Rozdział 19

356 19 17
                                    

*Mark
Następnego dnia rano mieliśmy wrócić do domu, dlatego po powrocie z pizzerii zaczęliśmy się pakować. Nie było tego dużo, więc poszło nam to bardzo szybko.
- Więc co teraz? - Spytałem obejmując go w talii.
- Nie wiem, może masz ochotę na coś konkretnego? - Powiedział owijając mi ręce wokół szyi, a ja jako cesarz podrywu, imperator komplementów akermańskich, absolwent Wyższej Szkoły Bajeru.
- Na ciebie. - odpowiedziałem. Jack uśmiechnął się, po czym zaczęliśmy się namiętnie całować. Wskoczył mi na biodra, a ja ruszyłem w stronę łóżka. Rzuciliśmy się na nie. Bez owijania w bawełnę ściągnąłem mu spodnie. Tym razem Chica miała nas już gdzieś, bo nawet nie zareagowała. Wsadziłem rękę w bokserki i zacząłem go przygotowywać, jednocześnie nadal całując. Jack zaczął sapać. Wiedziałem, że tego chce. Odsunąłem się od niego i zdjąłem bieliznę. Jego penis stał na baczność. Jako, że nie miałem ani wazeliny, ani prezerwatywy, znowu musiałem poradzić sobie w inny sposób. Zbliżyłem się do jego dziury i zacząłem ją lizać. Wydał z siebie dźwięki rozkoszy. Zobaczyłem, że na jego ciele pojawiła się gęsią skórka. W końcu był już gotowy. Wsadziłem mu penisa do środka, a on głośno jeknął. Chwyciłem go za jego członka i zacząłem poruszać ręką dając mu podwójną przyjemność. Domyślałem się, że chłopaki z pokoju obok mogą nas słyszeć, ale w tamtym momencie mnie to nie obchodziło. Poruszałem się szybciej i wchodziłem głębiej co sprawiało, że Jack wydawał z siebie wiele nieprzyzwoitych dźwięków. Były takie urocze. Po jakimś czasie w końcu przeszedł mnie dreszcz i poczułem jak sperma opuszcza moje ciało. Chwilę później Jack też doszedł. Położyłem się koło niego ciężko dusząc.
- Myślisz, że znowu nas usłyszeli? - Spytał.
- Możliwe. - Powiedziałem po czym zapadła chwila ciszy, którą przerwały odgłosy zza ściany. Bardzo JEDNOZNACZNE odgłosy. Spojrzeliśmy na siebie i wpadliśmy w głośny śmiech.
- Wiesz, chyba jednak zmieniam zdanie. - Powiedział powstrzymując śmiech. - Wydaje mi się, że nas nie słyszeli.

*Jack
Następnego dnia na lotnisku przypomniałem sobie o pewnej rzeczy, o której wcześniej zapomnieliśmy, przez te wszystkie nagłe wydarzenia.
- Mark. - Powiedziałem gdy siedzieliśmy jeszcze na ławkach.
- Tak? - Spytał uśmiechnięty głaskając Chice.
- Zapomnieliśmy powiedzieć o nas widzom. - Przytuliłem się do niego.
- Masz rację. - Wyciągnął telefon.
- Co robisz? - Spytałem zdziwiony.
- Mówię o nas widzom. - Włączył transmisję na żywo na YouTube. Zamurowało mnie.
- Cześć wszystkim! - Powiedział gdy ludzie z czatu zaczęli się witać. - Tyler, Ethan, Jack i ja zaraz wracamy do domu.
- Cześć! - Przywitałem się, gdy w końcu przełamałem strach.
- Musimy już iść. - Powiedział Tyler.
- W porządku. - Powiedział Mark wstając i ruszając za chłopakami. Ja szedłem obok niego. - Jest coś bardzo ważnego o czym muszę wam powiedzieć, także przygotujcie się. - Zaśmiał się. - Ja i Jack jesteśmy razem!
- Tak, to prawda! - Pocałowałem go w policzek, przypominając sobie jacy są widzowie Mark'a. Wiedziałem co o nas myślą i spodziewałem się ich reakcji, więc całkowicie przestałem się bać. Na czacie poleciało mnóstwo gratulujących nam komentarzy.
- My też jesteśmy razem! - Wykrzyczał Ethan.
- O tym nie wiedzieliśmy. - Powiedział Mark i roześmiani pokręciliśmy głowami. - Dobra! To wszystko, bo zaraz wchodzimy do samolotu. Zobaczymy się w następnych filmach. Pa pa!
- Pa! - Wykrzyczeliśmy. Mark wyłączył przesyłanie transmisji na żywo.
- Gratulacje. - Powiedział rozbawiony Mark do chłopaków. Po czym weszliśmy na pokład samolotu. Chica zachowywała się... dziwnie. Chciała być jak najbliżej Mark'a i nikogo do niego nie dopuszczała. Nawet mnie.
- Pewnie się stresuje. Zapomniałem dać jej tabletkę przed lotem. - Powiedział Mark po czym pogłaskał trzęsącą się suczke. "Biedna. Jaki to musi być dla niej stres." pomyślałem. Nic innego mi nie pozostało, jak tylko założyć słuchawki i posłuchać ulubionych piosenek. Dzięki temu godzina lotu minęła mi bardzo szybko. Nim się obejrzałem, już lądowaliśmy. Zabraliśmy nasze walizki i już byliśmy przy wyjściu, gdy nagle usłyszałem za sobą jak coś upada. Odwrociłem się. Nie. To nie było COŚ. To był Mark.

______________________________________

Znowu stałam się Polsatem ヘ( ̄ω ̄ヘ) Wiem, że mnie znienawidzicie za ten rozdział ( ̄ω ̄;) Dziś oszczędzenie sobie większego komentarza. Do następnego rozdziału! Bayo~ (〜^∇^)〜

Septiplier Away! (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz