojego wnętrza. Nie zależało mi na tym, żeby zmuszać się do przyznania przed samą sobą do czegoś, czego wcale nie byłam pewna.
-Co robisz?- rzuciłam zdenerwowana, prawie potykając się o własne nogi. Pociągnął mnie zdecydowanie za mocno. Mogłam przecież zrobić sobie krzywdę.
-To, co chciałaś.
Może to głupie, ale spodobała mi się jego apodyktyczność.
Zabrał mnie na parkiet i od niechcenia poprosił do tańca. Dżentelmen. W chuj. Udałam, że się zastanawiam, czy podać mu rękę i ostatecznie, robiąc mu łaskę i przewracając oczami, zgodziłam się. Westchnął na moje infantylne zachowanie, a potem z dziecięcym uśmiechem przyciągnął do siebie. Miałam wrażenie, że dla niego taniec to nie tylko zabawa czy umilanie czasu. Traktował to bardzo poważnie i tego samego oczekiwał ode mnie.
CZYTASZ
Secuestro. Porwana
Novela JuvenilIsis Julie McLevis mieszka z ojcem i matką w kamienicy. Żyje w nędzy- utrzymują się z niewielkiej renty jej biologicznego ojca. Pewnego dnia, gdy dziewczyna idzie do sklepu zostaje zaczepiona przez „bandziorów". Jeden z nich oświadcza jej, że jej oj...