Butelka czyli to co wiedźmaki lubią najbardziej

95 10 1
                                    

Wiktoria patrzyła na scenę przed sobą i stwierdzała, że coś w tym wszystkim jest nie tak. Limit zbiegów okoliczności został wykorzystany na najbliższe stulecie. Ale naprawdę? Rys? Wiktoria wiedziała, że ten idiota, Tamlin miał z Feyrą dzieciaka, ale nie miała zielonego pojęcia co nim kierowało, że nazwał je Ryszard.

Chłopak zacierał rączki, bo teraz szykowała się jego kolej wymyślania zadania. Wiercił się w miejscu próbując wymyślić coś śmiesznego. Aż poczerwieniał z wysiłku. 

Boże widzisz i nie grzmisz. - pomyślała Wiktoria. Dostrzegła, że Tam ma podobną minę. 

- Może potrzebujesz mojej pomocy? - zaproponowała czarodziejka robiąc zatroskaną minę. Rys ewidentnie nie miał nic przeciwko, natomiast Paweł, który przed chwilą miał jeszcze swoją zwyczajowo obojętną minę, zaczął się nerwowo wiercić.

- Dobry plan - kiwnął głową Ryszard.

Wiktoria mogłaby przysiąc, że gdyby Paweł nie był odpowiednio pijany, już dawno wycofałby się z zabawy. A teraz tylko coś wymruczał i wptrywał się wyczekująco w Wiktorię z wyzwaniem w oczach.

- D-ajesz- powiedział złowieszczo akcentując pierwszą literę.

Wiktoria uśmiechnęła się słodko.

- Mam ochotę na coś zabawnego. Myślę, że chłopcy również. - Wiktoria rozejrzała się na boki i dojrzała chłodną aprobatę na twarzy Tama. Prawdopodobnie sama była już nieźle wstawiona, bo do głowy przyszła jej jedna z głupszych rzeczy o jakie kiedykolwiek kogoś prosiła.

- Przyprowadź nam stado owiec. - powiedziała - może być z najbliższej wioski.

Paweł najpierw wytrzeszczył oczy w niedowierzaniu, następnie czknął słodko, a na końcu wstał, wyprostował się i zakrzyknął.

- Prawdziwi....bek... wiedźmaki żadnych wyzwań się nie boją! - Następnie ruszył w kierunku, z którego przyszli ( niedaleko znajdowała się niewielka wioska ).

Wiktoria i  Tam rzucili się na ziemię śmiejąc się w niebogłosy. Ryszard natomiast stał jak wryty i ewidentnie martwił się losem biednego kolegi, który poszedł kraść owce.

- O stara - powiedział Tam dusząc się śmiechem - To Ci się udało, dawno się tak dobrze nie bawiłem.

- Sam jesteś stary - odpowiedziała dalej wesoła Wiktoria - Wstawaj stary wariacie, bo ominie nas najlepsza zabawa. 

Wiktoria z Tamem pobiegli w las doganiając Rysa, który szedł kawałek za pijanym Pawłem, który zataczał się z jednego boku na drugi, starając się złapać równowagę. Las był bardzo cichy, co pewien czas można było tylko usłyszeć czknięcia Pawła, który pełny determinacji zmierzał w kierunku wioski.

Po dobrej chwili, wycieczka dotarła na skraj lasu, gdzie pojawiły się pierwsze domostwa. Wiktoria zasłoniła usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem wyobrażając sobie swojego wybawcę zaganiającego stado owiec na polanę. 

Paweł z wysoko uniesioną głową wyszedł z lasu i ruszył do jednego z gospodarstw, przy którym znajdowała się całkiem spora obora. Tam z Wiktorią ukryli się w krzakach chichocząć i szturchając się łokciami. Ryszard natomiast ukradkiem (a przynajmniej starał się nie rzucać się w oczy, co mówiąc szczerze średnio mu wychodziło) ruszył w ślad za Pawłem.

- P daj spokój... - zaczął go prosić - nie musisz tego robić. To moje zadania...

-Nie! - krzyknął Paweł tak, że jeżeli jakieś owce w oborze jeszcze spały, to na pewno właśnie się obudziły - Prawdziwy wiedźmak żadnego wyzwania się nie boi!

Po tych słowach ruszył w kierunku obory i otworzył drzwi na całą szerokość. 

- Do mnie moje owieczki! - zawołał - Czas przewietrzyć wasze białe ciałka moje śliczne!

Wiktoria usłyszała beczenie dochodzące z wnętrza budynku, ale nic z niego nie wychynęło. Ewidentnie podirytowany wiedźmak ruszył chwiejnym krokiem do środka. Po prawej stronie czarodziejki Tam nie mógł powstrzymać wesołości i zasłaniając usta, chichotał.

Nagle wszystko zaczęło się dziać równocześnie. Wiktoria dostrzegła dziesięciu żołnierzy w cintryjskich kolorach, ewidentnie zbudzonych z głębokiego snu, idących w kierunku obory. Ryszard dostrzegłszy ich zaczął krzyczeć błagalnym tonem do Pawła "Uciekaj bracie, uciekaj!". w tym samym czasie także owce wybiegły ze stodoły poganiane przez wiedźmaka krzyczącego "Biegnijcie białaski, biegnijcie".

Następnie żołnierze powalili Ryszarda, a potem Pawła, ale niestety nie udało im się zagonić spowrotem wyprowadzonych z równowagi owiec. Nawet jeden baranek postanowił wziąć na rogi cintryjskiego przywódce, który stwierdził najwyraźniej, że jest to odowiedni przeciwnik do pojedynku.

- Wiktorio musimy iść - z zamyślenia wyrwał ją głos Tama. Spojrzała na niego wracając na ziemię. Kiwnęła głową. Złapała go za rękę, a następnie oboje zniknęli.

Zabawa się skończyła.

Białe zimno is comingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz