Rozdział 2

1K 53 16
                                    

*Jack
Jest już czwarek. Tak, w piątek do niego jadę. Tak, nie wiem jak dam rade dłużej ukrywać co do niego czuje. Wiishu chyba zaczyna zauważać moje dziwne zachowanie. W naszym związku przestało się układać od kiedy zauważyłem że w Mark'u jest to coś. Chyba jednak jestem gejem... Ale on nie, chociaż ostatnio zerwał z Amy i nawet nie wiem dlaczego. Nie, to nie może być prawda, on jest taki męski... Na pewno jest 100% hetero. Ehhh dlaczego zawsze mnie to spotyka?! To takie niesprawiedliwe, ale ten pociąg jaki czuje do czerwonowłosego jest tak silny. On nie może o tym wiedzieć, nie chce stracić go całkowicie i na zawsze, ale muszę wykonać jakiś krok w tą stronę bo chyba zwariuje. Wracając do Wiishu, właśnie wróciła z pracy. Kolejna kłótnia. Wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami a ona tylko krzyknęła za mną
-Idź chociaż do apteki i kup coś na potencję, bo ostatnio to w ogóle Ci nie staje!- Ja wiedziałem dlaczego, ona nie za bardzo. Nie mniej zabolały mnie jej słowa. Po wyjściu szedłem i szedłem. Nawet nie zauważyłem, a faktycznie byłem pod apteką. Śmieszny zbieg okoliczności. Postanowiłem wejść do środka. Przy ladzie stała młoda aptekarka i zapytała czy coś podać. Już chciałem powiedzieć coś, ale zauważyłem stojące obok opakowanie z prezerwatywami. Pierwszą moją myślą było "Ciekawe jakie lubi Mark" i bez zastanowienia poprosiłem o truskawkowe. Wyszedłem z tamtąd lekko zmieszany, ale z uśmiechem na twarzy. Postanowiłem iść jeszcze do parku i pomyśleć na spokojnie. Wróciłem do mieszkania grubo po północy. Od razu po przekroczeniu progu Wiishu rzuciła mi się na szyje i zaczęła mówić o tym jak to się martwiła. Ale mnie to już nie obchodziło, odsunąłem ją od siebie i oschłym głosem powiedziałem
-Widzisz przecież, że to już nie ma sensu. Zakochałem się w kimś innym. Jutro z samego rana wylatuje do USA. Przyszedłem tylko się spakować.- Dziewczyna zaczęła płakać, krzyczeć, wyzywać mnie, nawet uderzyła mnie w twarz. Nie chciałem jej tak zranić, ale już nie potrafie z nią żyć. Zamknąłem za sobą drzwi od naszej sypialni i zacząłem pakować rzeczy. Napisałem jeszcze wiadomość do Mark'a "Mogę się u Ciebie zatrzymać na jakiś dłuższy czas? Sytuacja awaryjna." .

