Zaczęłam od naczyń, bo z obowiązków domowych chyba to lubiłam najbardziej. Zebrałam kubki po kawie i herbacie, potem talerze po kanapkach i pizzy, a na koniec poszłam po sztućce. Naczynia leżały już w zlewie, ale ja dalej nie mogłam ruszyć z pracą, bo nie widziałam nigdzie plastikowej miski. Nie chciałam zmywać pod bieżącą wodą, bo naraziłabym porywaczy na duże koszta. Chociaż... czy oni w ogóle dbali o koszta? Nie wiedziałam, ale nie chciałam tego sprawdzać. W dalszym ciągu miałam rękę w gipsie i nie do końca wyobrażałam sobie, jak miałabym zmywać naczynia, ale starałam się tym nie martwić.
-Coś pomóc?- podskoczyłam, kiedy usłyszałam za sobą męski głos.
Odwróciłam się i ujrzałam Asha. Chłopak był chyba tak samo zaskoczony moją reakcją co ja, o czym mogły świadczyć rumieńce na jego policzkach i głupi uśmieszek. Ręką poprawiał włosy i patrzył się na mnie przenikliwie.
-Nie- odparłam cicho. Po chwili puknęłam się w myślach w głowę i zmieniłam zdanie- tak, jednak tak. Wiesz może, gdzie jest jakaś plastikowa miska?- zapytałam zażenowana.
-Cóż, raczej tutaj- wskazał niepewnie na wiszącą szafkę- ale po co ci?- zainteresował się.
-Muszę pozmywać naczynia- wyjaśniałam, a potem odwróciłam się w stronę zlewu niczym sparaliżowana.
-Wiesz- Ash zaczął niepewnie- chodzi o to- przeciągał.
Ugh, po prostu to powiedz no.
-Że mamy zmywarkę- wydusił w końcu z siebie, a potem się cicho zaśmiał.
Spojrzałam na niego pytająco, a on uśmiechnął się szeroko.
-No popatrz. Otwierasz takie pudło, musisz zapamiętać, że to ta szafka. Bierzesz taki oto kubek, płuczesz go trochę pod wodą, żeby nie zostały na nim te syfy z kawy- zademonstrował- a potem wkładasz go tutaj. Powtarzasz czynność aż wszystkie brudne naczynia się tam znajdą, a na koniec zamykasz, wkładasz kapsułkę i włączasz. Po problemie.
Nie skomentowałam tego, tylko zabrałam się za wykonywanie czynności.
-Dasz sobie radę z tą ręką? Może potrzebujesz czegoś?- zmartwił się. Czuł się nieswojo, tak jak ja. Kiwnęłam głową na znak, że poradzę sobie, a on przytaknął.
-To ja już ci nie będę przeszkadzał. Jak coś, to wołaj- powiedział, uśmiechnął się, a potem odwrócił, żeby odejść.
Z nich trzech był chyba najmilszy. Jeśli chciałam skutecznie uciec, musiałam zbliżyć się najbardziej właśnie do niego. Wiedziałam, że nie mogło to być łatwe, ale na pewno było do zrobienia.
-Wiesz Isis- zaczął, a ja odwróciłam się, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że mówił do mnie- nie musisz się przemęczać. Najlepiej by było, gdybyś włożyła te naczynia i poszła wziąć prysznic, a potem może się przespała. Póki co, starczy ci już wrażeń- wyznał, a potem odszedł, nie czekając na moją reakcję.
W pewien sposób poczułam się lepiej, kiedy to usłyszałam. Z drugiej- wątpiłam, żebym mogła tak spokojnie sobie zasnąć. W każdym razie, cieszyłam się, że zostałam sama. Mogłam odetchnąć.
Załadowałam zmywarkę, wytarłam stół z okruszków, przetarłam blat i zaczęłam przymierzać się do zamiatania podłogi, kiedy w drzwiach ktoś stanął. Czułam jego wzrok na sobie, dlatego poruszałam się bardzo powoli. Ręce zaczęły mi się pocić, coraz ciężej mi się oddychało, a w brzuchu coś mnie ściskało.
-Świetnie, Julie- usłyszałam prychnięcie, a potem chamski śmiech.
Wcale nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, kto przyszedł. Była tylko jedna osoba, która tak się do mnie zwracała i której obecność wywoływała we mnie tak bardzo mieszane uczucia.
CZYTASZ
Secuestro. Porwana
Teen FictionIsis Julie McLevis mieszka z ojcem i matką w kamienicy. Żyje w nędzy- utrzymują się z niewielkiej renty jej biologicznego ojca. Pewnego dnia, gdy dziewczyna idzie do sklepu zostaje zaczepiona przez „bandziorów". Jeden z nich oświadcza jej, że jej oj...