Głos serca prawdę Ci powie

23 3 0
                                    

P nie był pewny, czy rozumiał co się dzieje. Nagle dostał schizofremi? P12 nigdy nie odzywał się w taki sposób... Gerald o wszystkim wiedział? Na to wyglądało. Wziął głęboki oddech i spojrzał wiedźminowi w oczy.

- Co muszę zrobić, aby powstrzymać Białe Zimno? - zapytał z prawdziwą siłą wiedźmaka w głosie. Gerald uśmiechnął się, a jego łysina zalśniła. Wskazał palcem otwór, którym P42 wpłynął do jaskini z Ciri i Andriew. - Tędy nie przejdziemy. Do tej jaskini prowadzi sieć tuneli, jednym z nich dojdziemy do Mordoru. To tam musimy się udać. Zniszczymy Białe Zimno za wszelką cenę.

- Ale co z Wiktorią, Ryszardem i całą resztą tej zgrai? - zapytał Andriew.

- Będą musieli sobie jakoś poradzić - odpowiedziała Ciri i zbliżyła się do Geralda. Ani trochę nie przypominała królowej jaką przyszło pamiętać P - Prowadź - zwróciła się do wiedźmina.

- Problem w tym, że to nie są zwyczajne jaskinie. Miejsce do którego cię doprowadzą, nie zależy od tego jaki tunel wybierzesz - opowiedział Gerald. P nie zrozumiał znaczenia jego słów. 

- To od czego? - zapytał.

- Od twojego serca - Gerald postukał palcem w pierś P. P42 zapamięta, że jeśli przeżyje, będzie omijał zakon mnichów Shaolin szerokim łukiem. 

- Gerald, od kiedy zacząłeś gadać zagadkami? -Ciri złożyła ręce na piersi.

- Mówię jak jest, Ciri. Tunel nie doprowadzi cię w miejsce do, którego chcesz dojść, a do którego potrzebujesz dojść - wyjaśnił Gerald.

- Jestem tylko prostym śpiewakiem, ale czy to nie ułatwia nam wykonania zadania? Przecież wszyscy potrzebujemy pokonać Białe Zimno - wtrącił się Andriew.

- Właśnie, wszyscy mamy jedną potrzebę! - wykrzyknęła Ciri.

- Nie, to ten świat tego potrzebuje - Gerald odwrócił się do P - Nie wiem co siedzi w waszych sercach. 

- Mówisz to do mnie? - P uniósł brwi.

- Nie każdy chciałby zginąć za ten świat - Gerald wzruszył ramionami.

- Chcę to zrobić - odpowiedział pewnie P42 i przyjął spojrzenie Geralda. Ten zlustrował go od góry do dołu, po czym niechętnie skinął głową.

- Dobrze więc - westchnął wiedźmin - Ruszajmy. 

Wnętrze tunelu było gładkie, jakby nie wydrążyła je woda, a... magia? Ściany mieniły się tym samym blaskiem co woda w jeziorze. Mimo to, w jaskini było ciemno i P słyszał, jak woła go biegnąca przed nim czerń.
- P - 42 podskoczył - Mogę z nim... no wiesz... porozmawiać? - zapytała Ciri

Domyślił się o kim mowa.

- Obawiam się, że to tak nie działa. Nie ma już O42, ani P12 jesteśmy zupełnie inną osobą... my? Ja? - P plątał się we własnych słowach. Kim tak właściwie był? P12? O42? A może czymś zupełnie nowym? Czasem czuł się bardziej O, a czasem P. Przyznał się do bycia O i faktycznie tak było. Był nim... w tamtym momencie.

- Chyba rozumiem - powiedziała smutno Ciri. Jej słowa zaskoczyły P. Gdy na nią patrzył widział kobietę od dawna pogodzoną ze stratą dziecka. Jakby podświadomie wiedziała co wydarzyło się wiele lat temu.

 - Chciałabym, aby każde dziecko było traktowane jak dziecko, niezależnie od tego czy ma magiczną krew czy nie.

- To chyba niemożliwie - wyszeptał P.

- Wiem - odpowiedziała cicho Ciri - Przypomnij mi, abym odrąbała łeb Pierwszemu Wiedźmakowi, zabił mi syna - P nigdy nie słyszał takiej nienawiści w głosie. 

Resztę drogi przeszli w milczeniu, lśniąca łysina Geralda wskazywała im właściwy kierunek. Szli prosto przed siebie, tunel nie miał żadnych rozgałęzień. P wydawało się, że idą już długie godziny. Jednak Gerald zachowywał godną mnicha ciszę i jedynym dźwiękiem, jaki od niego pochodził był szelest szat o kamienne podłoże. Nagle... zatrzymał się, Ciri wpadała na jego plecy, P na plecy Ciri, a Andriew na plecy P. Wiedźmak podniósł wzrok, a przed nimi tunel zyskał dwa dodatkowe ramiona. Chłopak usłyszał, jak Gerald klnie pod nosem.

- Co to oznacza? - zapytała królowa.

- Nie wiem i w tym problem, a przemieszczam się tymi tunelami, odkąd zostałem mnichem -  Jednocześnie spojrzał na P z wyrzutem. Wiedźmak uniósł w odpowiedzi brew.

- Może to dlatego, że wcześniej poruszałeś się w pojedynkę - zauważyła Ciri.

- Co? Chwila... tak, to ma sens! - Gerald zrobił minę, jakby właśnie zrozumiał coś niebywale oczywistego - W takim razie, dwie na cztery osoby mają nieodpowiednie potrzeby - to mówiąc odwrócił się do P.  Bezgłośnie sugerując, że ma na myśli jego.

- Ty... - Gerald pociągnął P za ramię i postawił przed sobą - Wybieraj.

P42 nie zamierzał kłócić się z pradawnym wiedźmakiem, mistrzem zakonu Shaolin i przyszywanym ojcem królowej jednego z największych mocarstw.

- Te - Po krótkiej chwili zastanowienia P wskazał pierwszą gałąź od lewej.

- Oby to był dobry wybór - Gerald posłał złowrogie spojrzenie 42 i ruszył we wskazanym kierunku.

Podążali w ciszy, tylko Andriew od czasu do czasu nucił pod nosem jedną ze swoich ballad. Coś o Śniadaniu. P czuł, że nogi odmawiają mu współpracy, ale parł dalej. Po godzinie drogi drużyna napotkała ścianę. Wyraźnie różniła się od reszty tunelu, nie była gładka, a z kamiennej cegły jaką wykłada się domy. Gdy Gerald postukał rękojeścią miecza w ścianę, kamień się skruszył. Przed nimi ukazała się jaskinia, jakby... piwnica domu? Strop składał się z drewnianych belek.

- P, to mi nie wygląda na Mordor - powiedział z irytacją w głosie wiedźmin - Chyba twoje serce nie ma jasnych potrzeb, chętnie mu je pokarze - mówił to przez zaciśnięte zęby, jednocześnie rozmasowując pięścią dłoń. 

- Czemu mówisz to do mnie? Winna może być Ciri, Andriew, a nawet ty, bo nagle nabrałeś potrzeby na ciepło domowego ogniska i kubek grzańca! - zarzucił P42, mimo że chciał unikać kłótni.

- Wyzbyłem się przyziemnych potrzeb. Mam jasny umysł, który wie czego potrzebuje - odpowiedział spokojnie wiedźmin. 

Gdy już opanowany Gerald odsunął jedną z belek, P42 poczuł na twarzy ciepło paleniska. Pozbył się jeszcze jednej deski i wskoczył do pomieszczenia. Chłopak podążył w jego ślady, a za nim Ciri i Andriew. 

Gerald miał rację, to co zobaczyli, ani trochę nie przypominało mrożącego krew w żyłach Mordoru, a raczej przytulną rodzinie chatynkę. 

- No proszę P, doprowadziłeś nas do jakiegoś, pierwszego lepszego domeczku... Naprawdę tego potrzebujesz, gdy świat wali nam się na głowy? - To mówiąc chwycił P42 za ubranie i pociągnął do góry. Co się stało z tym wiecznie opanowanym mnichem, który wyszedł im na spotkanie? Pomyślał P, kiedy tracił oddech w uściskach wiedźmina. Już chciał się odgryźć, ale wtem za jego pleców dobiegł cichy pisk. Gerald przeniósł wzrok na (jak się okazało) niewielkiego hobbita. Puścił P, który chwycił się gwałtownie za szyje i doskoczył do gospodarza.

- Czy to Śródziemie? - zapytał z iskrą szaleńca w oczach.

- Tak? - odpowiedział zdezorientowany hobbit. Był niski, nawet jak na hobbita miał czarne włosy i koło trzydziestu wiosen.

- Może nie jesteś tak bezużyteczny jak myślałem - zwrócił się do P.

- Dzięki? - wydyszał 42.

- Czy to Mordor? - zadał kolejne pytanie Gerald.

- Em... Nie? - odpowiedział wciąż zdezorientowany niziołek.

- Odwołuje to co wcześniej powiedziałem, P - posłał mroźne spojrzenie wiedźmakowi.

Hobbit zlustrował towarzystwo i po jego spiczastych, niby elfich rysach (dziwnych jak na hobbita) P dostrzegł podirytowanie, ale i szczyptę odrazy. Dzięki niech będą za wyostrzone zmysły.

- Przepraszam... Co robicie w moim domu? Proszę wyjdźcie, teraz, proszę - błagał, niemal na kolanach niziołek. Dziwne, pomyślał P, gdzie się podział ten lisi spryt wymalowany na twarzy?

Białe zimno is comingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz