[07]

1K 86 17
                                    


    Pierwsza zaczęła Anastazja, jednak szybko zablokowałam jej cios. Zaczęła się bitwa na pięście. Szło mi nawet całkiem dobrze, przynajmniej ja tak uważałam. 

    Nagle zatrąbiło jakieś auto, wszyscy się odwrócili. Rozpoznałam ten pojazd i człowieka siedzącego w środku. Był to mój starszy brat. Szybko wyszedł z auta i podszedł do nas. Minęło trochę czasu, aż przedostał się przez tłum gimnazjalistów. W tym czasie Anastazja zadała swój ostateczny cios. Uderzyła mnie mocno w twarz. Z nosa zaczęła ciurkiem lecieć krew, którą próbowałam szybko zatamować. 

    W tym czasie Yuri pociągnął mnie za koszulkę i zaprowadził bezpiecznie do auta. Wyjął z kieszeni paczkę chusteczek i podał mi je. Zapięłam pasy nadal trzymając nos.  Szybko odjechaliśmy z terenu szkoły. 

    —Mówiłem ci, że nie masz wdawać się w żadne bójki!—zaczął krzyczeć i złościć się. 

    —Sama mnie do tego sprowokowała—broniłam się. 

    Westchnął i próbował się uspokoić. 

    —Nie chcę żebyś miała kuratora albo trafiła do poprawczaka, rozmawialiśmy o tym co może spowodować kolejny taki wybryk—powiedział spokojniejszym głosem. 

    —Wiem—odparłam cicho. 

    —A jakbyś znowu trafiła do szpitala? Nie chce cię kolejny raz stracić.

    —Skąd wiesz, że znowu bym tam wylądowała, może wygrałabym z Anastazją

    —Nie wiem...obiecywałaś mi—znowu się zdenerwował. 

    Uderzył rękoma o kierownice i chwilowo stracił panowanie nad pojazdem. 

    —Pogadamy za chwilę jak dojedziemy—odparł oschle. 

    Parę minut później byliśmy już w domu. Szybko wyszłam z auta i pobiegłam do swojego pokoju. Chwile potem przyszedł Yuri. Usiadł koło mnie na łóżku 

    —Wiesz jak bardzo mi na tobie zależy—zaczął.—Nie chcę cię drugi raz stracić na tak długo, jesteś dla mnie jedyną rodziną, kocham cię i chcę się o ciebie troszczyć 

    Z oczy zaczęły lecieć mi łzy. 

    —Naprawdę nie chcę czekać roku, aż wybudzą cię ze śpiączki—powiedział. 

    Przysunęłam się do niego i mocno przytuliłam. 

    —Przepraszam—wycierając łzy w jego bluzkę.

    Odwzajemnił mój uścisk. Przytulaliśmy się tak chwilę, aż nie powiedział:

   —Chodź zaopatrzymy twoje rany. 

    Poszłam razem z nim do kuchni. Wyciągnął apteczkę i położył na stół.  Otworzył ją i wyjął wszystkie potrzebne rzeczy. Zaczął się przyglądać mojemu ciału. Spojrzał na twarz i zauważył, że mam rozciętą dolną wargę. Wziął mały plasterek i przykleił mi w to miejsce. Następnie otworzył dziwie cuchnącą maść i posmarował mi w miejscach, gdzie miałam siniaki. 

    —Dzięki—odparłam. 

    Wstałam z krzesła i poszłam do swojego pokoju. Spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze trochę czasu do treningu, więc postanowiłam się zdrzemnąć. 

Moja mała dziewczynka || Yuri Plisetsky ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz