*Mark
Obudziłem się w swoim łóżku. Na szczęście z Jack'em. Spojrzałem na kanapę. Neko spała na Lisi, bo poprzedniej nocy były zbyt zmęczone, albo zbyt leniwe, aby ją rozkładać. Głowa mi pękała, a w ustach miałem Saharę. Dosłownie bo w zębach miałem piasek. Wolę nie wiedzieć jak on się tam znalazł. Wziąłem butelkę wody, która stała na stoliczku obok i wypiłem ją jednym haustem. Nie pomogło to za bardzo, ale lepsze to niż nic. Nie budziłem ich, bo wiedziałem, że już nie zdążymy na śniadanie. Po prostu poszedłem do pokoju obok, zobaczyć jak trzymają się chłopaki. Już nie spali, a raczej WCALE nie spali. Czuwali całą noc nad Felix'em, który nie mógł odejść na krok od toalety. Teraz już czuł się lepiej. Po prostu siedział na łóżku jak wypompowana dmuchana lalka i przysypiał zmęczony całonocnym wymiotowaniem.
- Połóżcie się na parę godzin. Ja się nim zajme. - Powiedziałem do chłopaków. Nawet nie protestowali. Ze wzdlegu, iż Felix zajmował obecnie jedno z dwóch łóżek, obaj położyli się na tym, które zostało. Chwilę później już spali wtuleni w siebie. Skąd o tym wiedziałem? Chrapali... Poklepałem Felix'a po plecach.
- Jak się czujesz? - Spytałem po czym wziąłem łyk wody z kolejnej butelki. Nadal miałem pisaek w ustach.
- Przeżyję. Chcę się tylko przespać. - Odparł nie otwierając oczu.
- Jasne. - Powiedziałem odstawiając butelkę. - W razie czego będę tu czuwał. Nie umrzesz.
- Dzięki stary. Dobry z ciebie przyjaciel. - Odparł i ułożył się wygodnie na boku. Niedługo potem zasnął. Zostałem sam, ze swoimi myślami.*Jack
Mimo, że Chica jest najwspanialszym pieskiem świata, nie byłem zadowolony gdy mnie obudziła. Spojrzałem na zegarek - była prawie 11. "Czyli nici ze śniadania." pomyślałem łapiąc się za brzuch. W sumie i tak raczej nic bym nie zjadł. W tamtej chwili mój żołądek by tego nie zniósł. Lisia była już obudzona i gdy zobaczyła, że nie śpię, bezgłośnie mi pomachała. Odkiwałem z lekkim uśmiechem.
- Nie chcę obudzić Neko. - Wyszeptała.
- Rozumiem, ale jakoś musisz się spod niej wydostać. - Zaśmiałem się cicho, jednak zaraz tego pożałowałem, bo w moim żołądku trwała trzecia wojna światowa i każdy większy wstrząs sprawiał ból.
- Tylko jak? - Spytała cicho, rozbawiona. Najwyraźniej czuła się dobrze, bo nie widziałem u niej żadnych objawów kaca.
- Spróbuj się wyślizgnąć. - Zaproponowałem. Pokiwała głową i powoli wysunęła się spod Neko lądując na podłodze. Jej starania poszy na marne, bo dziewczyna zaraz otworzyła oczy.
- Niech to szlag. - Zaśmiała się Lisia.
- Boże moja głowa. - Powiedziała Neko chwytając za skronie.
- Zaraz coś na to poradzimy. - Powiedziała Lisia i wyciągnęła coś ze swojej magicznej, kobiecej torebki. Wrzuciła parę różnych kapsułek do szklanki i zalała wodą, po czym podała Neko. - To pomoże.
- Dziękuję. - Powiedziała dziewczyna odbierając szklankę.
- Ja też mogę poprosić? - Spytałem, mając nadzieję, że wybawi mnie od tego cierpienia.
- Jasne. - Uśmiechnęła się opiekuńczo w moją stronę i powtórzyła czynność, tym razem na koniec podając mi szklankę.
- Dziękuję. - Powiedziałem ze słabym uśmiechem.Kilka godzin później w taki sposób Lisia pomogła wszystkim w dużym stopniu pozbyć się kaca, dzięki czemu mogliśmy wyjść na miasto. Udaliśmy się do pizzerii, bo wszyscy byliśmy strasznie głodni. W końcu nie jedliśmy śniadania. Mimo ogromnego zmęczenia, wszyscy starali się śmiać i żartować. Tylko Chica była dzisiaj naprawdę pełna życia. Tego dnia można było dostrzeć zmiany w zachowaniu kilku osób porównując go do poprzedniego dnia. Neko i Felix trzymali się za ręce, oraz o dziwo Tyler i Ethan odnosili się do siebie w inny sposób. Milszy niż zazwyczaj. Może to tylko kwestia zmęczenia, albo coś wydarzyło się podczas pilnowania Felix'a. Jeszcze jedno. Coś trapiło Mark'a. Czułem to, jednak nie widziałem co to było. Chciałem się go o to zapytać, jednak wiem, że w towarzystwie by skłamał. Zamówiliśmy dwie duże pizze, które w sumie zniknęły bardzo szybko. Po długiej rozmowie w końcu wróciliśmy do swoich hoteli.
- Mark, coś się stało? - Spytałem go, gdy byliśmy już w pokoju.
- Nic, wszystko w porządku. - Odparł, jednak usłyszałem w jego głosie kłamstwo.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. - Drążyłem. Nie chciałem odpuścić.
- Naprawdę kochanie. Nie przejmuj się tym. - Powiedział czule, po czym pocałował mnie w usta.
- Jeśli coś jest nie tak, to proszę, powiedz mi. - Spojrzałem na niego smutno.
- Wszystko jest w porządku. - Pocałował mnie jeszcze raz. Z tym już nie mogłem się kłócić.______________________________________
Dzisiejszy rozdział jest spokojniejszy, ale nie martwcie się, bo jest on wstępem do akcji. (^ω^) Ja sama nie mogę się doczekać, aż to wsztsko napisze i mam nadzieję, że wy tak samo nie możecie się doczekać, aż to przeczytacie (ノ^o^)ノ W każdym razie, do następnego rozdziału! Bayo~ (〜^∇^)〜