*Mark
Obudziłem się dość wcześnie, umyłem i zjadłem śniadanie. Zapowiadał się nudny dzień. Wsiadłem do samochodu i pojechałem po mojego kochanego pieska. Strasznie za nią tęskniłem, ale wczoraj nie miałem już siły żeby cokolwiek zrobić. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzył mi Bob.
- O cześć!- powiedział uśmiechnięty.
- Cześć, przyjechałem po...- nie dokończyłem, gdyż Chica wybiegła zza drzwi i szczęśliwa wskoczyła na moje nogi.
- Witaj kochanie, tęskniłaś?- spytałem kucając do niej i miziając ją pod uchem.
- Najwyraźniej tak. Może wejdziesz? Pogadamy, wypijemy kawę?- spytał Bob. Szczerze nie miałem ochoty na rozmowy, jednak grzeczność nakazywała mi wejść.
- Jasne, czemu nie?- odparłem uśmiechnięty. Bob otworzył drzwi szerzej wpuszczając mnie do domu. Kiedy rozsiadałem się na kanapie mój przyjaciel włączył konsole i poszedł wstawić wodę na kawę. Chwyciłem pada i z ciekawości spojrzałem na telefon. Zero nowych wiadomości od Jack'a. Westchnąłem cicho i uruchomiłem pierwszą lepszą grę. Zacząłem rozmyślać o jego pięknej twarzy, cudownych niebieskich oczach...
- ... Mark, słuchasz mnie?- usłyszałem głos Bob'a, który patrzył na mnie chyba lekko zirytowany. Było mi wstyd.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Mógł byś powtórzyć?
- Nie ważne. Jak było u Jack'a?- spytał dołączając do gry. Pochyliłem się, aby chwycić za kubek z gorącą cieczą.
- Normalnie. Nagraliśmy parę filmików, zwiedzaliśmy miasto, wygłupialiśmy się. - Uśmiechnąłem się do siebie, po czym upiłem łyk kawy.
- Ok, to jaką postać wybierasz?..
~dwie godziny później~
Pożegnałem się z Bob'em i razem z Chicą wskoczyłem do samochodu. Ruszyłem w stronę supermarketu.
- Jutro przyjeżdża do nas Sean, więc musimy kupić coś do jedzenia. - powiedziałem do psiny. Ta tylko spojrzała na mnie i zamerdała ogonem. Gdy byliśmy już na miejscu zapiąłem jej różową smycz i ruszyliśmy w stronę budynku. Rozglądałem się w poszukiwaniu czegoś smacznego. W taki sposób do mojego koszyka trafiła pierś z kurczaka, mielone, pomidory w puszce, makaron, mleko, jajka, chleb, i wiele innych rzeczy. Stałem już przy kasie wykładając swoje zakupy na taśmę, gdy nagle spostrzegłem leżące obok opakowania prezerwatyw. Może to głupie, ale przez chwilę zastanawiałem się jakie może lubić Sean. Gdy kasierka nabijała już ostatni produkt na kasę podałem jej jeszcze jedno opakowanie truskawkowych gumek. Zmierzyła mnie wzrokiem i przejechała pudełkiem po skanerze. Spakowałem zakupy do reklamówki i już miałem ruszać do wyjścia gdy nagle usłyszałem głośne "Makiplier?!". Spojrzałem w stronę z której dobiegał krzyk i zobaczyłem dwie młode dziewczyny biegnące w moim kierunku. "No tak, przecież nie ma takiego wyjścia z domu kiedy nie spotkał bym swoich widzów." pomyślałem, jednak nie przeszkadzało mi to. Miałem tylko nadzieję, że te dziewczyny nie widziały co kupiłem. Zrobiły sobie ze mną kilka zdjęć, pogłaskały Chice i poszły w swoją stronę. Spojrzałem za nimi i udałem się w stronę samochodu. Wróciłem do domu i postawiłem zakupy w kuchni. Wrzuciłem tylko mięso do zamrażarki i zostawiając resztę zakupów w spokoju rzuciłem się na kanapę. Nic mi się nie chciało więc włączyłem tylko TV i zanurzyłem się w myślach. Chica położyła się obok mnie i spokojnie oddychała. Nie mam pojęcia jak długo tak leżeliśmy jednak z rozmyślań w końcu wyrwał mnie dźwięk powiadomienia. Wyjąłem telefon z kieszeni niezdarnie opuszczając go na podłogę. Chica skorzystała z okazji i zeskakując z kanapy chwyciła mój telefon, uciekając jak najdalej ode mnie. Rzuciłem się za nią biegiem jednak ona skutecznie unikała moich rąk. Po kilku minutach ganiania udało mi się zdobyć moją własność. Cały telefon był w ślinie. Wytarłem go szybko. Chwila niepewności i... Działa! Odetchnąłem z ulgą. Zobaczyłem że nadawcą wiadomości był Sean. Ucieszyłem się i szybko ją otworzyłem. "Sytuacja kryzysowa? Co to ma znaczyć?" myślałem. Nie ważne. Ważne było to że chciał zostać na dłużej niż było to przedtem planowane. Cieszyłem się niezmiernie. Odpisałem mu "jasne, nie ma problemu" na co wysłał mi tylko krótkie "dzięki". Uśmiechnąłem się do siebie i przytuliłem do mojej psiny. Reszta dnia minęła szybko, więc nim się obejrzałem leżałem już w łóżku i próbowałem zasnąć.

______________________________________

*No więc tak, jesteśmy zjebane do takiego stopnia że dodajemy kolejny rozdział, ale mamy nadzieje że wam się podoba. Dajcie znać w komentarzach co wy sądzicie na ten temat i czy wam się podoba, jak nie to możecie nas zjechać xd*

Septiplier Away! (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz