Siedziałam w tym zatęchłym pomieszczeiu już dwadzieścia minut. Emocje zdążyły ze mnie zejść na tyle, abym mogła logicznie myśleć. Teraz dotarło do mnie, jak beznadziejnym pomysłem byłaby awantura- chłopak by się wszystiego wyparł, kolega by go wsparł i tyle. Musiałam rozegrać to inaczej.
Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Wyglądałam tak, jakby ktoś mnie wysrał, dlatego szybko pobiegłam do czegoś przypominającego toaletkę i błyskawicznie poprawiłam wygląd. Miałam gdzieś, że operuję kosmetykami Laury- niech se kupi nowe, szlachcianka. Nałożyłam sporo różu i zmierzwiłam włosy. Wyglądałam jak... po seksie, albo tuż przed. Żałośnie, ale o to właśnie chodziło. Otworzyłam szafę i po chwli znalazłam to, czego szukałam. Różowe, obcisłe, damskie stringi. Z metką, uff. Z bólem serca założyłam je, a swoje gacie wyrzuciłam gdzieś w kąt. Niech posprząta je Laura, phi.
Chwiejnym krokiem wyszłam z pokoju. Jeszcze raz spróbowałam się uspokoić. Kiedy uznałam, że jestem już gotowa, ruszyłam po schodach. Chciałam narobić jak najwięcej hałasu. Niech wiedzą, że idę.
-Kochanie, gdzie jesteś?- pisnęłam "stęskniona", najbardziej jak się dało. Skrzywiłam się na swój ton. Cóż, mleko się już rozlało. Teraz muszę sprawdzić swoje zdolności aktorskie.
Spojrzałam prosto w oczy Caluma i uśmiechnęłam się najszerzej jak umiałam. Był tak zdziwiony, że aż zbladł.
-C..co- mruknął, ale mu przerwałam. Podeszłam do niego i przytuliłam go, dotykając piersiami jego klatki.
Nienawidziłam się za to, że musiałam na chwilę się zeszmacić. Próbowałam ukryć drżące dłonie, ale było to cholernie trudne.
-Co chcesz zjeść?- zapytał beznamiętnie Aaron. Wyglądał jakby miał puścić pawia. Dobrze ci tak, imbecylu.
-Nic, dziękuję- posłałam mu wdzięczne spojrzenie- chciałabym znaleźć Asha- westchnęłam, mówiąc bardziej do siebie niż do nich. Oparłam się o ścianę i spojrzałam w sufit. Miałam wyglądać tak, jakbym usychała z tęsknoty i chyba całkiem dobrze mi szło, bo niemal od razu usłyszałam dwa, krótkie westchnięcia.
Chłopcy wymienili spojrzenia, a ja odniosłam pierwsze zwycięstwo.
-Po co ci Ash?- warknął Aaron, już nawet nie próbując być miłym.
Odwróciłam się w prawą stronę, plecami do Caluma, wypinając skąpo odzianą pupę w jego kierunku.
-Muszę mu za coś podziękować- odparłam wymownie, kręcąc włosy na palcu- no i stęskniłam się.
Jedno spojrzenie w stronę Caluma i omal nie wybuchłam z radości. Zaciskał zęby i tępo patrzył za okno. Poprawił ręką spodnie w kroku, a ja lekko się zarumieniłam. Bycie dziwką nie jest dla mnie, ale teraz mogłam sobie przybić piątkę.
-Dowiem się, gdzie jest?- zatrzepotałam rzęsami w stronę znienawidzonej mi osoby.
-Drugie drzwi po lewo. Pierwsze piętro- oznajmił z bardzo słyszalnym zawodem w głosie. Mam cię, paskudo.
Wyrzuty sumienia dały o sobie znać, ale kiedy przypomniałam sobie ich wcześniejszą rozmowę, zyskałam dodatkową siłę do działania. Dostanie za swoje, a potem spieprzę stąd. Nie wiem jak i z kim, ale odejdę. Spłaciłam te dziesięć tysięcy wczorajszym wyjściem i swoim upokorzeniem. Nie czuję się im nic winna.
-Dziękuję ci- cmoknęłam w powietrzu i podążyłam we wskazanym kierunku- a, Calum- zawróciłam się, kiedy zdążyłam wyeksponować swoje cztery litery- cieszę się, że wczoraj nie dopuściłeś do... wiesz- wyznałam nieśmiało- dobry z ciebie przyjaciel. Wiedziałam, że nie wykorzystałbyś mnie. Ani w takim stanie, ani w ogóle- uśmiechnęłam się ciepło, założyłam włosy za ucho, a potem udałam się pod wskazane drzwi.
CZYTASZ
Secuestro. Porwana
Teen FictionIsis Julie McLevis mieszka z ojcem i matką w kamienicy. Żyje w nędzy- utrzymują się z niewielkiej renty jej biologicznego ojca. Pewnego dnia, gdy dziewczyna idzie do sklepu zostaje zaczepiona przez „bandziorów". Jeden z nich oświadcza jej, że jej oj...