Wiedźmak lekiem na całe zło

104 11 5
                                    

Wiktoria obudziła się kiedy na dworze było już jasno. Nie miała zielonego pojęcia ile czasu przespała, a do tego bolał ją dosłownie każdy mięsień jej idealnego (przynajmniej tak twierdził promyczek) ciała. Próbowała się podnieść, ale poczuła przeszywający ból w lewym łokciu i dała za wygraną. Od dobrych kilkudziesięciu lat nie czuła się tak paskudnie. Życie dworskie porządnie ją rozpuściło.

Czarodziejka zapadła w niepewny półsen, mając wrażenie że słyszy różne dźwięki: śpiew ptaków, rżenie konia, czyjeś kroki. Była jednak zbyt obolała, żeby móc się podnieść. Czuła, że ktoś przykrył ją kocem, ale również stwierdziła, że pobudka nie wniesie niczego specjalnego do jej aktualnej sytuacji.

Sama nie wiedziała ile to trwało, ale po pewnym czasie Wiktoria musiała się obudzić. Poczuła zapach ogniska. Kiedy otworzyła oczy okazało się, że jest środek nocy. Ręka nie bolała ją już tak bardzo, więc udało jej się dźwignąć. Znajdowała się na niewielkiej polanie nad jej głową między konarami dało się dostrzec gwiazdy.

Dostrzegła, że po drugiej stronie ogniska leży oparty o pień mężczyzna. Miał krótko przycięte blond włosy i polerował... chyba sztylety. Patrzył na nią, a Wiktoria wzdrygnęła się mając wrażenie, że to kot na nią spojrzał.

Żyła na tym świecie już tyle czasu, że doskonale zdawała sobie sprawę, że ma przed sobą wiedźmaka. Jednak wszystko wskazywało na to, że ten był nadspodziewanie młody.

Wiktoria usiadła i użyła całej swojej siły woli, żeby się nie skrzywić. Wyprostowała się i przybrała swoją zwyczajowo nonszalancką minę.

- Miło mi Cię poznać wiedźmaku. Jak masz na imię? - spytała z poważną miną.

-Mów mi... Paweł - odparł z teatralnym zamyśleniem, które mogła rozpoznać tylko wiekowa Wiktoria. Uśmiechnęła się jak kot, który właśnie złapał kanarka.

- A więc Pawleeeee - powiedziała przeciągle - uratowałeś mi życie. Mam u Ciebie dług. Czego byś chciał? Złota? Klejnotów? A może upojnej nocy?

Chłopak zamrugał i uśmiechnął się z politwowaniem.

- Nie trzeba... - powiedział mrugając ze zdziwieniem. - I tak bym cię uratował. - wzruszył ramionami.

- Oh jaki szlachetny. - odpowiedziała Wiktoria zaczepnie - Miło mi Cię poznać. Nazywam się Wiktoria i właśnie wybierałam się na spotkanie z promyczkiem do Akademii. Czy byłbyś tak kochany, mój wybawco i mnie tam odwiózł?

- Chciałbym bardzo - prychnął po chwili, a Wiktoria stwierdziła, że nie było w tym ani krzty prawdy - Niestety wybieram się właśnie się do Cintry i jedyne co muszę zrobić to znaleźć przewodnika- spojrzał oczekująco.

- Cintry? - szczerze zdziwiła się Wiktoria - A co Cię Pawle ciągnie do Cintry?

- Sprawy zawodowe - odpowiedział z powagą.

Wiktoria uśmiechała się nieustannie. Widziała ten zapał młodzika, który właśnie otrzymał nową, ważną misję. Gdyby była trochę młodsza prawdopodobnie zakręciłaby się jej nawet łezka w oku.

- No cóż, w związku z tym chyba przyjdzie nam się pożegnać. - odpowiedziała i zaczęła się podnosić. Upadła jednak, a Paweł jako szarmancki wiedźmak złapał ją w locie.

- Brakuje mi słów dla tej dzisiejszej młodzieży - westchnął i spojrzał Wiktorii w oczy. Ona sama nie wiedziała czy wybuchnąć śmiechem, na jego pokaz pewności siebie, czy może lepiej kontynuować granie w jego grę.

- Oh wiedźmiątko, takich jak Ty jadłam na śniadanie jak Twój dziadek robił w pieluchy. - odparła z prowokującym uśmiechem - Ale dzięki - powiedziała już poważniej - i mów mi Wiktoria.

- Chyba będziesz musiała pojechać ze mną do Cintry, bo nie mogę Cię tutaj zostawić.

- To się chyba jednak nie uda. - odpowiedziała - Muszę coś zjeść i poczuję się jak nowo narodzona. Promyczek umrze z tęsknoty jak zaraz nie przyjadę.

- Możesz mu wysłać wiadomość moim kotem pocztowym.

-Podróżujesz z kotem? Pocztowym? Od kiedy to sierściuchy przenoszą listy.
-Tak, kotem pocztowym, to ściśle tajne. Nie zadawaj więcej pytań- stwierdził z powagą. Wiktoria szczerze roześmiała się, śmiechem, który zamienił się po chwili w rzężenie i kaszel.

- W zasadzie to chyba nie mam wyboru. A do tego wiem którędy do Cintry. Zanim stadko prostackich elfów mnie zaatakowało, właśnie stamtąd wracałam.

- Zapłacę Ci odpowiednio, jeżeli zaprowadzisz mnie do Pałacu w Cintrze. Mam misję związaną z królową i młodym Andriew.

Wiktorii na moment zniknął uśmiech z jej uroczej buźki, ale za chwilę znów wrócił na miejsce.

- Z przyjemnością Cię zaprowadzę wiedźmiątko.

Białe zimno is comingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz